(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

wtorek, 30 października 2012

252. Została mi w rękach tylko Twoja sukienka...








Schowałaś mi w YT piosenkę "Moja Sukienka", ech, czyma się Ciebie żart...
Dlaczego chciałam "Moją Sukienkę"?
Pamiętasz , jak Panistarsza i Piotr przywieźli mi do Wieliszewa Twoją sukienkę do naświetlań?
Taką dłuuugą, granatową, na cienkich ramiączkach, pamiętasz?
Kiedy ją założyłam - czułam Twój zapach.
I postanowiłam, że nie mogę jej zbeszcześcić jakimiś naświetlaniami!
Ona spała ze mną.
Czułam wtedy, że Jesteś tak blisko, bliziutko...
Śmiałaś się, gdy dowiedziałaś się, do czego przydała mi się Twoja sukienka.
Używasz jej jako spadochronu, obrusa? - zapytałaś z uśmiechem.
Nie, jako poduszkę. Śmiech . Śmiech. Mimo bólu śmiech.

Mam ją cały czas. Założę ją latem, pozwolisz?

*

Dziękuję Ci za wczorajszy uśmiech z chmur.
Za serducho, jakie wymalowałaś z tych samych chmur.
Obiecałaś, że wejdziesz ze mną do tuby TK, pamiętasz?
Chodźmy więc, bo się spóźnimy...




poniedziałek, 29 października 2012

251.



Nafaszerowana narkotycznym tramalem miałam długie sny.
Hipnotyczne, taneczne ruchy Chustki prześladowały mnie dwie noce.
Śniła mi się Ona zdrowa, piękna, nie zmącona niczym, niczym grecka boginka.
Wołała mnie, machając do mnie ręką, bym zatańczyła z Nią.
Odmówiłam, przerażona , że mylę sen z rzeczywistością.
Nawet we śnie wiedziałam, że śnię. . .

*

Zaopatrzona w środki przeciwbólowe stwierdziłam, że zaryzykuję. (najwyżej bym pospała dłużej)
Sztafeta 4x100mg i od razu lepiej.
Powtórka w sobotę i można pożyć.
A że w półśnie..

Bo Wy nie wiecie, ale wracając z pamifosu postanowiłam zrobić zakupy.
Wyciągając torbę z zakupami z auta coś mi trachnęęełoo w L5.
Nadwyrężyłam sobie kawałek swojego lichego kręgosłupa , stąd też większa dawka tramalu. No i maść przeciwból. No i opierdol od Swoich Najbliższych.
Tak się kończy bohaterska samodzielność.
Teraz w pół się zgiąć nie mogę.
A w sumie to po co mi to zginanie?
Żeby kurze ścierać? :P

*

Dostałam kilka pytań o poduszkę ortopedyczną , której używam , a którą nabyłam w sklepie medycznym u mnie we wsi. Tu macie link do obrazka i sposobu użytkowania. Ale niekoniecznie do kupienia akurat na allegro. Ta wersja to wersja drogawa.

*

Nie będę dziś sprzątać.
Przygotowuję się mentalnie do jutrzejszej tomografii zażywając xennę :>







piątek, 26 października 2012

250.





Sprzątamy.
Lekko.
Wszystko w pionie.
Nic nie boli.
Co za różnica!

*

Zawsze przed wyjazdem na chemię, naświetlania - musiałam posprzątać mieszkanie na błysk prawie. Pranie zawsze zrobione, kwiatki podlane, kurz nawet starty. Pościel zmieniona, koszule wyprasowane, naczynia pozmywane czekały grzecznie na suszarce.
Jakbym się bała, że nie wrócę..
Ale nigdy nie wiadomo, co i jak...?
Pamiętam pierwszy wyjazd na chemię do kopernika - zupełny obłęd przeżywałam.
Nie wiedziałam NIC.
Nie znałam NIKOGO, kto by mi mógł pomóc.

Wtedy powroty są łatwiejsze - mogę bez wyrzutów sumienia zalegnąć na kanapie i spać.
Dziś tak właśnie zrobię - zasnę na cały łykend.
W posprzątanym, wypranym, poukładanym domu.
Moje własne Katharsis.

*

Zabieram ze sobą poduszkę! Tą od kręgosłupa!
...





środa, 24 października 2012

249.

Wizyta w Wieliszewie za mną.
Pod drzwiami siedząc myślałam o Was.

Patrząc na panią z balkonikiem, na panią na wózku - myślałam o sobie. Czy ja też..? Kiedyś..?

Szybko wróciłam na moje Tu i Teraz.
Sprawy się mają wdzięcznie. Mam swoją pomoc życiową - gorset.
Mam wielkie ułatwienie w poruszaniu się (po domu), staniu (przy garach), mogę sama sprzątać, zmywać, gotować, latać na zakupy, bez kary w postaci bólu i długiego leżenia...ech...dostrzegam wielką różnicę w życiu z nim, a w życiu bez niego...

Dziękuję! ...

Tym wszystkim, którzy w tej sprawie "maczali palce".
Dziękuję Czarodziejkom !
Dziękuję , dziękuję, dziękuję!

*

Jeżeli chodzi o moje co dalej - w najbliższej przyszłości mam do zrobienia tomografię komputerową klatki piersiowej, brzucha i miednicy. A potem prawdopodobnie chemia. To potem odkładam na potem. Dziś Zoladex, w piątek Pamifos. Jestem zaopatrzona po zęby we wszystko, co mi niezbędne, by to wszystko przetrwać, więc po prostu zaciskam zęby i idę dalej.

Dodam jeszcze o małym, niezbędnym drobiazgu umilającym życie - poduszka lędźwiowa ortopedyczna - cudowny wynalazek pod plecy, idealnie nadaje się do jazdy samochodem, do siedzenia przed komputerem, wszelkiego innego siedzenia. Komfort Kochani, komfort! Polecam wszystkim!

*

Ubrana, uczesana, wygodnie umoszczona idę zmagać się ze służbą zdrowia, badaniami, zastrzykami, tabletkami i kroplówkami. Za tą wygodę dziękuję Wam raz jeszcze! Muah!



niedziela, 21 października 2012

248. sabat



Piątkowo-sobotnia noc niczym zaczarowana.
W ciemności wypatruję czasu.
TEN czas nadchodzi.

Wpadam w objęcia pięknej, uderzająco podobnej do Doroty Segdy Elw.
Rozmawiamy niczym stare znajome, otoczone starymi zdjęciami.
Dzieci zapoznane ze sobą siedzą na podłodze grając w Jaki to znak.
Czekamy.
Czekamy na drugą z czarownic, podobną z kolei do Esmeraldy z Dzwonnika z Notre Dame.
(Esmeralda się spóźnia, gdyż zapewne czaruje tort urodzinowy dla Syna)
Ale jest! W objęciu Jej długich, czarnych włosów i perfum zasiadamy przy kawie.

W atmosferze kawy z mlekiem, okruchów z ciasta drożdżowego i muzyki w tle - rozmowom nie ma końca.
Dyskusje z pełną gestykulacją , wymiana doświadczeń, podobne spojrzenie na świat - kradnie nam czas.

od lewej Esmeralda, czyli Viki, Ksena , czyli ja i Dorota Segda, czyli Elw 

Dziękuję Wam Czarownice za odwiedziny :) <3



piątek, 19 października 2012

247.






Czy wiecie, że jutro jest Biała Sobota ?
Czy mam Was namawiać na odwiedzenie swoich regionalnych ośrodków onkologicznych w celu zbadania cycków i podwozia?
Czy nie muszę Was namawiać, bo wiecie? Czytacie blogi po prawej stronie? No. To już widzę jak badacie i macacie!

Jutrzejsza sobota jest w ogóle wyjątkowa. Kiedy Wy będziecie robić przegląd , ja będę sączyć kawę na kanapie w realu. Wirtualna kawa nam nie wystarcza! Przyjadą do mnie czarownice odczarować złooo. Moje piękne, mądre czarownice. Będzie sabat.

Także ja się bawię, a Wy się badacie!
Potem ja będę się badać, a Wy będziecie spokojnie sączyć kawę.
Relacja z sabatowej soboty już wkrótce!
Na Wasze relacje z białej soboty czekam w skrzynce pocztowej : ksena@op.pl.



środa, 17 października 2012

246.

Tłoczno tu na stronie :>
Ale to miłe.

Za tydzień we wtorek (23.10) mam konsultację u chemioterapeuty w Wieliszewie.

Podchodzę z kamienną twarzą do tego. Bo przecież czego innego mam się spodziewać?
Od chorowania na raka nie ma urlopu. Niestety.

*

Młoda ma napięty grafik ostatnio. Kółko teatralne, religia w innym mieście, basen, taniec. Jest szczęśliwa, choć nieco zmęczona, WIDZĘ to. Ale ona z tych, co zawsze będą się wypierać, że nie jest różowo, tylko kolorowo. Ale w tym napiętym grafiku jest czas na wariactwa z matką. Wczoraj tańczyłyśmy w pokoju.
- Mamo, mamo, a nie boli Cię? 
- Ależ skąd - a pomyślałam, że nie , wcale, tylko mnie napierdziela....
Pod wymówką, że się zmęczyłam, bom stara, ułożyłam się na kanapie i śmiałam się do łez z "tańców".
Cudzysłów, ponieważ Wy nie wiecie, ale ja wiem, że Młoda to taki mały, drewniany "pajacyk".
Tyle, że bez długiego nosa. Najukochańszy mój mały pajacyk...


*

Na deser zostawiam cudowny kawałek od cudownej kobiety :



sobota, 13 października 2012

245.





Demencji ciąg dalszy.
Zapomniałam dawki przeciwbólu na noc.
Myślałam, że rano nie wstanę. (ohydnie bolało, jakby mi ktoś wyrwał kawałek kręgosłupa)
Jak to możliwe?
Że po pierwsze zapomniałam, a po drugie, że organizm tak szybko się przyzwyczaja do narkotyków?
Teraz jem je pod nazwą poltram.
Spisują się.
Starczają na jakieś 18 godzin :>

*

Znalazłam na twarzoksiążce ciekawą , niby chińską sentencję :







... że też sama na to nie wpadłam wcześniej ;>


piątek, 12 października 2012

244.

Fryzjer.
Najlepszym przyjacielem kobiety.
Uwielbiam swoją fryzjerkę, najwięcej za masaż głowy , pachnące odżywki i muzykę, gdy nie szumią suszarki.
Od razu mi lepiej.

*

Widzę, że sobie zablokowałam komentarze pod poprzednim postem, dostałam kilka mejli w tej sprawie.
Niestety, zaczynam cierpieć na jakąś demencję.
Niedługo zacznę Wam wmawiać, że Was tu nie ma.
Ech.
Miłego łykendu, bez niepamięci. !



243.

Posłuchaj, to do Ciebie :



*

Markery są podwyższone, czekam na opinie medyków, co dalej.
Kiepskie dni są teraz. Takie płaczliwe. Nie przez markery. Po prostu. I.. Nie lubię. !

poniedziałek, 8 października 2012

242.




Pojechałam z rana pobrać krew na markery. Jak zwykle żyły bawiły się w chowanego i zostałam pokłuta eksperymentalnie w celu odnalezienia czegoś zdatnego do wysłupania choćby odrobiny.
Pod względem fizycznym przyzwyczaiłam się do ciągłego podkłuwania mnie co jakiś czas.
Jednak takie małe, niewinne badanko , jakim są markery - powoduje nieustający ucisk w czaszce i wzrost ciśnienia. Żeby nie myśleć na zapas, zajęłam się wyżywaniem pedagogicznym, podsuniętym super pomysłem przez Paniąstarszą. Zaczęłam wczoraj wieczorem. Ku niezadowoleniu Młodej.
Życie bywa brutalne. Nawet jak się myje zęby.

*

Jako uziemiona istota na kanapie zdarza mi się wieczorem na czymś zawiesić oko w TV. W niedzielne wieczory jest to z reguły zawsze "Czas Honoru". Uwielbiam z kilku względów. Nie o tym będę pisać. Nie ja jestem od recenzji. Wczoraj sobie uświadomiłam prostą rzecz. Zakładam, że znacie w miarę historię naszego kraju ;> , łatwo nam nigdy nie było. I mimo, że wojna się skończyła - Polacy i podziemie ciągle walczyło. A miało być tak pięknie - powrót do domu, machanie flagami, kwiaty, odbudowa kraju z pieśnią na ustach. O ofiarach tych dni się nie mówi. O szpiegach, donosicielach i ubekach też nie.
Tak samo jest z rakiem.
Oficjalne zakończenie leczenia, feta, kwiaty, szampan, konfetti.
Uznają Cię wszyscy za zdrową.
Ale o toczonych bitwach w środku wiesz tylko Ty.
Przecież jesteś silna jak państwo polskie.
Sojusznicy są, ale jakby ich nie było.
W pracy tylko czekają, aż się potkniesz.
I walczysz.
Walczysz. Do znudzenia.
Aż czujesz zmęczenie nieustającą walką, dbaniem o siebie, czuwasz, ale przysypiasz.

Wróg Cię atakuje.
Zdziwiona otwierasz oczy , potrząsasz głową, z uśmiechem przez łzy podnosisz się i walczysz.
A co w środku?
W środku krwawi Ci serce, otwierają się rany, czujesz, jak broń wyślizguje Ci się z rąk.

Walcz! Nie poddawaj się!
Truizm, truizm, truizm.
Ale co innego można usłyszeć?

sobota, 6 października 2012

241.

 Znalazłam ciekawy artykuł na kobieta.wp, podzielę się z Wami. Pogrubione frazy to "moje" - dokładnie te same odczucia.
Do rakowców - czy to są TE same punkty?
Do zdrowych - czy Wy też możecie się zastosować?


Oto 10 najważniejszych rzeczy, których można nauczyć się od ludzi, którzy wygrali z chorobą. Z ust mię wyjęte:

1)Ludzie, którzy przeżyli raka, są pewni siebie w arogancki i wręcz irytujący sposób. Nie przejmują się niczym i nikim. Mówią, co myślą. Nie przepraszają. Nie wstydzą się swojej łysiny po chemioterapii. Nie martwią się krytyką pod swoim adresem. Czują się królami życia, bo wygrali ze śmiercią.

 2)Nie obchodzi mnie, co myślą inni!
Ludzie, którzy przeżyli raka przestają żyć tak, żeby zadowolić kogokolwiek. Już nie przejmują się tym, co myślą o ich postępowaniu inni. Po spotkaniu ze śmiercią, wojna ze złośliwą teściową czy konfrontacja ze znienawidzoną szefową wydaje się już tylko niewinną gratką dla dzieciaków.

 3)Potrafię powiedzieć "nie"
Ludzie, którzy przetrwali chorobę nowotworową, uczą się być asertywni. Odmówią, jeśli nie mają ochoty pójść na przyjęcie - nawet jeśli wszyscy mówią, że "to wypada". Będą unikać towarzystwa, jeśli chcą pobyć sami. Szefowi odmówią wykonania idiotycznego zadania. Nie ulegną presji i nie zrobią niczego, co jest wbrew ich woli. Powiedzieli "nie" chorobie - reszta to pestka.

 4)Umiem wyrażać emocje!
Walka z rakiem to także walka ze swoimi słabościami. Kobiety, które wygrały z nowotworem nauczyły się swoje emocje wprost. Jeśli są złe, okazują to. Niczego nie udają. Szybko się złoszczą i szybko denerwują. Wiedzą, że najgorsze jest tłumienie uczuć w sobie. Ich wyrażanie jest zdrowe.

 5)Nie mam obsesji na punkcie wyglądu!
Za grube uda, fałdki na brzuchu, nowe zmarszczki, za małe cycki, za duża pupa? W obliczu śmierci to naprawdę nie jest ważne. Dbałość o siebie - tak, ale nie obsesja na punkcie perfekcyjnego wyglądu.

6)Dbam o swoje zdrowie:
Jeśli wygrywasz z rakiem, zaczynasz dbać o swoje zdrowie dużo bardziej niż wcześniej. Przestajesz palić. Pijesz z umiarem. Dbasz o wagę i zdrową dietę. Oklepane? Możliwe, ale ciężka choroba uświadamia, jak kruche jest życie i jak ważne zdrowie.

 7)"Kocham cię"!!
Kiedy uświadamiasz sobie, że każdy dzień może być twoim ostatnim, słowa nabierają zupełnie innego znaczenia. Nagle zdajesz sobie sprawę, że możesz nie zdążyć powiedzieć ważnym ludziom tego, co do nich czujesz. Wyznanie: "kocham cię" naprawdę nic nie kosztuje.

 8)Zrób to teraz!
Lubimy odkładać wszystko na bliżej nieokreślone "później". Zarówno przyjemności, jak i trudne decyzje. Nowotwór sprawia, że zaczynamy żyć dniem dzisiejszym. Liczy się tylko tu i teraz. Bo jutra może już nie być.

 9)Kocham ryzyko!
Rak uświadomił wielu kobietom, że warto korzystać z życia i robić rzeczy, na które zawsze brakowało im odwagi. Dlatego po wygranej walce decydują się na ekstremalne przygody: skok na bungee, lot szybowcem czy podróż dookoła świata. Bo kiedy, jeśli nie teraz?

 10)Pieniądze to nie wszystko!
Dobra praca, kariera i fantastyczne pieniądze? Kiedy okazuje się, że jesteś chora, stan konta i luksusowe wakacje przestają mieć znaczenie... 

 *

Ach, ten blogger, można go ustawiać, przestawiać, on pisze, ja śpię... Miłego łykendu !



piątek, 5 października 2012

240.



Czasami lepiej jest spać
W cieniu ogrodu dzikich traw
We śnie budować nowy świat
Czasami lepiej spać ...


Śpię bez opamiętania. Jesień czy rak?


 NIECH CI SIĘ PRZYŚNIĄ DZIKIE DRZEWA
NIECH CI SIĘ PRZYŚNI KWIATÓW RÓJ
NIECH CI SIĘ PRZYŚNI LEŚNY SKRZAT
NIECH CI SIĘ PRZYŚNIĘ JA

 ...tylko zaśnij...

Śnią mi się różne głupie głupoty. Tramal czy zmęczenie materiału?


Nieważna jest pora dnia. Może to być 10 rano, 12 w południe, przed obiadem, po obiedzie.
Teraz nawet nie szukam powodu. Po prostu się kładę i nakrywam koc na głowę. Jest 20? O, to czas na spanie. Mogę się założyć, że zasypiam szybciej od Młodej! Kiedy mówię dobranoc Mężowi o swoich wczesnych porach - widzę w Jego oczach żal i niedowierzanie, szybko zakrytymi troską .
Śpij, kochanie, śpij.

Bo kiedyś szłam spać ostatnia. Tak w okolicach północy. Ale to było kiedyś. A teraz... pójdę się zdrzemnąć...




wtorek, 2 października 2012

239. wieża bubel

Moje idiotyczne - ironiczne poczucie humoru powróciło. (dla jednych takie, dla innych owakie)
To oznacza , że mam się coraz lepiej. ;/

Marzy mi się mieć osiemnastoletnią naiwność, że świat jest piękny, ludzie życzliwi, a zdrowie po prostu jest.
Niestety, bagaż, jaki nam ktoś dostawia wraz z wiekiem - coraz bardziej mnie irytuje.
Zmierzam do tego, iż stara jak świat prawda , że światem rządzi kasa, władza i dupa - jest zadławioną i gorzką codziennością chleba naszego powszedniego. Układy, układziki, rączki obślinione, oczka puszczone, poklepywanie po pleckach, kolacyjki - nijak się ma do mnie. Niestety.
Tacy jak ja "kariery" nie (z)robią.


Szkoda mi Moich Bliskich, którzy w "korpo" zderzają się z tym na codzień. Człowiek człowiekowi szmatą.
Początek jest w domu. Kręgosłup moralny pionizują rodzice. Podobno.
Potem w szkole dalej - konkurencja, wyścig, złośliwe uśmieszki z napisem : ja jestem lepszy na czole.
Potem praca, w której podobno się pracuje. Zanim się zorientujesz, już jesteś wplątany w jakiś układ, umowę, coś - za coś, ja tobie, ty mnie, wiesz, rozumiesz.
Nie wierzę, że nikt z Was tego nie przerabiał? Lub nie spotkał takiej żmijki , co to na jej widok dostawało się torsji, spluwało pod nogi, takiej, co po trupach do celu..?

I tu moja ściana i powrót do siebie.
I moje ulubione zdanie niejakiej Sałygi : Jestem szczęśliwa, że zachorowałam. 

Gdyż omija mnie budowa wieży bubel.