(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

piątek, 29 sierpnia 2014

413. gorzkie żale część 2, ostatnia



Wracam do domu 12.03.2011r. wypełniona szczęściem, bo oto zakończyłam leczenie radykalne (chemioterapia, operacja, chemioterapia, radioterapia, początek hormonoterapii).
Pamiętam swój powrót do rzeczywistości.
Były kwiaty, wino i śpiew.
Odpoczywam, włosy rosną, zaczynam ogarniać od nowa życie.
Bo nagle coś zniknęło.
Harmonogram się zmienił.
Wyjazdy się skończyły.
Znajomi pukają się w czoło, co ty gadasz, najgorsze za tobą, weź się ogarnij, jesteś zdrowa, może nawet do pracy pójdziesz.
Wracają znajomi. O, jak ładnie ci w tych włosach (nienawidzę jeża, ale głupawo się uśmiecham), a czemu jesteś zmęczona, przecież już tyle czasu minęło, po co robisz badania co chwilę, jeszcze coś znajdziesz.
Jest impreza, wszyscy się bawią, ja nie mogę.
Boli mnie to, boli mnie tamto, wracam do domu się położyć.
I już wiem, że nie dam rady dotrzymać kroku za zdrowymi.
Czuję się, jakbym przebiegła maraton, ciągle zmęczona, ciągle sfrustrowana, ciągle samotna w tłumie.

Pyk.
Są przerzuty.
Zapada cisza.

Staję się towarem mało atrakcyjnym towarzysko.
Słyszę szepty z tyłu: do kości, tak, pojechała do szpitala na jakieś lampy, podobno kręgosłup...
Znowu wracam do punktu wyjścia.
Znajomi, którzy bawili się ze mną przy grillu - zamknęli drzwi.
Po co im koleżanka z rakiem, niepijąca, nierozumiejąca ich potrzeb.
Stop. To oni - zdrowi - nie rozumieją moich prostych życiowych potrzeb.
Znajomi tacy to, a tacy, nasi wspólni, moi, pytają MM - jak Madzia?
Rodzina dzwoni do Teściowej: jak Madzia?
Srak!

Nie lubię już słuchać, że ktoś NIE WIE, jak rozmawiać z chorym!
Czy jestem inna, niż zdrowi? Nie wiem, mam rogi na głowie, zarażam, jak kichnę, nawet przez telefon?
Dlaczego traktuje się rakowców jak trędowatych? Czego się boją zdrowi? Czego ja chcę?

Chcę, żebyście wiedzieli, że warto być, pytać, pisać - co mogę dla Ciebie zrobić? Mogę Ci jakoś pomóc?
Oferuj tą pomoc, bo wiedz, że chory sam nie poprosi, bo nie chce nikogo obciążać swoją chorobą.

Bądź szczery. Nie okłamuj mnie, że będzie dobrze, bo tego nie wiesz. Mów, nawet to, że nie wiesz, co powiedzieć, ja też mogę mieć z tym problem, prawda?
Rozmowa nie musi się "kręcić" wokół sraka.

Nie wyręczaj mnie we wszystkim.

Nie pouczaj.

Nie naciskaj na siłę potrzeby spotkania, nie zmuszaj mnie, ani tym bardziej siebie.

Nie lituj się, większość tego nie lubi i nie mów: nie widać, że jesteś chora/y. Sprawiasz, że chorzy myślą, że ktoś tu nie dowierza chorobie.

Nie udawaj, że jest wszystko w porządku. (źródło: KLIK)

*

Przez 4 lata mojej choroby kilka osób same do tych wniosków doszły.
Mam w tzw. "realu" garstkę ludzi, na których mogę całkowicie polegać. I tylko na nich.
Reszta gwiżdże w cieniu i obserwuje, czy padłam, czy powstałam. Przykre.
Nie chcę takich znajomych.
Spuszczam wodę. Czy stąd słychać?

Mam wirtualne MOCe, smsy, @, telefony, zwykle niestety nieodebrane - dodaje mi to wszystko sił.
Bez tego bloga nie poznałabym smaku pomocy i zrozumienia.
Jak to możliwe, że obcy więcej da z siebie, niż "najbliżsi" z otoczenia?
Czuję, autentycznie czuję Wasze ciepłe o mnie myśli!


DZIĘKUJĘ za każdą literę dla mnie.
WIERZĘ, że dobro powraca.
UFAM, że mnie (z)rozumiecie.

<3


fb - DobraFotografia



niedziela, 24 sierpnia 2014

412. sobota, niedziela, poniedziałek NF1 wlew 2, cz.2.



mgła to tylko pozory

nieobecnym wzrokiem
rozbieram
moje żywioły

tylko
pusta przestrzeń
przede mną
a przecież
jeszcze nie umiem latać
mam połamane
włosy

szepczesz do mnie
że nieważne
że potrafię
odejść
tylko muszę odpiąć pas
od szyi
prze-życia

*


Śnię o umarłych. To przez morfinę.
Nie zawsze są to kolorowe sny.
Napisałam to, ponieważ przez mój umysł przedziera się jak mgła wizja poniedziałku.
Robię co mogę, odpycham nogami myśli o TYM, ale słabo mi idzie.



Zajmuję ręce, nogi, umysł, prowadzę w sobotę dom.
Na odpoczynki.
Nikt mnie nie powstrzyma i nie polecam generalnie wyręczać chorego, jeśli ma ochotę zrobić coś, przydać się, choć na chwilę poczuć się jak normalny człowiek.
Każdy drobiazg ma znaczenie.

*

Krótka, przyjemna wizyta Przyjaciółki daje mi poczucie bezpieczeństwa.
Rozmawiamy o głupotach, mężach (:D), dzieciach, pracy, trochę o chorowaniu.
Jestem spełniona, trochę zmęczona.
Choć z tyłu głowy myśli nie śpią, ja próbuję. Je uśpić.
Żyć z nimi. Dzielić się, żeby trochę tego balastu zdjąć.
A niedziela...dniem odpoczynku.
Podsypiam między posiłkami, trochę spaceruję, obserwuję krople deszczu na szybie.
Jedną ręką pakuję się na jutro.
Drugą przytulam Młodą, krzyżując zamglone spojrzenie z MM.
I tak trwamy.

Zbieram MOCe.
Pachnące, bo przywołałyście cudowne aromaty na blogasia :).
Dziękuję.
Na Was zawsze mogę liczyć.

<3






czwartek, 21 sierpnia 2014

411. czym pachniesz?



Zazdroszczę Młodej lekkości i łatwości wyboru.
Zwłaszcza, jeśli chodzi o artykuły szkolne.
Bierze towar Jej potrzebny, nie patrząc na cenę np.
Od patrzenia na ceny jestem ja...!

Ale nie mam serca Jej odmówić kolorowego plecaka.
Udając złość, zerkam w uśmiechnięte oczy i już sobie przypominam to uczucie, kiedy byłam w Jej wieku.
Chcę dać Jej więcej, ale dozuję.
W domu odpakowywanie, segregowanie, pakowanie, przymierzanie.
Szczęśliwa i beztroska buzia.
Ja zmęczona, ale wypełniona po brzegi chwilami beztroski.

*

Chciałyście o pachnidłach pogadać?
Słucham, proszę? Kto czym szyję spryskuje co rano, tudzież po kilka razy na dobę?
Otworzyłam swoją szafkę, a tam same przeciwności.
Wszystkiego po trochu, czyli zapach "idzie" u mnie w parze z porą roku.
Pewnie wynika to z faktu, że jestem normalna inaczej ...

Pewne jest jeszcze jedno - obowiązuje w moim domu kolejność taka: najpierw mycie, potem pryskanie (się), nigdy odwrotnie :D.
Nie jeżdżę środkami komunikacji publicznej i nie mam w związku z tym żadnych doświadczeń, ale Wy na pewno macie jakieś historyjki w zanadrzu dla mnie?

Chętnie posłucham, zawinięta w koc, z ciepłą herbatą. W razie, gdybym zasnęła, szturchnijcie mnie nieco.








wtorek, 19 sierpnia 2014

410. chcę spać...



Jestem odurzona ilością rzeczy, które dzieją się obok mnie, ze mną w roli głównej.
Jest tyle historii do opowiedzenia, a klawiszy i sensu myśli tak mało.
Jedna popycha drugą, kłócą się o miejsce po akapicie.
A ja, bezradnie w chaosie ich gonitwy, jestem luźno zamyślona.

Marzenia się spełniają.
W niedzielę wypowiedziałam do mojej Przyjaciółki głośno, co chcę dostać w prezencie od MM na jakąś gwiazdkę, a On następnego dnia przywozi mnie zwariowaną z bólu ze szpitala i wręcza mi płytę Natalii Sikory BWB Experience, kolejny prezent z okazji rocznicy ślubu. Z żądaniem następnych. Rocznic.
Balsam dla mojej zbolałej duszy.
1 cd wysłuchałam wpatrzona w niebo za oknem, leżąc na podłodze, dając taką moc w głośnikach, że pół domu słyszało, że oto wróciłam z chemii.

Spędziłam w piekiełku onkologicznym 9 godzin.
Nie chce mi się nawet tego opisywać, ani komentować, jak wygląda leczenie rakowców TAM.
Czułam się jak pies w schronisku, gdzie pracują wolontariusze, co jak nikt nie widzi, to dają psu kopa w dupę.
Przecież i tak się nie poskarży?

*

Jestem dzisiaj takim wynilałym, starym, zmęczonym psiakiem.
Z podkulonym ogonem liczę tabletki, wybieram te, po których zasnę i zapomnę o zatroskanych oczach Młodej, której moja choroba odbiera beztroskie dzieciństwo, Teściowej, która nie wie, co zrobić, żeby mi pomóc i MM, który dusi się pracą i może mi podać co najwyżej herbatę.
Chowam się.
Robię krok do tyłu.
Chcę znowu spać snem bez snu.







...








niedziela, 17 sierpnia 2014

409. list do M.







Mężu Mój !


Tkwię w szczegółach sprzed 12 lat.
Kiedy życie stało przede mną otworem i wołało : bierz, co chcesz, jesteś wolna, jesteś sobą, idź pod prąd.
Pod prąd szłam zawsze, dlatego jestem tu, gdzie jestem, z Tobą. 
Składaliśmy przysięgę przy Bogu, słońcu i naszych przyjaciołach.
Ufnie patrzyliśmy w przyszłość, wierząc, że nasze życie będzie inne od naszego.
Udało się. 
Stworzyliśmy dobrą, normalną, ciepłą rodzinę.
W poszukiwaniu siebie rzucaliśmy czasem talerzami, przychodziły burze i tak samo szybko odchodziły.
Umieliśmy się dogadać.
Poznałam Ciebie, przeglądając się w Twoich oczach.
Od nich się przecież zaczęło...
Poranione dusze przyciągnęły się wzajemnie, dając sobie wszystko, co tylko można oddać. 
Jesteś moim Ojcem, Przyjacielem, Kochankiem, Mężem, Jesteś Wszystkim, co mam. 
Dałeś życie Młodej, dając i mnie nowe życie. 
Trwasz na swojej warcie dniami i nocami.
Czuwasz nad moim snem, bojąc się, że umrę we śnie. 
Opiekujesz się mną, odkąd pojawił się srak. 
Nie uciekłeś.
Zraniony, ale zawsze na posterunku. 
Nakarmiony do syta wspomnieniami. 
Byliśmy zawsze razem, spędziliśmy tysiące godzin na rozmowach. 
Dzisiaj rozumiemy się bez słów, Ty wiesz, czego ja pragnę, nawet sama o tym nie wiedząc.
Zastanawiam się, jak długo można wytrzymać życie z chorą na sraka?
Bo kiedy ja odejdę, zostaniesz tu z Młodą i będziesz dalej walczył.
Wiem jednak, że dasz radę. Tylko żal utraconych dni i nocy. Z muzyką, ustami przy uchu, dobrym winem i rozmowami, rozwiązywaniem supełków życiowych zakrętów.

Kocham Cię tak mocno, że żadna litera nie jest w stanie tego wyrazić. 
Dziękuję Ci za tyle lat przy mnie.
Życzę sobie następnych, ale wiem, że moje życie to nie koncert życzeń...
Wierzę, że jeszcze będziesz szczęśliwy.
Gdzieś na jakimś zakręcie czeka na Ciebie wiara, nadzieja i miłość.

Tymczasem, będę przy Tobie najdłużej jak będę mogła. 
A wiesz, że ja jak czołg, będę pokonywać kolejne progi, żeby tylko "wyciągnąć" jak najwięcej chwil, najdłuższych nocy, najwięcej, choćby najkrótszych dni.
Nauczyłeś mnie, jak żyć nawet z zawiązanymi oczami.
Jak walczyć, zagryzać zęby i nie dać się zabić.

Jesteś Moim Oddechem, by żyć...


Magdalena





środa, 13 sierpnia 2014

408. gorzkie żale cz.1, czyli etap pierwszy choroby, kiedy ból jest krzykiem...


Podróżuję po YT.
Zanurzyłam się w latach 90. ub.wieku (jak to ładnie brzmi).
Każda piosenka niczym osobisty, bogaty i obszerny pamiętnik.
Jakieś wspomnienie, ulotne niczym chwila szczęścia...
Dotyk przeszłości, z której chcę pamiętać tylko to, co dobre, wesołe i moje.
Dziękuję tym, którzy czytają mojego bloga, znają mnie z dalekiej przeszłości, wspominają mnie czasem, mam nadzieję, że nie tylko źle ;)

*

W czasie owej podróży otwierają się czasem rany.
Najgorzej chyba z tymi świeżymi. Bo te stare mają blizny i długie lata zapominania za sobą i ciężko je ot, tak otworzyć.
Rany zadane przez przyjaciół, znajomych - bolą i bez wspominania.
Domyślacie się, że mam ŻAL.
Kiedy usunięto mi pierś - razem z nią usunięto mi znajomych, ktoś wcisnął Delete, zmiótł pod dywan, cześć pracy, na razie, trzymaj się, pa.
Rozejrzałam się wokół i oniemiałam. Płakałam. Czułam się gorsza, brzydsza, samotna. Ze swoją łysą głową, brakiem cycka, słabością ciała...zostały przy mnie osoby, po których nigdy bym się tego nie spodziewała. To był mój montewerest. Nie wpadłam w depresję, ale bardzo przekartkowałam "znajomości".
Nie dziwiły mnie odwrócone głowy,
milczący telefon,
pusta skrzynka mejlowa,
zmartwione miny Moich Swoich.

Podniosłam się.
Kilka osób nie wytrzymało swojego odwrócenia. Usłyszałam "przepraszam, nie wiedziałam/em, co powiedzieć, spadło na mnie tak nagle, to niemożliwe, taka fajna dziewczyna, bałam/em się odezwać, nie chciałam/em przeszkadzać"
Qr...
Jestem takim samym człowiekiem, jakim byłam, zanim zachorowałam!
Dlaczego traktujesz mnie, jakbym trąd miała?
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Dlaczego nie zapytasz, w czym mi pomóc? Czy czegoś potrzebuję ja lub ktoś z Moich?
Dlaczego uważasz, że skoro mam raka, to tylko o nim mogę rozmawiać? (pyt. do mojej "koleżanki z  pracy")

Jest mądre powiedzenie: oceniam ciebie względem siebie.
Dzisiaj ośmielam się wykrzyczeć kilka tych słów! Może do kogoś dotrze, że Ci z rakiem - to ciągle te same osoby, które znaliście sprzed choroby i które nie potrzebują Waszej litości, a co za nią idzie - odstawki.

CDN

<3


niedziela, 10 sierpnia 2014

407. jestę



Wypchnęłam nogami i ręcami Teściową z DOMu.
Wsadziłam w autobus i kazałam mu jechać do Jej Córki.
Na dwa dni!
A co! Ja nie dam rady?
Dam.
Gotuję trochę na skróty, minimalizuję wysiłki, nastawiając maksymalne wyżywienie dla Moich :-D.
Jestę sprytna, bo...
...no dobra, trochę mi Teściowa naszykowała do garów...
:-)

*

Miałam w pewien dzień w tygodniu ZA-krótką wizytę pewnej bardzo mi znajomej Fariatki.
Kobieta z klasą, zrobiona na bóstwo, nawet jej tablica rej. samochodu wzbudzała zainteresowanie w moim domu. Przegadałyśmy cały dostępny nam czas, jakbyśmy znały się od dzieciństwa.
Dziwne to. Znając się za pomocą literek przez lat kilka - można się porozumiewać bez słów. Bez zasłony wykreowanego wizerunku, bez niepotrzebnych dodatków, ą i ę, mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć:
Tym razem intuicja mnie nie zawiodła!
Bo czasami uśpiła moją czujność i dawałam zwieźć się pozorom.
Jak w życiu - po ogłoszeniu "wyroku" - bardzo się szeregi "znajomych" przerzedziły. Bardzo.
Ale o tym kiedy indziej (zbieram zapasy jadu i żalu :P)

*

Dostaję od Was zapytania o Młodą, a i czasem o Jasia Chustkowego.
W jednym i drugim cudownym Przypadku odpowiadam Wam - oboje mają się dobrze, chodzą do szkoły (oprócz wakacji oczywiście) i jedyną ich wadą jest to, że za dużo wiedzą.
Są mądrzejsi od rówieśników, bardziej wrażliwi, czasem zagubieni, ale DAJĄ RADĘ. Naprawdę.
Jestem z Nich dumna.
I choć pod powiekami mnożą się nieskończone ilości łez - przełykam to, nie pozwalając sobie na swobodę obyczajów w obecności Młodej.
Nie zawsze bynajmniej.
Nie lubię, kiedy Ona mnie pociesza.
To ja do cholery jestem od wycierania nosa! No!

Czas na obiad.
Zapraszam do wspólnego stołu.
Pogadajmy chwilę, siorbiąc rosołek, a potem chodźmy na lody!

Niedzielo, trwaj!
Otulaj zapachem DOMu.
Mojego, Twojego, Ichniego i Tamtego.
Żyjcie razem, nie obok siebie.
Takie słowo na Niedzielę.

Ściskam Was ♥...

środa, 6 sierpnia 2014

406. zieff



Kolejne "nowyny"... jak można być takim głupim pismakiem?

Jak się mam?
Do - ni - czego.
Chemia zbiera żniwo.

Konkretnie to nie mam na nic ochoty, na nic sił, a surfowanie po necie mnie osłabia.
Czytam straszne rzeczy: a to mąż chorej na raka czeka, aż ona umrze, bo jak nie rak, to on ją wykończy, a to ludzie w pracy się irytują w obecności chorych, właściwie to już nie chorych, skoro na chemie nie jeżdżą, co nie? To czemuż to narzekają? Zdrowi? To harować, bo wszyscy już mają dość zastępowania "zdrowych". No!
(autentyczne przykłady z życia, zaczerpnięte z fejsbukowej grupy wsparcia ze srakiem, ale tam się źle dziejeeee!!! Nie polecam! Ciągle się kłócą, wypisują, wracają, mają pretensje o brak lajków, znowu obrzucają literami i tak w koło).


*

Dobre wieści są tylko takie, że śpię w nieskończoność.
Młoda pilnuje snu mego czytając w fotelu.
A jeśli przysnę nad komputerem, zawsze mnie ktoś od niego odłączy :-D.
Mam całodobową opiekę zapewnioną, nie martwcie się o mnie.
Nawet jak utknę w łazience - jestem poszukiwana i zlokalizowana :-D

Kocham tych Moich Swoich, co ja bym bez nich....

Kochajcie Swoich! Przyjrzyjcie się, czy nie potrzebują czasem się przytulić, czy pogadać.

Niech Wam nikt z ramion się nie wyślizguje!








...I nie zatopi nas
pokusa ani strach
A jeśli zerwie dach
huraganowy wiatr

Lądu toń
ochroni dom
Lądu toń
ochroni dom



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

405. NF1 część druga...










Taka sytuacja:

Niedzielny poranek. Jedziemy na nabożeństwo. Ja, Młoda, Teściowa.
Wysiadamy z auta.
Zwracam się do dziewczyn: ja siedzę całe nabożeństwo (bo siedzę), więc - tu do Młodej - będziesz wiedziała, kiedy wstać, powiesz Babci? (babcia niekoniecznie oblatana, katoliczka, okazjonalnie jeździ z nami na nabożeństwa).
Nie słyszę odpowiedzi.
Młoda trzyma ręce w kieszeniach i wzrusza ramionami, obrażona na mnie, bo kazałam założyć jej spódniczkę przed wyjściem, wiem to, wiem!
Podnosi mi się ciśnienie, niewypowiedziane słowa grzęzną, bo przecież przyjechałam do kościoła, przyjąć Komunię i pomodlić się.
Zaciskam usta.
Proszę, jestem rozczarowana.
Kiedy, odkąd, dlaczego, po co dzieci dorastają?
Czy nie mogą być słodkie i niewinne w tych -nastych latach?
Czy bunt, fochy i pyskówki muszą być wartością bezwzględną?

Muszą.
Byłam kiedyś nastolatką.

I tak oto sama sobie odpowiadam na pytania.
I jestem po słowie z Młodą.
Tak dla przyzwoitości.

*

Weekend był najcudowniejszy z cudowniejszych :)
Nie ma takiego słowa, który oddałby choć część uczuć, jakie czuję...
Gdyby tylko nie ten poniedziałek, na dźwięk którego żyła, która uległa przepaleniu po ostatniej chemii, dosłownie aż się skręca od mrożącej ją krwi ze złości i strachu.
Uruchamiam przycisk PLAY.
Odpalam MOCe maksymalne.
Zaklinam rzeczywistość.
Omawiam modlitwy.
Słucham energetycznej muzyki.





Opuszczam bezpieczny dom.
Czas na starcie.
Jestem uzbrojona po zęby :>

<3





piątek, 1 sierpnia 2014

404. w pocie ...



...czoła
wycieram czoło.
Nic nie robiąc, nie ruszając się, ledwo oddychając,
czuję pot między łopatkami.
(nie mogę się chłodzić prysznicem, gdyż mam wielkie bóle potem...
tylko ciepła woda mi zdrowia doda!)

*

Nie oglądam tefałen24, ale w necie znalazłam TO.
Najbardziej mnie urzekł pomysł o prześcieradle w zamrażalniku :D
Tyle nocy zmarnowanych...ech.

*

Przeczytałam wszystkie wasze odpowiedzi na moje wątpliwości.
Rozważałam po kilka razy to i owo.
I rzeknę, że po prostu idę dalej swoją drogą.
Zaczęłam pisać bloga z myślą o swojej "terapii".
Nie sądziłam, że ta pisanina urośnie razem ze mną.
Dziękuję Wam za mądre słowa. To chyba o czymś świadczy!
Można tylko marzyć o takich Czytaczach, jak Wy.

Przede mną weekend.
Jakże byłby cudowny, gdyby nie poniedziałek w zanadrzu!
Siły wracają powoli, liczę po cichu, że tym razem się nie ugnę przed ciosem?

Jedno pewne jest.
Miłość.
Przyjaźń.
Wiara i Nadzieja.
Póki one są przy mnie, mogę być spokojniejsza.
A przecież w większości to...Wy.




Do zobaczenia po!

<3