(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

sobota, 27 kwietnia 2013

322. piąty wlew zomety









Poznajecie?
Oto ten lubczyk, który robił za rabarbar :D
Nie nadążam za cykaniem zdjęć, tak wiosna szaleje, ale to dobrze.

Odseparowałam się od internetu.
Wchłaniam nowe zapachy powietrza.
Zaciągam się nim od rana, zapominając o sraku.
Morfologia też zapomina. Się.
Białe krwinki - podążajcie za vit.B6! (mao-2 tys)

*

Czwarty wlew zomety umknął blogasiowi w natłoku opisów szpitalnego koszmarku.
Wczoraj odbyłam piąty wlew.
Obyło się bez sensacji.
Ktoś w poczekalni burczał co prawda, że wchodzę bez kolejki do zabiegowego, ale
wybaczcie -
już się przyzwyczaiłam.
Nie jestem w stanie każdemu się tłumaczyć, że tak, że srak, że bez kolejki, że mogę.
Nawet nie chcę się tłumaczyć.
Niektórzy to rozumieją, patrzą na mnie i choć nie widzą, żebym się czołgała ciężko chora, to jednak wiedzą, że po coś tam przyszłam, nie dlatego, że nie mam co robić w domu.
(wiem, bo słyszałam rozmowy pod gabinetem - przykre)

Co robię z przykrymi dla oka/ucha dyskusjami?
Zamykam je w worku i wyrzucam na śmieci.
Ludzie dzielą się na tych, co wiedzą lepiej, czyli gówno wiedzą, jak i na tych, co rozumieją, co, jak i do kogo mówią.

*

Niebo się zachmurzyło nade mną, ale przez uchylone okno wpada świeże, nasączone deszczem powietrze.
Zasłaniam się książką, po czym zapadam w sen.
Taki dla zdrowotności.
Udanego łykendu, moi drodzy! 





<3




wtorek, 23 kwietnia 2013

321. majówki nie będzie! :(



(Jak tak dalej pójdzie, to będę codziennie płodzić posty :O


Do rzeczy.)

Kochani!
Jest mi niezmiernie przykro, ale w związku z problemami natury logistyczno - organizacyjnej koncert charytatywny planowany na 3 maja w Sopocie nie odbędzie się. Mam jednak nadzieję, że niebawem uda nam się zorganizować kolejny koncert, o którym natychmiast będę informować.
Wszystkim organizującym koncert, całej Fundacji Chustka jest bardzo przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Mnie jest również przykro, gdyż termin i rodzaj muzyki idealnie się zgrały z miejscem koncertu.
Za wszelkie niedogodności z tego powodu BARDZO WAS PRZEPRASZAM!

*

Czy wiecie, że dziś jest Światowy Dzień Książki?


...







poniedziałek, 22 kwietnia 2013

320. kwiatkowo



Nie mogłabym prowadzić fotobloga, nie mam do tego cierpliwości chyba.
Na szczęście mogę liczyć na czytaczy - Olga - zaraz obaczym różnicę w naszych kwiatkach i ich ujęciach :)

To moje kwiatki :











A to od Olgi. Wiosna u nas się zdecydowanie opóźnia :





Uwielbiam obserwować kwiaty - jak powoli rosną, rozwijają się, cieszą oko, choć nie raz, nie dwa zapomnę je podlać lub wyrwać chwasty ;), to zawsze moje oko karmią. Dziś zasadziłam jednoroczne okalające naszą werandę - nasturcję i groszek pachnący. Do tego garść maciejki. A za chwilę moje ulubione, choć przestarzałe dla niektórych pelargonie. Oczywiście później ten groszek lub co inne wplątuje się w winogrona, ale widok ogólnie cudny :D

A na koniec pytanie co to się wynurza? :D



Moja podpowiedź - tosięje!

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam!
Ściskam kwiatkowo !


niedziela, 21 kwietnia 2013

319. majówka w Sopocie



Mam znowu fantastyczną przyjemność zaprosić Was na koncert :))






Jeżeli wybieracie się na majowy weekend nad morze - to serdecznie zapraszam na koncert charytatywny dla mnie, organizowany przez Fundację Chustka i grono najlepszych fachowców pod słońcem, którzy mają wielkie i dobre serca, że chce im się, ot tak po prostu. Madziu, Marta - fenkju wery macz! :*

Pieniądze są niezwykle potrzebne ( a kiedy nie są) , gdyż Doktorek rozważa wdrożenie w ubijanie sraka kolejnego leku dla mnie, niestety - jak zwykle - nierefundowanego. Koszty miesięcznego leczenia wzrosną więc podwójnie.

Bardzo Was proszę o otwarte serca dla mnie. <3 Moja skarbonka brzęczy mi nad uchem, że głodna.
Wiem, że nie jestem jedyna potrzebująca pieniądze na leczenie.
Ale dzięki Wam i Waszej hojności już tak wiele udało się osiągnąć! 

Z góry Wam dziękuję! ♥

(Podałam link do skarbonki, gdyż na ten koncert nie ma opcji biletów - cegiełek)

*

Poza tym dni przeplatają na zmianę punkt a), b) i d).
Są takie dni, kiedy w ogóle do komputera nie podchodzę.
Mam znowu zaległości w mailach, blogasiach, fejbuku...
Jak się obudzę ze snu o przesileniu wiosennym - dam znać :)
Tymczasem ściskam ♥





poniedziałek, 15 kwietnia 2013

318. W tle śpiewu ptaków...



... udaję, że jestem zdrowa.
Świetne uczucie swoją drogą :)
Cena jest warta tego stanu - dozuję nieprawdopodobne ilości środków przeciwbólowych.
Okazuje się, że tramadol doraźnie idealnie współpracuje z plastrem matrifen.
Oczywiście wszystko jest pod kontrolą człowieka w białym kitlu.
Na własną rękę to można sobie zrobić okład na czoło z kapusty :).

*

Każdy wiosenny, letni, słoneczny dzień w naszym domu odbywa się na powietrzu.
Podążam wolnymi krokami za swoimi domownikami, ale nie jestem w stanie ich dogonić.
Nic to.
Odbywam powolne rozsmakowywanie się w świeżym powietrzu, jeszcze trochę oziębianym z ziemi resztkami zimy. Jeszcze chwila i "wskoczę" w balerinki. Na razie ostrożnie stawiam kroki obuta ciepło i otulona szalikiem. Ale czapeczkę już ściągam ukradkiem, gdyż czapeczka nie pasuje do słońca ;).
Lekko zmieszana patrzę na moich najbliższych, którzy robią to, co z reguły ja też robiłam - trochę grabiłam, sprzątałam, odkurzałam auto, ba, nawet czasem sama myłam samochód.
Teraz mogę tylko popatrzeć.
Nie wolno mi robić dużo rzeczy, co dla osoby tak żywiołowej i pełnej temperamentu jest trudne czasem do zniesienia.
Staram się to ciągle zaakceptować, naprawdę.
Pewnie dlatego jestem szczęśliwa nawet wtedy, gdy idę wyrzucić śmieci - czuję się taka potrzebna :D

*

Po wyczerpujących spacerach po wiosennym padole bardzo szybko zasypiam.
Śnią mi się sytuacje z życia "normalnego", śnię, że jestem zdrową, pracującą kobietą.
Śnię o tym, że jestem podziwiana za sukcesy w życiu (dom, 3-4 dzieci, praca, itp), a nie ciągle poddana współczuciu i nie daj Boże - litości.
Za co można podziwiać osobę ze srakiem?
Chyba jedynie za wytrwałość. Czuję się wytrwała w dążeniu do normalności. Nie chce zbyt wiele.
Tylko tej cholernej normalności.

Pozdrawiam Was słonecznie ! ♥


piątek, 12 kwietnia 2013

317. szit



Z całego ohydnego w necie tygodnia najlepsza wiadomość to taka, że czuję się lepiej, patrz punkt a) wreszcie!

Czuję wszystkimi zmysłami, że jest wiosna i że bardzo, bardzo chce mi się żyć!
A otóż meritum:

Kiedy czytam, że większość z Was, drogie czytaczki, testują jakieś diety, żeby schuść -
ja zaciskam zęby, gryzę palce i tupię nogami.
Ja chce przytyć!
Głupie, co?
Niestety!
Spadam z wagi szybciej, niż czak noris wychodzi z banku.
Lecę na łeb,  na szyję, nie mam się w co ubrać.
Wiem, że jeszcze rok temu płakałam, że jestem gruba i brzydka.
Odmieniło mi się.
Schudłam 20 kg przez rok. Srak mnie zjadł :/
Poradźcie, co oprócz ensure, nutridrinków i innych wynalazków spożywać :O
Łudzę się, że idzie ku lepszemu, ostatnio mam apetyt i przybyłam 0,5 kg :D
(Leżę po posiłkach, objadam się na wieczór i tylko 0,5 kg? :()
Radźcie szybko!

*

Dziękuję Wam tradycyjnie za maile, pełne ciepła i wsparcia, jak i zapytań o pewne trudne sprawy, na które nie mogę udzielić trudnych odpowiedzi.
Nie każdy w internecie jest tym, na kogo się kreuje, nie każdy jest tak fantastyczny, jak się sam opisuje, o czym się sami już nieraz przekonaliśmy wszyscy.
Ale bądźcie czujni.
Weryfikujcie po literkach, kto mówi prawdę.
Nauczcie się tego.
Podobno prawda zawsze się obroni.
Tak jak mowa jest srebrem, a milczenie ...









poniedziałek, 8 kwietnia 2013

316. teraz ja!



Drodzy Czytacze !
Przerabiam dziś od rana punkt b), wierzcie mi, jest kurewsko daleko od okey!
Jednakże od kilku dni przerabiam aferę, która powstała w blogosferze dot. eksmisji sublokatora, którego, jak się okazało nie ma i nie było.

W związku z tym informuję, że nie mam nic wspólnego z panią od eksmisji, jedyne co nas łączy, to niestety nazwisko - zbieżność nazwisk jest porażająco i nieprzyjemnie przypadkowa.
Informuję, że Ksena - to ja, Markiewicz Magdalena.
Nie występuję pod dwiema postaciami i nie mam zamiaru.
Nigdy, przenigdy nie wpadłabym na pomysł udawania choroby.
(Już prędzej udawałabym, że jestem zdrowa.)

Ksena jest tylko jedna - ja. Czy mam jeszcze coś udowodnić, czy mogę w spokoju położyć się i czekać cierpliwie na niewątpliwie lepsze jutro?
Pozdrawiam i dziękuję za uwagę.
Idę wałkować punkt a) , gdyż mój nieudawany rak zaczyna mnie wkurwiać.
Całuję.
Wasza , niewątpliwie Wasza i jedyna
Ksena <3


niedziela, 7 kwietnia 2013

315. wiejący nudą post



W prozie tzw. codziennych szarych dni 
odpoczywam zupełnie oderwana od rzeczywistości.
To, co dla niektórych szare -
dla mnie jest extra kolorowe.
Seria barw w kolorze wiosny
dotyka
i nęci obietnicą.

*

Zbieranie sił jest nużącą robotą.
Codziennie zanim wstanę z łóżka oceniam swój stan.
I jeszcze zanim postawię nogę na podłodze -
już wiem, że ...
a) będzie dziś okey
b) będzie dziś bardzo daleko od okey
c) będzie tak, że za chwilę jednak znowu lepiej iść spać
d) może być tak, że jednak coś zmieni się na okey

Ciągle dominuje punkt b i c. Z niewielką przewagą d, co oznacza, że wraz z rozwojem dnia mam szansę na jakiekolwiek w miarę dobre samopoczucie nie powodujące nadmiernej senności i zmęczenia. Uf. Dzień z punktu a zdarzył się jak na razie pół raza :/
Nic to, przecież ten stan nie będzie trwał wiecznie.

"Nadzieję" wiążę z poniedziałkiem, kiedy to Młoda uda się wreszcie do szkoły po długiej przerwie świątecznej, spowodowaną zepsuciem się.
Skończy się mój okres ochronny i przynajmniej raz dziennie będę zmuszona do wyjścia z domu. (szlag!)
Skończy się bezkarne spanie, kiedy mi się chce!
Skończy się mam nadzieję zima ?
Bo już nudą wieje za oknem!

Tymczasem...zalegam na kanapie w towarzystwie Młodej, poduszek, herbaty i pod ręką - zawsze krzątającego się w pobliżu MM :>
<3







czwartek, 4 kwietnia 2013

314. off



Z jednej strony się ucieszyłam, że jestem w "swoim" szpitalu.
Takim, gdzie prawie wszyscy Cię znają i witają z uśmiechem lub machając łapką, tudzież klepiąc po ramieniu z tajemnym szeptem : będziedobrze!
Znajome twarze, lekarze, pielęgniarki, rozkład dnia.
Tylko towarzystwo zawsze wymienne.
A i ze mną zawsze niezmiennie, od 2,5 roku ciągle ten sam
srak.
Nieprzewidywalny, niebezpieczny i inteligentny (trzeba doceniać IQ wroga).
(Mam nadzieję...nieodpornego na leczenie)

Spod półprzymkniętych oczu widzę swoje zwisające z łóżka ręce.
Prostuje palce, liczę, tak dla porządku, jest pięć.
Nadstawiam ucha, słyszę dźwięk telefonu na korytarzu i szybkie kroki w stronę mojego pokoju.
Tak. Pani Magda na naświetlania.
Jest 6 rano.
Nic to, na wczasach przecież nie jestem.
Zbiegam prędko szczęśliwa, że będę mieć dziś z głowy.
O tak. Jeszcze nie wiem, że wybitnie dziś będzie z głowy.
Wracam do siebie i wprowadzam plan w życie.
Umyję włosy.
Przerywam w trakcie, gdyż coś mnie zemdliło.
Zdarza się.. (dobrze, że nic jeszcze nie jadłam).
Potem zometka. Uf, poleżę w spokoju, może się zdrzemnę?
Nie.
Znów rzyg.
Trudno było dostać się do łazienki ze stojakiem z kroplówką, bałam się , że nie zdążę, ze strachu się spociłam. Niepotrzebnie. Zdążyłam. Elegancko. Umyłam twarz jedną ręką, prychając na swoje odbicie w lustrze. Nie po raz ostatni tego dnia.
Osłabłam.
Zrozumiałam, dlaczego ciężko chorzy ludzie w szpitalu leżą bladzi w łóżku.
Zaliczyłam się przez chwilę do nich.
Z twarzy nie przypominałam nikogo.

Kroplówki na wzmocnienie, przerażony lekarz, może przerwa w naświetlaniach?
Jedzenie nietknięte, woda jedynym ratunkiem, telefony nieodebrane, nie mogę się ogarnąć.
O mało nie zrezygnowałam.
Jednak nie mogłam. Uznałam, że przeżyję, tylko zęby zacisnę bardziej.
Ignorując dochodzące do tego bóle kręgosłupa , w oparach słabości - zeszłam ostatniego dnia po ostatnią wtedy dawkę promieni. Bo właśnie wtedy jechałam do domu. I tylko to było ważne. "Odrobić lekcje" , nie dać się i wstać próbując nie zgrzytać zębami.
Moja wędrówka po tej ścieżce nie mogła iść na darmo.
Nie po to mnie tak sponiewierało przez te kilka durnych dni.
Dni, które tak znajomo wyglądały, "beztrosko" przypominając czasy chemioterapii.
Dni, w czasie których najmniejszy wysiłek pójścia do toalety był moim największym wyczynem.
Dni, które tak prędko chcę wymazać z pamięci i nigdy do nich nie wracać.

Choć słaba, powiem ci sraku z pogardliwym uśmiechem -
nie myśl, że ta runda jest twoja!
Straciłam siły, ale nie straciłam jeszcze ducha.
Bój się i po prostu
s*******j!

*

Dziękuję moim Aniołom Stróżom - Kindze, Joasi za opiekę, Agnieszce i Piotrowi za wsparcie, Agnieszce i  Robertowi Kudelskim za pokrzepiającą wizytę wraz z Esterą. Wasza Moc jest ze mną <3 dziękuję!

I Wam, mili czytacze dziękuję za każdego maila, smsa, ciepłą myśl.
Niezwykle to ważne dla mnie.
Bez Was byłoby trudniej.