Kiedyś... byłam różą...z kolcami.
Miażdżyłam obcasem trolli, podrywaczy w pracy, doprawiając cynicznym tekstem i złośliwym uśmiechem.
Nie pozwałam sobie na płacz, no może kilka razy ze złości płakałam MM w ramię, popijając drinka i słuchając LaoChe.
Potem pojawił się on. srak. Płacz był obowiązkowy, gdyż groziła mi szybka i bolesna śmierć..
W trakcie leczenia rzadko zdarzało się mi płakać.
Po "wyleczeniu" i uznaniu mnie za "zdrową" TRIUMFOWAŁAM.
Pokazałam do sraka faka.
Skakałam po asfalcie w swoich słynnych różowych sandałkach na obcasie (ciągle je mam w szafie kupamięci :D)
Wchodziłam na drzewa, jeździłam na rowerze, dużo spacerowałam, przymierzałam się do jakiejś pracy. I nagle. Pyk. Ktoś zgasił pierdolone światło.
Syndrom wyparcia pomógł, malowanie w domu się odbyło, (pamiętacie?), mechanicznie się przygotowywałam do wyjścia do szpitala.
Jeszcze nabuzowana nadzieją.
Z każdym następnym naświetlaniem owe buzowanie parowało ze mnie.
Leki, plastry, zawiesiny, zastrzyki, transfuzja, kroplówki, badania i BÓL - to mój chleb powszedni.
Wyparowało ze mnie wszystko. Ale nic to. Mogę spokojnie ogarniać sprawy, o których ostatnio Wam pisałam. To uspokaja. Jestem pogodzona i spokojna.
Jeszcze dokładniej słyszę muzykę.
Wyraźniej widzę oczy bliskich, ich zmęczenie i cierpliwość z uśmiechem na ustach; ich obecność mnie koi.
Odczuwam istnienie dobrych ludzi, miłość, świeże powietrze, kiedy leżę na kanapie...
Koi mnie płacz.
Nie nad sobą, nie.
Nad Tymi, którzy zostaną beze mnie.
Nie chcę słyszeć, że nie wolno mi płakać.
To mnie uspokaja i oczyszcza. A i oczy przeczyszcza :)
Kochani, zauważcie, na jakich etapach życia jesteście i czy przypadkiem nie zbiera się Wam na płacz? Ze szczęścia, wzruszenia, z radości, z powodu pozytywnych egzaminów dzieci? Z dobrych informacji, z awansu, a może zmiany pracy? O złości pisać nie będę...;)
Bez końca można wymieniać.
Płacz jest zawsze odreagowaniem i uwalnia zbędne ciśnienie z ciała.
Jeszcze nie przegrałam, ciągle walczę, czym i jak tylko się da.
Pozwólcie walczyć mi po swojemu.
Ściskam niedzielną porą, pachnącą rosołem i spokojem :)
(Uwielbiam! Polecam nową płytę Kayah. Piękna!)
<3