(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

piątek, 27 września 2013

352. pętla



Wybaczcie, życie mnie ostatnio przerosło.
To taki stan, kiedy z każdej strony coś nie układa się pomyślnie i w rezultacie traci się orientację w rejonie problemów.
Taka pętla.
W całym zawirowaniu swojego niebytu fizycznego doszło kilka innych kłopotów, które powoli udaje mi się wyprostować.
Nie udaje mi się tylko swoich kości naprawić.
TK wykazuje wędrujące ścierwa w okolicy biodra, co tłumaczy ból z prawej strony.
Na szczęście flaki ominęło.
Tylko wątroba się powiększyła, domyślam się od czego. (tamoxifen)
Poza tym radośnie przebyłam złamanie żebra, co kwalifikowałam jako nerwoból :)

Przede mną TK klatki i rezonans kręgosłupa.
Cudnie!

Dochodzę do siebie po biegunkach, biorę leki na ozdrowienie, piję buraka, zhenlu; jestem zdyscyplinowaną anemiczką podnoszącą wartości hemoglobiny, WBC i RBC, jak również płytek krwi.
Oprócz tego pomagam w lekcjach Młodej, jeżdżę samochodem, robię zakupy i odwiedzam MM w szpitalu.
(nie martwić się, to nic groźnego, aczkolwiek upierdliwe)
W wolnej chwili śpię i odpoczywam, w związku czym moja absencja w necie jest chyba zauważalna.

Dziękuję Wam, że Jesteście.
Dziękuję za maile, smsy.
Dziękuję za wpłaty (tak tak, są takowe!).

Ściskam



niedziela, 15 września 2013

351.





(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

 *

Albo :

"Maszeruj albo giń"...


*



...



 

poniedziałek, 9 września 2013

350. dom



Moje ulubione ostatnio, magiczne słowo DOM.
Dom jest twierdzą.
Stworzony na podstawie swojego wyobrażenia, pełen ciepła i spokoju.
O takim marzyłam i taki mam.
Słowa: Jedziemy do domu. dają mi poczucie bezpieczeństwa.
Uczucie ulgi, gdy mogę zrzucić maskę, a to uśmiechu, a to makijażu, a to spokoju, a to ubrań, wszystko, co kanciate i niewygodne na zewnątrz - dom koi naturalnością.
Wygładza, uspokaja, podaje kapcie i kocyk.
W sypialni usypia ciszą, blaskiem nocnej lampki.
Rankiem budzik łagodnie śpiewa głosem Selah Sue, w porannej gonitwie zapach kuchni otula i ubiera na spotkanie z powietrzem.
Wieczorem łazienka pachnie smakowitymi prysznicami, miodowo - męskim ;)
Dom.
Pełen moich ludzi na dobre i na złe.

*

Mam do wykonania pilnie badania.
Morfologia, krew utajona, tomografia.
Nie lubię.
Tak jak teraz - wydaje się dobrze. 
Oby wydaje się nie skończyło się a jednak...

*

Dopiero pierwszy tydzień roku szkolnego, a my z Młodą jesteśmy hm...zmęczone.
Młoda powoli się wdraża w nowy system nauczania, pomagam Jej, jak mogę, ale sama musi ogarnąć pewne rzeczy.

*

Prowadzimy walkę z kretem.
Czy ktoś z Was zna jakieś metody pozbycia się go?
Próbowaliśmy już wielu rzeczy, na razie bawimy się w kotka i myszkę.
Pomocy!

*





wtorek, 3 września 2013

349. 1095 dni razem



Minęło jak chwila.
1095 zaskakujących dni ze srakiem.
1095 nocy wypełnionych myślami.
Zleciało.
3 lata.

Byłam tak naiwna, że to, co rośnie z dnia na dzień w piersi - to coś do wyrzucenia i zapomnienia.
Kiedy lekarz z powagą i kamienną twarzą oznajmił, że to nowotwór...pobiegłam szybko po MM, bo wątek straciłam. Dolatywały do mnie jakieś części rozmowy, jakieś obce słowa: chemioterapia, mastektomia, szpital, lekarz taki i owaki. 
Odrętwiałam.
Wróciłam do domu i 3 dni płakałam.
Potem przestałam. Wzięłam się za robotę. Cel - szybka eliminacja obcego tworu.
Resztę już znacie.

Dlatego każdy początek roku szkolnego jest dla mnie trudny.
Wraca tamten dzień, a Młoda wtedy poszła do pierwszej klasy....
Dziś zaczęła edukację w klasie czwartej :)

*

Zabrałam swoje jelita do lekarza.
Ha!
Przyczepiła się do mnie jakaś niezidentyfikowana bakteria.
Biorę garściami dziwne leki, antybiotyk, ohydne zawiesiny i po prostu rzygam na odległość tym wszystkim.
Zaproponowałam wczoraj MM, żeby się ze mną rozwiódł, bo jaki sens trzymać w domu zdechlaczkę na kanapie lub tudzież na kiblu.
Odmówił.
Powiedział, że kocha i nie może.
No dobra - ucieszyłam się i runęłam na łóżko grzać kości.

Znacie jakieś zaklęcia na pozbycie się trolla z moich flaków?