(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

niedziela, 30 listopada 2014

438. nowa, stara ja...








Spędziłam dwa tygodnie na rozmyślaniu nad resztą swojego życia.
Nie chcę Was zanudzić, ale przebyłam dosyć ciernistą drogę i bardzo dużo rzeczy się w mojej głowie poukładało, mam nadzieję, że na swoim miejscu.
Musiałam w samotności przeanalizować kilka faktów z mojego życia.
Zmierzyłam się ze swoją największą, choć dla niektórych banalną, traumą.
Nie było przed tym ucieczki, choć do końca jak głupia żywiłam nadzieję.
Łyso mi, łyso. Włosy wypadły, choćbym nie wiem jak rozpaczliwie chciała je zachować...nie udało się.
Były one moją "zasłoną" na oddziale chemioterapii.
Egoistycznie, czułam się "zdrowsza" od innych chorych, patrzących na mnie z zawiścią. Tak, tak.
Nienawiść bywa na onkologii podszyta szeptaniem z "troską" na ucho tak, bym słyszała.
Nieważne.
W ciągu tygodnia musiałam podjąć jakieś kroki, włosy wy-chodziły za mną, jak z zepsutej lalki, szmacianki. Obcięłam włosy na "kryminalistkę", one ciągle wypadają, tyle, że są w tym dystansie krótsze.

Nie interesują mnie stwierdzenia, że włosy są nieważne.
To nie Ty patrzysz w lustro i widzisz ślady dawnej kobiety: włosy ścięte na jeża, brak piersi, ślady po radioterapii, cera zszarzała, siniaki na rękach od kroplówek, worki pod oczami i wieczne zmęczenie.
Jak długo można patrzeć na coś takiego? Chcielibyście siebie oglądać w takim stanie codziennie?

*

Zaczęłam mocniej wierzyć.
Zmieniono mi oddział podawania chemii chyba w ostatniej chwili, gdzie uzyskałam wreszcie spokój od tamtego piekła na 4 piętrze.
Ten spokój Kliniki Chemioterapii działa na mnie jak balsam na duszę, nie boję się niczego i...paradoksalnie wchodząc w czapce w czwartek na oddział - poczułam się silniejsza.
Tak jakby decyzja o zmianie "fryzury" umocniła mnie i potwierdziła, że to ma jeszcze jakiś sens.
Że może guzy w wątrobie zatrzymają się, wyhamują, znikną?

Jeszcze mocniej się modlę. Proszę Boga o więcej czasu, każdy dzień, tydzień, miesiąc ma wielkie znaczenie.
Jednak wiem, że On może się tylko uśmiechać. Bo tylko On wie, co będzie dalej.
Ale wierzę bardziej!

Dużo dały mi rozmowy z MM, Teściową.
W pełni akceptują wszelkie moje nieporadne wysiłki w codziennym życiu, zmiany w wyglądzie, w zachowaniu.
Zachowują się, jak gdyby nigdy nic.
Ale ja wiem, ile ich to kosztuje.
Jak rozmawiać z histeryczką?
Jak uspokoić, ukoić rozpacz?
Przytulić, tulić, głaskać, rozmawiać, być.
I posiadać ocean cierpliwości...

To Oni są przy mnie, gdy dostaję wysokiej gorączki, to Oni podają mi wszystko, co chcę, na co mam ochotę, nie zamykają mnie w pokoju, każąc spać. Mogę uczestniczyć w normalnym, domowym, nieco wywróconym życiu rodzinnym.
To Oni są dla mnie najważniejsi.
To dla nich pozwoliłam się oszpecić, bo to jedyna droga, którą mogę iść.
A chcę iść.
Nie szarpać się, nie ciągnąć na siłę, iść spokojnym, ale pewnym i godnym krokiem.

Mniej się boję. Wyciszyłam się.
Dziękuję Wam za maile. Znowu dajecie mi znać, że to, co robię ma sens.
Dopóki będę mogła, będę.

*

Szukam dla siebie optymalnych rozwiązań dot. wyglądu twarzy. Skoro nie mam włosów, to chyba czas sięgnąć po eye-liner i kredkę do oczu. Trochę pudru, krzywy uśmiech, czapka na głowę i... Lola pod łokieć.
Taka niby-atrakcyjna, niby-zdrowa Ksena.

Macham łapką do Was i życzę ukojenia w te ciemne, ponure wieczory!



środa, 26 listopada 2014

437. nihil


"Dobrze jest pobyć sam na sam z sobą przynajmniej raz na jakiś czas."
~ Wiesław Myśliwski "Ostatnie rozdanie"

Z dnia na dzień.
Z boku na bok.
Z nogi na nogę.

*



Dobra Fotografia FB

*

Wrócę.
Muszę litery ubrać w słowa, a i niektóre rzeczy po imieniu nazwać.




środa, 19 listopada 2014

436. szykowanie


Posprzątane.
Pranie poskładane.
Kwiatki podlane.
Krew zbadana.
Termos puka w drzwi szafki.
Ubranie wypada z szafy.
Perfumy prychają zza wazonu.

*

Bardzo, bardzo lubię być samodzielna, nawet jeśli mam to okupić leżeniem w łóżku.
Udało mi się zrobić obiad i w podskokach podać Moim Swoim.
Lekkim krokiem kierowałam odkurzaczem, a z mopem mogłabym zatańczyć.
Jestem z siebie zadowolona i z czystym sumieniem zasypiam jak dziecko.

Chcę jak najwięcej "odciążyć" Moich.
Choć w czyichś oczach byłoby to mało albo nic, dla mnie jest niczym zdobycie najwyższych szczytów.
Zakres zajęć dla mnie niestety maleje.
Powoli, ale zdecydowanie jest mi odbierana niezależność i wolność.
Dedykuję ci sraku tą zbyt ładną jak dla ciebie piosenkę:




*

Wracam na oddział chemioterapii, tydzień szybko minął.
Może czas w szpitalu minie równie szybko?
Patrzę na moje wyniki krwi i mam wątpliwości, czy przypadkiem nie wrócę do domu na drugie śniadanie :D

Wolałabym jednak tam zostać i znowu zaatakować sraka w wątrobie.
Jak wojna, to wojna!

<3


Czekacie w kolejce na badanie? (klik)





poniedziałek, 17 listopada 2014

435. szklanka


Wstawanie z łóżka, kanapy po chemioterapii jest bardzo męczące.
Nie mogę wstać szybko, nie lubię wstawać, kiedy dopiero co się położyłam, bo o czymś zapomniałam.
Ale jak się ma pod ręką Rodzinę - zawsze czyjaś dłoń coś poda, podłoży, przyniesie, odbierze, otworzy, zamknie, podniesie, odłoży; idąc dalej tym tropem dojdziemy do remontu.

To wielki Dar mieć Kogoś, kto Ci poda przysłowiową "szklankę wody".
Nie docenia się tego, kiedy się żyje pełnią życia, garściami pcha się je do ust.
Liczy się pieniądze, nie licząc się z uczuciami innych; jest się niezależnym, korzystającym z dobrodziejstw cywilizacji konsumentem bez odruchów empatii, bo kto by sobie głowę zaprzątał trudnymi słowami.

Zawsze można przecież tą "szklankę" kupić.
Tylko czy uczucia są przeliczalne na pieniądze?

*

Nie wiem, czy zasłużyłam na taką opiekę.
Jestem trudnym pacjentem, a jeszcze trudniejszym człowiekiem.
Ale wierzę mocno w to, że moje "inwestycje" w bezwarunkową miłość kiedyś - dzisiaj odbieram z procentem.
Możecie się domyślić, jaka to ulga dla chorującego, kiedy wie, że nikt nie jest przy nim z obowiązku.
Straciłam matkę, ale zyskałam Teściową.
Nie miałam nad sobą opieki ojca - mam MM. (10 w 1)
Nikt nie dał mi tyle miłości, co moje dziecko - Młoda.

Życzę i Wam tej dłoni ze "szklanką wody".

<3


środa, 12 listopada 2014

434. toxic


Znacie tą wersję?



*

Żeby mi się chciało, tak, jak mi się nie chce
jechać na chemię...
Żeby tak można było poudawać, że ten termosik i kanapka to na piknik (ta, w listopadzie :D),
a książka to dla rozrywki w pociągu
do Życia.

Właśnie, mój pociąg do Życia ostatnio stanął w polu i nadaje przez nos: sorry, ale taki masz klimat, mała.
Trochę on toksyczny, ale chwilowo nie mam wyboru.
Trochę on despotyczny, ale muszę słuchać głosu rozsądku.
Trochę on wymagający, ale wytrwać chcę w grzeczności.
Zawsze miałam pociąg do trudnych klimatów :D.

Także poproszę Was, moich Pasażerów :) o wiadra MOCy w ciągu NOCy :).
Odezwę się, jak powrócę z podróży o jeden uśmiech.
<3



wtorek, 11 listopada 2014

433. hameryka





Bardzo lubię jej głos, wbrew temu, co się o niej pisze i mówi. Nawet, jeśli jest amerykańskim tworem internetu!

*

Kurczę, a myślałam, że dzisiaj Niedziela...
Jestem chodząca, nie ćpam od tygodnia, lekko się męczę i jeszcze szybciej kładę :D.
(Nie rozumiem hipochondryków.
Takich leżących i stękających. Przecież to takie męczące...i to skupianie uwagi na sobie - obleśne!
Znam jedną taką, obawiam się, że przeżyje jeszcze mnie...)

*

Marzę...każdemu wolno, nie każdemu dane jest spełniać w rzeczywistości swoje różne pragnienia, potrzeby, wymagania, pasje, namiętności i nałogi.
Do czego piję?
Do swoich zablokowanych, najprostszych w świecie przyjemności. Ameryki nie odkryłam :)
Kiedyś wspomniałam o tym, żeby wsiąść w samochód i jechać przed siebie,  do najbliższego baru.
Ale tu nie Ameryka, nie dojadę, tam gdzie bym chciała  :).
Pozostaje mi o niej czytać, oglądać filmy, słuchać muzyki, ale nie tej, teraz wyzwolonej Ameryki.
Tamtej, dawnej, o której przypominają ruiny historii, muzyki, innej mentalności ludzi.
Wracam.
Polska. Mieszkam w Polsce. O trudnej historii, gorzkiej dumie, czasie honoru, który nie istnieje już.
Jeszcze nie zdążyłam otworzyć strony, a już widzę, że kilkanaście osób zatrzymano.
Taka Polska. Tak się świętuje rocznicę niepodległości.
Boję się wyjrzeć na ulicę zobaczyć, czy tylko my wywiesiliśmy flagę?





piątek, 7 listopada 2014

432. przyszło nowe



Czuję się winna.
Przychodzicie, jedni z troski, drudzy z ciekawości, trzeci z przyzwyczajenia.
A tu wieści brak.
A ich brak wcale nie oznacza, że jest dobrze. (kto w to wierzy?)

Chemia działa. Czuję ją każdym porem skóry.
Na języku, który zawiązuję w supeł do odwołania.
We włosach, które plączą się na poduszce w nieładzie.
- Panie Doktorze - pytam - a włosy, tak z ciekawości, wypadną?
- Możliwe, że wypadną.
- To nie wypadną - podnoszę głowę do góry.
Lekarz chrząka.

Mam nowa chemię, mocniejszą, ale czy lepsiejszą?
Zmieniłam oddział na ludzki, gdzie pielęgniarki mają czas, żeby przykryć mnie, kiedy zasnę na siedząco.
Mogę spać spokojnie, pompa pilnuje mojej chemii.


Wyszłam wyspana z oddziału.

*

Droga do domu za każdym razem zmienia krajobraz.
Liście co tydzień swoją paletą barw i spadaniem nieuchronnie przypominają, że za chwilę będą święta w marketach i tv.
Pierwszą świąteczną reklamę widziałam.
Mikołaje już są.
Nic, tylko do świąt się szykować czas...

:D
Ściskam Was i wracam ...spać!