Podróżuję po YT.
Zanurzyłam się w latach 90. ub.wieku (jak to ładnie brzmi).
Każda piosenka niczym osobisty, bogaty i obszerny pamiętnik.
Jakieś wspomnienie, ulotne niczym chwila szczęścia...
Dotyk przeszłości, z której chcę pamiętać tylko to, co dobre, wesołe i moje.
Dziękuję tym, którzy czytają mojego bloga, znają mnie z dalekiej przeszłości, wspominają mnie czasem, mam nadzieję, że nie tylko źle ;)
*
W czasie owej podróży otwierają się czasem rany.
Najgorzej chyba z tymi świeżymi. Bo te stare mają blizny i długie lata zapominania za sobą i ciężko je ot, tak otworzyć.
Rany zadane przez przyjaciół, znajomych - bolą i bez wspominania.
Domyślacie się, że mam ŻAL.
Kiedy usunięto mi pierś - razem z nią usunięto mi znajomych, ktoś wcisnął Delete, zmiótł pod dywan, cześć pracy, na razie, trzymaj się, pa.
Rozejrzałam się wokół i oniemiałam. Płakałam. Czułam się gorsza, brzydsza, samotna. Ze swoją łysą głową, brakiem cycka, słabością ciała...zostały przy mnie osoby, po których nigdy bym się tego nie spodziewała. To był mój montewerest. Nie wpadłam w depresję, ale bardzo przekartkowałam "znajomości".
Nie dziwiły mnie odwrócone głowy,
milczący telefon,
pusta skrzynka mejlowa,
zmartwione miny Moich Swoich.
Podniosłam się.
Kilka osób nie wytrzymało swojego odwrócenia. Usłyszałam "przepraszam, nie wiedziałam/em, co powiedzieć, spadło na mnie tak nagle, to niemożliwe, taka fajna dziewczyna, bałam/em się odezwać, nie chciałam/em przeszkadzać"
Qr...
Jestem takim samym człowiekiem, jakim byłam, zanim zachorowałam!
Dlaczego traktujesz mnie, jakbym trąd miała?
Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?
Dlaczego nie zapytasz, w czym mi pomóc? Czy czegoś potrzebuję ja lub ktoś z Moich?
Dlaczego uważasz, że skoro mam raka, to tylko o nim mogę rozmawiać? (pyt. do mojej "koleżanki z pracy")
Jest mądre powiedzenie: oceniam ciebie względem siebie.
Dzisiaj ośmielam się wykrzyczeć kilka tych słów! Może do kogoś dotrze, że Ci z rakiem - to ciągle te same osoby, które znaliście sprzed choroby i które nie potrzebują Waszej litości, a co za nią idzie - odstawki.
CDN
<3
Madziu Kochana, gorzko ale prawdziwie. Każda z nas przez to przeszła i każda taką weryfikację znajomości i przyjaźni ma za sobą. Jest zdziwienie, rozczarowanie, nawet złość. Na szczęście nie wszyscy "nie wiedzieli co powiedzieć" i byli i wspierali i pomagali. Starałam się koncentrować na tym, co dobrego mnie spotkało, na tych pomocnych dłoniach, które się wyciągały. I tak jest do dziś. Pielęgnowałam, to co najlepsze.
OdpowiedzUsuńMadziu, jestem :***
Olga, jasne. Staram się pamiętać o tym, co dobre.
UsuńAle trzeba głośno mówić o pewnych rzeczach.
A mnie lepiej od wypisania się zaległych emocji.
To, co przeżyłam, to moje.
Ściskam <3
Masz rację Ksenuś, mówić trzeba, może ludzie się w końcu nauczą tej obecności i tych prostych słów "co mogę dla Ciebie zrobić?" zamiast uciekania, albo zapewniania, że "wszystko będzie dobrze".
UsuńInna zupełnie sytuacja, ale trochę podobna, bo w obliczu śmierci też często takiego wsparcia brakuje. Kiedy odeszła moja Mamusia, kiedy byłam w czarnej rozpaczy nie mając głowy do najzwyklejszych codziennych spraw, znalazłam na progu torbę z najpotrzebniejszymi zakupami i słoik z pożywną zupą. Taki mały gest sąsiedzki, a tyle dla mnie znaczył.
I masz też rację, że trzeba się wygadać, żeby ulżyło. Też tak mam :)
Odściskuję ciepło :*
SŁONKO..oj gorzkie te żale,prawdziwe,dobrze że wyrzuciłaś to wszystko z siebie.Wydaje mi się i z tego.co zdążyłam zaobserwować,takie zachowanie znajomych wynika z faktu kompletnej niewiedzy ..niewiedzy co chory odczuwa,czego oczekuje o czym należy z nim rozmawiać..Taka "niewygodna"chorobawięc najlepiej jak ten struś..głowa w piasek..ładnie,pięknie ale z daleka..
OdpowiedzUsuńChoroby weryfikują te znajomości,jak sama wspomnialaś..ze zostały osoby,po których nigdy byś się nie spodziewała.. TO SĄ WŁAŚNIE PRAWDZIWI PRZYJACIELE..NA DOBRE I ZŁE ..taki czlowiek dzieki wrażliwości,empatii doskonale wie jak się na zachować..
Ja juz kiedyś wspomniałam o lekturze obowiązkowej..Oskar i pani Róża..Młody mój przerabiał na j.polskim,a ja wraz z nim.Niezwykle mądra książeczka.Akurat w historii tam opisanej,to rodzice pogrążeni w rozpaczy nie wiedzieli jak nalezy zachować sie wobec syna chorego na raka..a wiedziala obca osoba pani Róza...
Madziu stare wyświechtane i bardzo,bardzo prawdziwe powiedzenie..że PRAWDZIWYCH przyjaciół poznaje się w biedzie...
BUziaki Kochana
(A to będzie gorzkich żali część druga?Się boję normalnie)
Będzie. Ta część jest o początku chorowania.
UsuńNie ma się czego bać. Oczyszczam się ze złaaa.
:*
A to spoksik
Usuń:*
Witaj Madziulek :)))
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że napisałaś o tym , wykrzycz wszystko kobieto ,bo to czasem działa bardzo oczyszczająco ( wiem to po sobie ) Choroba nas przybija, a ludzie obok czasem bardziej niż sama choroba, ale myślę, że w ten sposób zostają przy nas osoby wartościowe, a innym mówimy pa ,pa.....
Kochana ja też wracam to muzyki ,ostatnio lata 80-te. Wspomnień tyle, że aż czasem łezka w oku się zakręci :)))
Buziolki dla Ciebie, Młodej i MM :***
Mądre, szczere, bolesne, prawdziwe.
OdpowiedzUsuńNo i dobrze, że mówisz co myślisz. Czasamu ludzie są tak bezdennie bezmyślni, że wkurw* sięga zenitu. Jedni zrozumieją, drudzy ze zdziwieniem zapytają: - ale jaaaaa ? - niemożliwe. Ale olać to, ważne co Ty sobie myślisz i czego potrzebujesz. Trzeba myśleć o sobie. Dobrego dnia :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się jaka ja bylam przed chorobą
OdpowiedzUsuńI obawiam się że się bałam ludzi chorych
Uważam, że dla własnego oczyszczenia i zrzucenia ciężaru, bardzo dobrze zrobiłaś to pisząc. Oby osoby zainteresowane to przeczytały i przemyślały, chociaż patrząc na ludzką podłość i brak empatii szczerze w to wątpię.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak moja koleżanka z pracy zachorowała na raka jajnika. Wcześniej dusza towarzystwa, taka lubiana, zawsze otaczal ją krąg ludzi. Natomiast gdy zachorowała.....hmhm zostalam tylko ja. Dzwoniłam, gadałam nawet o największych głupotach, ale wiem Ze to dla niej wiele znaczyło. Też miala ogromny żal do tych pseudo przyjaciół, którzy po jej powrocie do pracy nagle udawali, jakby nigdy nic się nie stało. Los chciał, że remisja trwała krótko. Gdy ponownie zachorowała przestała odbierać telefony. Mimo to dzwoniłam, raz w tygodniu przez 7 miesięcy, do jej śmierci. Nie odebrała, wiem, że się załamała. I wiem, że ważne dla niej było, że jestem, że pamiętam, mimo nie wypowiedzianych słów, mimo tej ciszy. Dla mnie to też było ważne, przy każdym telefonie w myślach padało wiele niewypowiedzianych słów......
Kseniu,bo to jest tak,że ludzie nie wiedzą o czym z Tobą rozmawiać,bo ich problemy są dla nich duże,ale przy Twoich nic nie znaczące,może,nawet sama nieświadomie usunęłaś się od znajomych.Trzymaj się i nie ważna ilość znajomych ,tylko ich jakoś.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę o sobie w kontekście tego co napisałaś teraz, o czym pisałaś wcześniej, bo czytam Cię już od tak dawna... Ludzie nie wiedzą jak się zachować w obliczu choroby, czy innego nieszczęścia, boją się urazić, czasami wolą nic nie mówić, niż powiedzieć coś niestosownego. Jak powiedziała kiedyś moja znajoma psycholog - każdy pociesza w taki sposób w jaki sam chciałby być pocieszany. Stąd powstaje ta różnica w odczuciach i "odbiorze" intencji konkretnej osoby. Ja jestem z typu ludzi, którzy nie lubią użalać się nad sobą, lubię dostać kopa w d... jeżeli popadam w jakiś dół związany z zaistniałą sytuacją i tak też pocieszałam moją przyjaciółkę w obliczu jej jakiś tam problemów - swoją drogą, może to okrutne, ale moim zdaniem, były one dość błahe w obliczu "prawdziwych problemów", że się tak wyrażę, no i ona miała potem do mnie pretensje, że ja nigdy się nad nią nie roztkliwię, tylko każę jej się brać w garść... No właśnie... Taka sytuacja... Z drugiej strony w obliczu tragicznej śmierci mojej matki, nie chciałam odbierać telefonów z kondolencjami, zapytań jak się mam i jak sobie radzę, wynikających oczywiście z jak najbardziej serdecznych intencji, nawet od moich przyjaciół o których wiedziałam, że chcą być ze mną w tym momencie mojego życia... Bo ja chciałam być wtedy sama, nie chciałam pomocy, choć jestem towarzyską osoba i nigdy nie odmawiam pomocy i też zazwyczaj ją proponuję kiedy tylko widzę, że ktoś mógłby jej potrzebować, w tej sytuacji zareagowałam całkowicie odwrotnie niż mogli przewidzieć moi znajomi. I bądź tu mądry...
OdpowiedzUsuńMój przydługi wywód - chyba bez sensu, chciałam zakończyć tylko stwierdzeniem, że ludzie często nie wiedzą, co dana osoba czuje w danym momencie, wolą zostawić w spokoju, może czekają na ruch z tej drugiej strony, może się boją wkurzyć a może rzeczywiście są tchórzami w najgorszym tego słowa znaczeniu.
W każdym razie Madziu ściskam Cię. Jakbyś chciała, żeby Cię potrzymać za łapkę w czasie następnej wizyty w Koperniku, to mieszkam całkiem blisko...
Go,Twój przydługi wywód byl jak najbardziej z sensem!!!Mądrze prawisz bazując na wlasnych doświadczeniach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Poczekajcie na część drugą (odgrażam się ha ha)
OdpowiedzUsuńPrzez 4 lata chorowania nauczyłam się rozpoznawać, kto nie wie, jak się to zrobić, a kto jest zwykłym tchórzem - mając pochowanego rodzica na raka, tak?
Ja stawiałam się na miejscu zdrowych tysiące razy. Nie wyobrażam sobie przejść obojętnie obok znajomej/go, który cierpi na jakąś chorobę.
Czasami wystarczy jeden sms/@ , żeby poczuć się lepiej.,
Nie odsuwam się, ale i nie narzucam nikomu.
Ale to ja.
A inni chorzy?
Chyba pamiętam każdego smsa którego dostałam w czasie leczenia
UsuńJa też nie odsuwam się i nie narzucam nikomu. Ale bardzo boli że większość znajomych(a nawet rodziny)odsunęła się po otrzymaniu informacji że choruję na raka...Usłyszałam nawet:"jakie ciężkie grzechy popełniłaś że Bóg cię tak doświadcza?" Ciężko było/jest to przełknąć, wybaczyć - ale wybaczam i na Pana Boga też się nie gniewam 😉 dzięki Twojej szczerości Madziu i ja wyrzuciłam te żale z siebie...dzięki! Wiesz myślę, że po części ludzie tak się zachowują ze zwyczajnego egoizmu-póki jesteśmy zdrowi jest ok. wzajemnie wyświadczamy sobie jakieś mniejsze, większe przysługi. A jakiej korzyści można oczekiwać po chorym? Zachorujesz-przestajesz być atrakcyjnym towarzysko. Przez 20 lat pomagałam obcej rodzinie, dzieciaki mówiły mi "ciociu", do jednego z nich zostałam nawet chrzestną.Nie było tygodnia bez ich odwiedzin. Gdy zachorowałam odcięli wszelkie kontakty.Smutne, ale nie ma co rozpamiętywać i dusić w sobie żalu. Trzeba cieszyć się kolejnym dniem i wszystkimi życzliwymi ludźmi stawianymi na naszej drodze. Życie jest piękne, a ja mimo wszystko wierzę...że Człowiek brzmi dumnie...serdeczności Kochana!
UsuńBogumiła, wyprzedzasz mię :)
UsuńO tym będzie - zachorowałaś - masz pecha, nie jesteś już atrakcyjna towarzysko, sorry, ale taki mamy klimat ...
Trzym się ! <3
znam to, o czym piszesz. też wokół opustoszało. jakoś sobie z tym radzę, choć czasem ból się odzywa. ale najbardziej w tym oberwała moja córka, która została sama ze swoim strachem (bo tu akurat ja jestem ostatnią osobą, która może ten strach utulić). te jej "kochające ciotki" nagle przestały mieć czas nawet na głupi telefon, nic nie kosztujący, a tak wspierający gest wirtualnego przytulenia. a koleżanki i koledzy nawet nie potrafili spytać jak się czujemy. pewnie ze strachu, ale czy to aby na pewno jest okoliczność łagodząca?
OdpowiedzUsuńTAk na zdrowy rozum..czym można ryzykować zadając pytanie osobie chorej. "w czym mogę Ci pomóc"?...
UsuńKiedyś wracajac z zakupów dostrzegłam starsza panią która co dwa kroki musiala przystanąc,miala dwie ciezkie siaty zakupów..myslę sobie,podejdę i zaproponuje pomoc,przez sekundę pojawilo się zwątpienie..a jak mnie ochrzani?..przeciez mnie nie zna..ale za chwilę pomyslalam logicznie..no przecież mnie nie zje,najwyzej nie skorzysta...Skorzystala "pani mi chyba z nieba spadła"
Dlatego strach w takich wypadkach kiedy sumienie krzyczy "pomóż!"jest czymś niedorzecznym..
wiesz, nam nie chodziło o żadną konkretną pomoc. radziłyśmy sobie. lepiej lub gorzej, czasem wręcz fatalnie, ale akurat nam pomoc nie była konieczna (choć często jest inaczej. jest mnóstwo ludzi bardzo potrzebujących konkretnej pomocy. gdybyśmy ich zechcieli zauważać, i dawać z siebie tylko odrobinę, świat, przypuszczam, byłby dużo, dużo lepszy). sądzę nawet, że właśnie tego najbardziej obawiają się ludzie, że ich się poprosi o pomoc, a oni nie mogą/nie chcą/nie czują się na siłach. rozumiem to. nam było trzeba tylko odrobiny życzliwości, zainteresowania, rozmowy. to wszystko. myślę, że ludzie nie rozumieją, nie doceniają, jak wiele mogą dać nie dając nic, poza odrobiną własnego czasu.
Usuńo dokładnie Tempo o to chodzi o tę odrobinę wolnego,swojego czasu,żeby sie na moment zatrzymać na herbacie i pogadać....zainteresować .....chwila a jak może dużo zdziałać dla drugiego CZŁOWIEKA....
Usuńpo namyśle, jeszcze coś dopowiem. kiedy okazało się, że mam raka, moja córka miała 23 lata. jej koleżeństwo, to nie byli jacyś tam znajomi, tylko dzieciaki znające się od pierwszej klasy szkoły podstawowej. bardzo ze sobą zżyte, bardzo inteligentne, ze świetnymi wynikami w nauce, z fajnych rodzin.. a jednak nikt, dosłownie nikt ani razu nie zadzwonił do córki, żeby zapytać, jak się mamy. daje do myślenia, nie?
Usuńludziska, nie gryziemy! chwila życzliwej rozmowy nie boli, a naprawdę nam pomaga.
Mysle, ze potrzebna jest edukacja ludzi - poczawszy od mlodych.. ale nie tylko - bo zwyczajnie NIE WIEMY, jak sie zachowac. Mnie duzo nauczyl blog Joanny i wlasne poszukiwania w necie. Dzieki temu JAKOS tam umialam przynajmniej probowac wspierac przyjaciolke meza, ktorej to maz umarl niedawno na raka...
OdpowiedzUsuńNie potrafie natomiast powiedziec, czy niektorzy ludzie sie odsuwaja od ciezko chorych z innych pobudek niz bezradnosc i lek przed powiedzeniem czegos niewlasciwego... nie wiem, bo nie bylam w takiej sytuacji... Jakos trudno mi sobie to jednak wyobrazic by ktos traktowal chorych na raka jak tredowatych itp. Mysle, ze ludzie sie raczej boja i nie wiedza, jak zachowac...
Probowalam niedawno zachecic kogos bliskiego do odwiedzin osoby chorej na raka z dalszej rodziny... nie udalo mi sie, bo ta bliska mi osoba uwaza, ze chorego lepiej zostawic w spokoju... Dodam, ze jest to starsze pokolenie, osob, ktore w razie choroby beda chorego probowac przekonywac, ze "wszystko bedzie dobrze" itd., osob, ktore nie chca dopuszczac lez u siebie i u innych... ktore po prostu boja sie konfrontacji z choroba, depresja, czyjac zaloba...
Magda, sciskam i dziekuje ze piszesz o swoich odczuciach, ze dzielisz sie nimi z nami, to bardzo duzo... Moze powinna byc wydana ksiazka na ten temat...?
Może faktycznie potrzebna jest edukacja na temat empatii wobec ludzi chorujących czy w ogóle z problemem. Osobiście zauważyłam,że ludzie jak tylko usłyszą o problemie drugiej osoby w jakimkolwiek aspekcie życia,to tylko wypytują raz z czystej ciekawości i zapominają .....odsuwają problem,bo to nie dotyczy jego.....
UsuńCi którzy chcą uczestniczyć w życiu tych osób zawsze znajdą do nich drogę..... po swojemu:)
znalazłam w sieci:
OdpowiedzUsuńhttp://www.rozoweokulary.y0.pl/artykuly/Jak%20rozmawiac_Olga%20Kloda-Krajewska.pdf
Ja po stracie dziecka nie chciałam, żeby mnie ktokolwiek zaczepiał. I długo było tak, że znosiłam tylko dzieci i męża. Rodzice zbyt dużo współczucia mi okazywali i też się nie nadawali. Każdy ma inaczej. I wiem, że też ludzi na ogół nie wiedzieli, jak ze mną rozmawiać. Ja sama nie wiedziałam...
OdpowiedzUsuńtak to wygląda
a my z tobą jak przyklejeni <3
Byłam kilka razy w tak zwanej kłopotliwej sytuacji - nie z osobą chorą, ale z osobami, które straciły bliskich. Pierwsza z tych sytuacji dotyczyła mojej koleżanki, której mama chorowała na raka. Moja koleżanka wyjechała do innego miasta i przez rok poświęciła się opiece nad mamą. Była z nią do końca. Czasami rozmawiałyśmy w sieci i starałam się jak mogłam ją wspierać - do dzisiaj nie wiem, czy robiłam to dobrze czy nieudolnie. Pamiętam swój strach przed spotkaniem z nią po tym, jak jej mama zmarła. Wiem, że to brzmi egoistycznie, ale bałam się tego spotkania, ponieważ uważałam, że powinnam ją wspierać, a ja się cała "rozłaziłam" od emocji. Nie chciałam się przy niej rozpłakać, by jej nie "dokładać", a wiedziałam, że nie dam rady "być twarda". Byłam o krok od tego, by odwołać spotkanie, ponieważ bałam się, że nie sprostam jej oczekiwaniom... wiem, dziwnie to brzmi ale tak dokładnie czułam. Spotkałyśmy się, były łzy ale i dużo wspomnień. Widziałam, że ma potrzebę rozmowy o mamie. Ona pierwsza pokazała mi, że osoby po starcie chcą rozmawiać o tych którzy odeszli, że pytając o jakieś rzeczy z nimi związane nie popełniamy nietaktu. Tę potrzebę rozmowy widzę również u mojej teściowej, która straciła jednego syna. Często rozmawiając o czymś wracam do dzieciństwa chłopaków i pytam o różne rzeczy - widzę jak wiele to dla niej znaczy, że pamiętamy, że wspominamy.
OdpowiedzUsuńZ ludźmi po starcie potrafię już rozmawiać z chorymi jeszcze nie. Jedna z dziewczyn napisała wyżej coś, co jest również moją obawą - czy gadanie o głupotach nie urazi chorego? w myśl zasady - ja tu mam TAKIE problemy, a ty mi gadasz o wyprzedażach w Empiku... Czy pytanie o samopoczucie / stan itp. nie będzie odebrane jak wścibskość? Ja się boję, bo nie chcę kogoś urazić, bo zwyczajnie paraliżuje mnie obawa, że wszystko co mówię bardzo chorej osobie jest dla niej banalne i zbyteczne. Nie miałam jeszcze takiej sytuacji, że ktoś z moich znajomych powiedział mi, że jest chory więc nie wiem jak się zachowam, ale boję się tego. Boję się tego, że nie będę wiedziała co powiedzieć.
Dziękuję Magda, że piszesz o takich sprawach. Empatii nie da się od tak nauczyć, ale niezwykle cenne są wskazówki jak z niej korzystać :)
Mnie, jako chorej nie robi problemu pytanie o samopoczucie. Choć z pozoru wydaje się głupie (no bo jak może się czuć chory) , to nie jest. Różne są dni, stany emocjonalne i pyt takiego nie odbieram jako atakl ciekawości. Gadanie o wyprzedaży w empiku uważam za normalne, gadki o dupie maryni, o tym, tamtym, parę plotek ;) i już można fajnie pogadać :)
UsuńCholernie mądry wpis!
OdpowiedzUsuńSą pomiędzy nami ludzie i oni zawsze są blisko. Warto myśleć o tych którzy są z nami, a Ci którzy odeszli być może mocno tego żałują, mocno się wstydzą i ja życzę im tylko tego by nie znaleźli się w takiej sytuacji w której ktoś od nich kiedyś odejdzie, odejdzie wtedy gdy będą ich potrzebowali.
OdpowiedzUsuńTulę Cie mocno Księżniczko: mocno, serdecznie, ciepło i czule.
Kiedyś analizowałam każdego człowieka,który patrzył dziwnie, był wścibski, który nie chciał mieć ze mną nic wspólnego....a teraz biorę to bardziej na luzie,już teraz wiem,że świata nie zmienię,że życie jest za krótkie...
OdpowiedzUsuńKochana dobrej i spokojnej nocy, u mnie właśnie po burzy więc jest czym oddychać.
Buzioooole :******
Dzień dobry Ksenuś :)
OdpowiedzUsuńu mnie po nocnej burzy i ulewie nieśmiało wstaje słońce.
Wysyłam MOC i życzę na dziś uśmiechu
:***
U mnie podobnie jak u Olgi przetoczyla sie w nocy konkretna burza,słoneczka nie widać,ale jest super rześkie.powietrze.
OdpowiedzUsuńWracając do głównego tematu..dodam tylko,ze chyba najwazniejsza jest nasza obecność przy chorym..czasami nie trzeba słów..po prostu być.Bo z tego co napisala Madzia i niektore z Was,to poczucie.osamotnienia w tych ciężkich momentach jest czymś koszmarnym..Ktoś napisał,ze pamięta każdego smsa,którego otrzymal w trakcie choroby..
Madzia chyle czoła za.podjęcie tego trudnego tematu,a także dziękuję Wam Kochane.za opisanie swoich emocji..Ta wiedza dla mnie i podejrzewam ze dla mnóstwa osób czytającego tego bloga jest po prostu bezcenna..
Wzruszałam się i to bardzo po niektorych wpisach..
Madziu,miłego dnia ze słoneczkiem,wiaterkiem i leżaczkiem w ogrodzie
Dzień dobry :)))
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna ,u mnie też w nocy była burza , a teraz pomalutku widać słoneczko.
Madziulek uśmiechu na calutki dzionek życzę :))))
Olga, Owoc dobrego dnia kobietki :)
Dzisiaj bardzo dobrze rozumie tych zdrowych... Zdrowi boja sie choroby, smierci... i nie wiedza czesto jak sie zachowac... Dzisiaj bardzo dobrze rozrozniam ludzi i stwierdzam, ze jestem silniejsza od tych zdrowych, bojacych sie nie wiadomo czego, i bardzo czesto slysze: dziekuje. Ostatnio powiedziano mi: dziekuje Judyto za to, ze nas nie dolujesz, ale pokazujesz, jak mozna zyc z wyrokiem smierci i tym zawieszeniem miedzy zyciem i smiercia... moze to juz dzisiaj...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci sle Kseniu, pamietam
Judyta
Dziękuję Kseno za te słowa. Cały czas się uczę i mam nadzieję, że choć trochę już potrafię...choć wiem, że nie zawsze.
OdpowiedzUsuńCzytam Cię od dawna, ale nie komentowałam, nie chcą wkradać się w liczne grono życzliwych i wspierających osób.
OdpowiedzUsuńTERAZ ŻAŁUJĘ.
I dobrze rozumiem, kiedy nagle przychodzi choroba i zdrowi zamykają chorego w domu (bo tak najwygodniej), bo trędowaty i inwalida. Ta asymilacja mnie strasznie boli.
Nikt nie wie, co go w życiu może spotkać...
Życzę wszystkiego co przynosi radość.
Cześć Dziewczynki <3
OdpowiedzUsuńWczoraj głównie spałam, @ czekają, błagam o cierpliwość..dzisiaj obudziłam się późno, nie wiem, coś z tą pogodą nie halo :)
Czytam bardzo uważnie Wasze słowa, po kilka razy i TERAZ ja ŻAŁUJĘ, że nie zaczęłam pisać bloga od razu, jak zachorowałam ...
Jesteście cholernie ważni dla mnie.
Dzisiaj nie czuję się samotna, mam siłę od Was, wsparcie w każdej formie. I przestałam się gniewać na "znajomych", tylko ten ŻAL został i mnie gniecie.
A jak coś mnie gniecie...to wiecie...:) , ale muszę to z siebie wyrzucić.
Jeśli komuś to pomoże, to tylko mogę Bogu dziękować, że taki PLAN dla mnie wymyślił. Po operacji usunięcia piersi długo z Nim rozmawiałam, bo byłam sama w sali i mogłam mówić na głos :) i tak jakoś z tym blogasiem wyszło, że poznałam tyle fajnych osób. Dziękuję Wam <3
Dziękuję Kochana, że mogę tu być ♥♥♥
Usuńkochana, sama widzisz, jak dobrze, że napisałaś ten post. że to raniące chorych zachowanie nie wynika ze złych intencji, tylko z niezrozumienia, niewiedzy, strachu. rozmowa na ten temat jest bezcenna. trzeba mówić. to pomaga wiele zrozumieć tym zdrowym, zmniejsza dystans.
Usuńno i dzięki Ci wielkie, że założyłaś tego bloga, bo dzięki temu mogłam Cię poznać. a jakbym Cię nie poznała, to kto miałby mi się kojarzyć z różowym, no kto?! :)
buziaki!!
♥♥♥♥
a w ogóle, to jaki jest teraz Twój ulubiony kolor? :)
UsuńCały czas różowy, biały i czarny :)
UsuńMadziu,pomagamy sobie wzajemnie swoją obecnością.. Pomyślałabyś w latach 90 ze można mieć tylu oddanych przyjaciół,nie wychodząc z domu?Popatrz..Kochana,czy to wszystko nie jest wspaniałe?Jest i to jak!!!!!
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńJa też czytam od dawna ale..nie komentuję , również żeby tak jakoś nie wkradać się w grono znajomych a może i też..nie wiem co.. Zapewniam mimo to że kibicuję od początku (mojego zapoznania się z historia) . A propos tematu zgadzam się z resztą że ludzie często NIE WIEDZĄ jak się zachować stąd taka reakcja. Przypomina mi się historia z dzieciństwa , mieszkałąm na wsi , mieliśmy stałą grupę pod wezwaniem która ma na swoim koncie milion różnych przygód. Pewnego dnia jedna z koleżanek bardzo paskudnie złamała nogę w biodrze, została wbita w gips prawie po szyje i uziemiona na pół roku... Dramat dla niej wtedy , płacz kilka tygodni co dzień ... wiem bo przez całe wakacje bywałam u niej dzień w dzień , niestety...tylko ja. Reszta dzieci jakoś po prostu dziwnie...nie znajdowała już czasu . Mniejsza o nie . Czemu o tym piszę , mam wrażenie że wtedy jako dzieciak jakoś tak łatwiej przyszedł mi ten gest - chora , nieszczęście no co no trzeba odwiedzać , zaglądać, zyć normalnie tyle ze przy łóżku (a czasem obie na jednym bo tato załatwił nam fajne duże strażackie łóżko polowe więc mogłam się na nie władować i ja ) a nie na drzewie...To zachowanie było dla mnie normalne, co więcej nie zastanawiałam się moment czy ktoś chce czy nie (włącznie z jej rodzicami którzy jak się potem okazało byli mi za te odwiedziny bardzo wdzięczni)..Teraz pewnie kmniniłabym ostro zanim... Nie miałam w otoczeniu swoim podobnego przypadku żeby np. sprawdzić się w takiej sytuacji po latach ... Sam fakt że czytam tego bloga i nic nie piszę..już zaczął mnie poważnie zastanawiać ... Zatem , jestem , piszę, i gdyby cos tam trzeba było to ... jestem :) Łeb d góry, póki tylu fajnych ludzisków jest na świecie nie może być żle ! Pozdrawiam całe forum. P.S. Piszę z Wwy a pochodze z Piotrkowa Tryb więc jakby co mam do Łodzi i okolic niedaleko :)
Miśka , Ty wiedz, że uwielbiam Cię!
UsuńI tyle :*
Przypomniała mi się jeszcze jedna historia, która mnie gdzieś gniecie, bo chciałam dobrze, a jak wyszło... nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńNiedawno byłam na konferencji gdzie spotkałam bardzo przystojnego faceta. Był po chemii - i to dość niedawno, ale... nadal był przystojny. Przyciągał mój wzrok i w którymś momencie "złapał" moje spojrzenie. W pierwszej chwili się zmieszałam, nie dlatego żem nieśmiała, ale dlatego, że moja pierwsza myśl była "pewnie pomyślał, że się gapię bo jest po chemii - blady, bez włosów, brwi itd." i spuściłam wzrok, po chwili jednak spojrzałam mu w oczy i się uśmiechnęłam. Chcę wierzyć, że właściwie odebrał moje spojrzenie, ale pewności nie mam i jakoś mnie to uwiera :(
A odśmiechnał się?
UsuńNie gnieć się, rakowcy są nieraz przyzwyczajeni do spojrzeń.
Na mnie nie patrzą, bo ja na chorą nie wyglądam :P
Z wyjątkiem przyjazdu na chemie: wzrok pań aż pali: co ona tu robi? No i te włosy, zamiast ich nie mieć, to jeszcze je dumnie prezentuję. Alem świnia :D
Mam to samo. Nie wyglądam na chorą,mam włosy, robię make-up, ładnie się ubieram. Tez zrobiłam odsiew wśród znajomych. Ostatnio jedna koleżanka gdy powiedziałam, że jestem chora - zapytała czy mam ubezpieczenie na wypadek śmierci i pogrzebu. Noż qrwa, mistrzyni taktu. Nie mam już koleżanki.
Usuńoduśmiechnął się, ale mam wrażenie że widział moje wahanie i nie miał wątpliwości czym było wywołane... a grzechu był warto oj był :D
UsuńMoniko,matko...ta Twoja ex koleżanka to dowod na to,ze jest pewna grupa ludzi co to najpierw wypali cos a potem pomyśli..albo i nie pomyśli..ale pytanie które bylo Ci zadane to już w czystej postaci głupota,aż mnie zatkało po prostu...
UsuńTrzymaj się!!! I oby nikt nigdy nie zastrzelił Cię tego typu tekstami
Jest jeszcze jeden fajny tekst,już kiedyś o nim tu pisałam: Nie wyglądasz na chorą. Zawsze wtedy pytam, a jak powinna wyglądać osoba chora na raka?! Mieszkam w Holandii i co najciekawsze, nikt z moich holenderskich znajomych tak się nie odezwał.Od stycznia nie pracuję i mimo to, co tydzień dzwoni mój szef z pytaniem czy czegoś nie potrzebuje i zapewnieniem,że zawsze mogę liczyć na pomoc. Mam kontakt ze znajomymi z pracy, raz w miesiącu staram się z nimi zobaczyć i zawieść im własnoręcznie upieczone ciasto i poprostu pogadać.Czy brak taktu i empatii to cecha narodowa Polaków?
UsuńKiedy po raz pierwszy powędrowałam odwiedzić koleżeństwo w pracy to też usłyszałam, że nie wyglądam na chorą. Dużo później rozmawiałam o tym z jedną z bliższych koleżanek, powiedziała mi, że w tym nie było nic złego, że to raczej chęć pocieszenia mnie i wysłania mniej więcej takiego przekazu: "dobrze wyglądasz, nie widać po tobie choroby, a to znak, że zdrowiejesz i wszystko dobrze się skończy". Różnymi drogami chadzają ludzkie myśli ;))
UsuńNiestety moja historia nie zakończy się dobrze, mam tego świadomość. Mam raka jelita grubego z przerzutami do wątroby i płuc, IV stadium. Diagnoza była przypadkowa, żadnych objawów wcześniej. Chemia dala mi tylko więcej czasu. Guzy się zmniejszyły, rak jest chwilowo pod kontrolą. Markery nowotworowe miałam powyżej 17 tys, spadły do 400. Najdziwniejsze jest to,że ja nie czuje się chora, nie mam żadnych skutków ubocznych po chemii, nic mnie nie boli. Czasami mam wrażenie,ze stoję obok i to wszystko nie dzieje się naprawdę.Bo jak mogę się czuć tak dobrze, będąc jednocześnie tak bardzo chorą? Zwariowałam?
UsuńMonika, czuję się czasami podobnie. Niby IV stadium, przerzuty do kości i wątroby, a mam to właśnie wrażenie bytu obok. Gdyby nie bóle, nie uwierzyłabym, że mogę być aż tak chora.
UsuńNie zwariowałaś.
Wierzę, że moja chemia i leki przedłużą moje życie, które jest ważne dla Moich Swoich, no i dla Was, jak i moich Przyjaciół z "reala".
Pamiętam Twoją odpowiedź i ją stosuję ostatnio, gdy słyszę, że nie wyglądam na chorą - a jak powinnam wyglądać? ;)
Ściskam Cię, niech nasze historie trwają jak najdłużej.
Spotkamy się kiedyś, pogadamy ;)
Moniko, pięknie spadły markery!
Usuńdr n. med. Janusz Meder - kierownik Oddziału Zachowawczego Kliniki Nowotworów Układu Chłonnego w Centrum Onkologii w Warszawie, prezes Polskiej Unii Onkologii w ciekawym wywiadzie powiedział tak:
" A przecież każdy z lekarzy ma w bagażu swoich doświadczeń tak zwane "cudowne" przebiegi w medycynie. Mam przynajmniej kilkunastu pacjentów, którzy mnie zadziwili, wyzdrowieli, nic się nie zgadzało z moją wiedzą."
cały artykuł tu: http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/1,137474,16329396,Lekarzu__nie_jestes_Bogiem.html
Mój mąż mówi,że z moim charakterem nawet rak ze mną nie wytrzyma i popełni samobójstwo :) Bawi mnie czarny humor.
UsuńKseno,bardzo bym chciała Cię poznać. Jeśli mamy się spotkać, na pewno się to stanie: w tym lub przyszłym życiu :) Wierzę,że nasze życie tu jest tylko jednym z wielu etapów.
UsuńTez w to wierzę !
UsuńJa również sądzę,żę takie zachowania wynikają po części nie ze złych zamiarów,braku empati tylko strachu przed sprawieniem nieuzasadnionej przykrości osobie chorej,niewiedzy i nieumiejętności postępowania w obliczu trudnej dla obu stron jakby nie było sytuacji .Z innego rodzaju łatwością podchodzimy w obliczu choroby do osoby bliskiej ,z rodziny możemy a inaczej do znajomej,zaprzyjaźnionej czy takiej z sąsiedztwa.Nie tłumaczę tego stanu rzeczy natomiast ciężko też mi oceniać opisywaną asertwność.Od lat wpajano nam ,że nie należy wtrącać się do spraw innych osób,należy być twardym,ukrywać emocje ,nawet dzieciom często mówiono ,,chłopaki nie płaczą '' .Nas, poniekąd dzieci komunizmu wychowywano jak sztab wojska a choroba,umieranie ,sexualność ,ból,cierpienie,miłość to tematy tabu do dnia dzisiejszego .Zobaczcie,przecież od niewielu lat dopiero zaczynamy rozmawiać otwarcie na wiele tematów.Uczymy się pokazywać swoje emocje ,nie tylko te pozytywne ale te trudne również.Kiedyś mało kto rozbierał na czynniki pierwsze trudne aspekty psychologiczne .Wiele chorób i zachowań np.depresje ,ADHD po dziś dziń traktuje się jak fanaberie.Na szczęście coraz częściej otwarcie rozmawiamy na wiele trudnych tematów.Chwała Ci Madziu za ,,głośne ''podjęcie tego tematu.Z pewnością niejedna osoba po przeczytaniu zastanowi się, jak komuś potrzebującemu,często odpychającemu oferowaną pomoc ,zamkniętemu przed całym światem można pomóc,wesprzeć go i jakie to ważne.Otwórzmy serca na innych ...kochajmy się .
OdpowiedzUsuńDużo prawdy z tym twardym wychowaniem i skrywaniem emocji.
UsuńKsena, jestem jedna z tysieca osob ktore sledza Cie w milczeniu, nie raz chcialam cos dorzucic a potem myslalam sobie, po co, co to znaczy, to tylko dobra mysl, slowo od KOGOS TAM. Wlaze tu z butami do Twojego miejsca i nie mowie nawet 'czesc, jak sie masz'. Jestesmy sobie obcy a wiesz ze czesto zaczynam dzien od sprawdzenia co tam u Ciebie? Nie wiem dlaczego do Ciebie trafilam, nie mam zadnego doswiadczenia choroby nowotworowej, ale jestem, mysle o Tobie, slucham Ciebie, ucze sie...pieknym jestes czlowiekiem, dziekuje ze moge tu byc. JW
OdpowiedzUsuńJa tam wlazłam z butami w to grono osób, które tu było wcześniej :-) dobrze że się odezwałaś Justyno, to doborowe grono, które warto znać, z Kseną na czele, wszystkich ich uwielbiam i odzywam się, jak często mogę.
Usuńdobrego dnia Kseno, dobrego dnia dziewczyny (chłopaki? może też)
:-D
Tu każdy z dobrymi emocjami dobrze się czuje, c'nie?
UsuńNo maaasz :-D
UsuńSpokojnej nocy Madziu ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńKolorowych :***
Tyle mamy na barkach ile możemy udźwignąć.
OdpowiedzUsuńRównowaga w przyrodzie była, jest i będzie.
Trzeba ująć słabszemu, żeby dołożyć silnemu.
Dobranoc Siłaczki.
Co to za brednia? Jak to rozumieć? Jesteśmy chore za karę,żeby ktoś inny miał lżej? Nie prosiłam o ten ciężar. Chętnie Ci go oddam, dla równowagi w przyrodzie. Twoje określenie "Siłaczki" brzmi obrazliwie.
UsuńDroga Olinto, sama sie zastanow co mowisz, zanim powtorzysz jakies stare frazesy...niestety nie zawsze ludzie maja sile udzwignac cierpienie... jak myslisz, skad sie biora samobojstwa? Reszty co piszesz, w ogole nie rozumiem... ??
UsuńJa rozumiem.
UsuńNie czytajcie do góry nogami, proszę.
... to ja poprosze o wyjasnienie, jesli mozna...
UsuńChciałam zapytać czy naprawdę zostałam tak źle zrozumiana przez wszystkich, ale już nie muszę.
UsuńNie mogłam też napisać NIE WIERZĘ, że NIKT nie zrozumiał, bo wiary u mnie całe wagony. ;)
Dziękuję Ksena.
Nie chcę brnąć w rozdrabnianie mojego toku myślenia tłumacząc "co autor miał na myśli", bo wierzę, że to zbędne.
Na pewno wystarczy jak napiszę, że nie chodziło mi o "Siłaczkę" Żeromskiego, jeno o silną babę. :D
I nie napisałam "strongmenki", czy "strongbaby", bo wydawało mi się to bardziej obraźliwe niż Siłaczki napisane wielką literą.
No i oczywiście w tych trzech linijkach powyżej to chodziło mi o wiele rzeczy, ale o to tu raczej nikt nie pyta, tylko od razu zostały nazwne frazesami.
Niech i tak zostanie.
Krótko mówiąc chciałam Wam tymi kilkoma linijkami napisać przedsenny komplement. :)
Dzień przywitał mnie pięknym słońcem.
Pogoda się utrzymuje do teraz.
We mnie też. :)
Pytalam powaznie o wyjasnienie "co autor mial na mysli"...mysle, ze jesli ktos jest zle zrozumiany, to dodatkowe wyjasnienie by sie przydalo. No ale jesli Olinto nie chesz wyjasniac to nie oczekuj ze KAZDY Cie zrozumie.... Ja osobiscie przede wszystkim nie rozumiem tego: Trzeba ująć słabszemu, żeby dołożyć silnemu
UsuńA frazesem nazwalam mowienie, ze tyle mamy na barkach ile mozemy udzwignac, bo mysle, ze czasem czlowiek za duzo na swoje barki dostaje... i nie zawsze sie moze podniesc :(
Napisałam to w kontekście równowagi.
UsuńWyobrażasz sobie słabego z ciężarem, którego on nie potrafi udźwignąć?
Albo inaczej.
Przecież niesprawiedliwe jest kopać słabego, prawda?
Mocarz zniesie więcej.
Więcej udźwignie.
Może dzięki temu słabszy dostanie mniej na plecy.
W imię równowagi.
Nie mamy na barkach cudzego balastu.
Mamy tylko swój.
Czyli mamy tyle ile możemy udźwignąć.
Jeden więcej, drugi mniej, a trzeci miał dużo, ale go przerzucił na mocarza, bo jest cwany. :D
I wtedy mocniejszy dostaje za dużo na barki.
Dokładnie tak jak piszesz.
Ale widocznie tak ma być.
W imię równowagi.
Żeby słabszym było lżej.
Prognoza zapowiada na jutro przejściowe opady.
Oby chmury odsłoniły słońce.
Spokojne nocy dla wszystkich.
Dziekuje za wyjasnienie... Mysle, ze to, co piszesz nie bylo zrozumiane, - w kazdym razie przeze mnie - bo jakos trudno mi sobie wyobrazic, by tak naprawde bylo jak piszesz, w koncu skad te wszystkie samobojstwa i depresje, jak juz pisalam...? Widac niektorzy nie daja rady udzwignac tego co ich spotyka, albo biora jednak za duzo na swoje barki ...
UsuńDzieki raz jeszcze za odpowiedz :)
Pozdrawiam
Dobrego dnia Madziu :)
OdpowiedzUsuń:***
Madziu słonko pięknie świeci, dobrego dnia pełnego uśmiechu i zadowolenia ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńCiepła (tego rodzinnego,bo dość już nas dogrzewało słoneczko)i samych super miłych chwil,buziaki dla Ciebie i Twoich bliskich!
OdpowiedzUsuńOlga i An3czko pozdrowienia dla Was!
Owocku ,dzięki wielkie :*
Usuńi ja dziękuję, pozdrawiam Cię serdecznie :)
Usuńu mnie słońce, ale rano było mgliście i tylko 15 stopni
cichutko trzyma kciuki i kibicuje....
OdpowiedzUsuńNa YT jest fajna playlista moja ulubiona....
(Polska muzyka lata 80 , 90 ) utworzona przez joanna dobaczewska
Polecam , -wbrew tytulowi playlista ma w wiekszosci nie polskie kawalki. Slucham codziennie, na poprawe nastroju, na zmartwienia itp...
Goraco trzymam kciuki ... z calych sil za Ciebie
Już tam wyżej się odezwałam, cześć kochane, z rana. Jestem w pracy, ale też zaczynam dzień od zajrzenia tutaj. Martwię się, bo coś jest mojemu kotu a ja dzisiaj, jutro i pojutrze mam 10-godzinne dyżury. Mam nadzieję, że jutro lecznica będzie normalnie otwarta, poproszę syna, żeby z nim poszedł.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia życzę, Kseno, u mnie słońce, ale nie ma upału, wymarzony dzień na siedzenie w ogródku, zapraszam <3
cześć Ewa :)
UsuńEwa,mam nadzieję ze klopoty zdrowotne kotka,to tylko przejściowa sprawa.
UsuńPozdrawiam!!
Cześć Ewka ;)
UsuńJa też w pracy :P
U mnie raniutko było rześko , a teraz już goooorąco, drapie kotka za uszkiem :)))
Pogoda cudna.
UsuńUdrap kota ode mnie.
Ściskam Was <3
dam wam znać na pewno, co u Felusi, Ofelii, przepraszam :-)
Usuńu mnie w tych podziemiach zimno, na dworzu cudnie podobno, tak pacjenci donoszą :-) idźcie ktoś tam za mnie na spacer, pooddychać latem póki można. Kseno, ściskam <3
Ewa w podziemiach pracujesz?Plus taki ze na pewno na upały nie mozesz narzekać.Felusia i Ofelia to kotki?
UsuńMadziu,u mnie tez cudna pogoda,nie za gorąco,nie za zimno wręcz idealnie.Buziaki!!
Owocku, u mnie w podziemiach albo bardzo zimno, albo praży słońce i niezależnie od tego zawsze, ale to zawsze jest duszno. Ofelia to w skrócie Felusia a drugi kot to Gucio. Felcia ma żołądkowe kłopoty ale jakoś damy radę. Dzięki.
UsuńKseno, dobrej nocy. Chłodno jest, można się kołderką otulić, nie znoszę spać nie przykryta. Dobranoc.
Ewuniu,współczuje Ci tych warunków pracy..może uda się kiedyś zmienić.na lepsze?
UsuńKotkom zaserwuj drapanko za uszkami ode mnie.
Buziaki,pozdrawiam
Ewcia, jak tam Felcia ?
UsuńWitaj Kseno :). Zycze dobrego dnia... moc usciskow :)
OdpowiedzUsuńCześć Ksenuś:**
OdpowiedzUsuńCześć Dziewczynki:**
Dobrej nocy Wam życze !
Witaj Margoś ♥
UsuńByłam na spacerze z moim"obronnym" no i faktycznie się ochłodziło :P
OdpowiedzUsuńNic tylko przytulić się i pod kołderkę:P
Dobrej nocy, buziaki ♥♥♥♥
Wyprzedziłam Was dzisiaj Moje Kochane.
OdpowiedzUsuńPochmurnie u mnie,ale jest szansa na rozpogodzenie.
Madziu dużo słoneczka i ogólnie miłego dzionka!!
A Młodej.zakupiłaś juz szkolną wyprawkę?
Buziaki i.gorące.pozdrowienia dla Wszystkich.
WItaj Owocu :) ranny ptaszku :)
UsuńDzień dobry Madziu, spokojnego dnia
:***
Olguś macham do Cię:***
UsuńMargo :*
Usuńmacham do Cię
macham do Kseny naszej i dosyłam MOC :*
macham wszystkim :))
Łapki machają :P
Usuńodmachuję :))
UsuńDzień dobry :)))
OdpowiedzUsuńU mnie słoneczko powoli się wydziera zza chmurek.
Madziu uśmiech przesyłam i dzięki za każde słowo:)))
Owocku, ja z rana, bo w pracy ;) a Ty co tak raniutko biegasz :P
Dziewczyny miłego dnia :*
Miłego Ane3czko :***
UsuńA u mnie nie wydziera słoneczko ino chmury są:)))
UsuńWitaj Margoś ♥
UsuńChmurki dotarły i do mnie.....i nici ze słoneczka liczę, że się jeszcze obudzi, bo inaczej to ja zasnę :***
Ból kregosłupa mnie obudził tak wczesnie,ale co tam...kto rano wstaje...no właśnie
OdpowiedzUsuńOlga,to czekam na kawusię:)
An3czko,znowu w pracy??
Madziu,może to słyszałaś??
Ostatnio przebój mojego Młodego,dla Wszystkich na polepszenie humorku
https://www.youtube.com/watch?v=GPAUmmd7K5o
Mnie tez czasami budzi ból kręgosłupa Owocu,nie lubie takich dni ale co tam...:)
UsuńOwocu, kawka już gotowa i pachnie :)
Usuńa ja zdążyłam już przykleić stosowny plaster kręgosłupowy i zażyć tabletki
te skoki temperatur i wilgoć niestety nie pomagają
ale trzeba brać się do roboty, nie ma zmiłuj ;)
Margo,ale ważne zę sie nie rozczulamy...
UsuńOlguś...jestem pewna ,ze ten Twój ból jest o wiele bardziej dokuczliwy.../no..dopiero co napisałam ze sie nie rozczulamy../dzielna jesteś,wiem o tym.
Madzia pewnie sobię spi w objęciach Morfeusza...
może pan Andrus ją obudził? :)
No to na nabranie energii dla Was moje Kochane../może nie naśladujmy skażającego gitarzysty:)/
http://www.youtube.com/watch?v=b1NmPFgdt6Y
Matko, miało być skaczącego gitarzysty:))
UsuńOj, kobietki może plecki wymasować :P
UsuńOwocku w pracy, w pracy ale od niedzieli mam parę dni wolnego :)))
Hmm....to znaczy trzeba zrobić przegląd ciuchów, butów, pozałatwiać parę spraw urzędowych, z psiakiem do veta, książki do szkoły.....a tak pozatym to będę miała wolne haha. Wiem,wiem wszystkie tak mamy, no i oczywiście zapomniałabym ,że jak mama ma wolne to można powymyślać kulinarnie ehh
An3czka masaż bardzo chętnie:PP
UsuńPozałatwiaj sprawy i odpoczywaj kochana!!
Oj Owocu fajnie byłoby sie tak porozczulać no ale trza sie brać do roboty jak Olga prawi :)))
UsuńAn3czko,proponuję książki do szkoly zakupić w antykwariacie,o polowe taniej taka impreza wychodzi,pomimo,iż ćwiczenia,wiadomo muszą byc nowe...
UsuńParę dni urlopu pozwolą Ci mimo wszystko odetchnąć psychicznie.
Buziaki!!
kochana jak się ma "szczęście" to nie można i jedna i druga, ma nowy program i wcześniej takich podręczników nie było, młodsza może dostać w spadku po siostrze 3 książki i to wszystko, ale damy radę, jak Olga napisała nie ma zmiłuj się :))))
UsuńMargo, może kiedyś zorganizujemy jakieś spotkanko na południu ,wtedy nadrobię z masażem :P
UsuńDzień dobry Madziu:**
OdpowiedzUsuńDziewczynki dobrej soboty!
Margoś,Tobie też dobrego dnia, czaruj to słoneczko:P
UsuńOlguś, Owocku plecki masuję,oby się poprawiło :)))
Madziu ♥♥♥♥
Milej soboty zycze wszystkim! Nie ma to jak slodko poleniuchowac :)
OdpowiedzUsuńcześć, Magduś :)
OdpowiedzUsuńświeżą porcję MOCY ślę!
mylą mi się dni tygodnia, ale dziś chyba sobota, nie?
no to udanej, przytulaśnej, radosnej soboty i niedzieli życzę!
:*:*:*:*
Melduję,ze po deszczu mam słoneczko!!
OdpowiedzUsuńCiekawe na jak długo....
To nareszcie nam się unormowało:P
UsuńU mnie również po deszczu piękne słoneczko:)))
witajcie kochane :-) An3czce odpowiadam, że kot bez zmian i dlatego jedziemy dzisiaj po mojej pracy do weta. Ogólnie nie jest źle ale ja cała w nerwach jestem, bo w pracy siedzę i wczoraj i dziś i jutro a koty tam same, wiecie jak jest :-)
OdpowiedzUsuńTempo mnie wczoraj trochę podtrzymała na duchu ale jechać trzeba i zobaczyć co z tą Felcią się dzieje.
Jaka pogoda u was dzisiaj? Madziu, łap promienie i rozsyłaj, tak jak dotychczas :-) Zawsze mam wrażenie, że z tego bloga coś promieniuje <3
To cieszę się bardzo,że nie jest gorzej,wiem jak to jest mam psa i czasem też mu coś dolega :)
UsuńCoś ewidentnie promieniuje.
UsuńTo Wy.
Leżę bezwstydnie na kanapie.
Taki klimat... ;) :*
Wystarczy,że my się tu krzątamy ,a Ty leżaj za nas Kochana ♥♥♥
UsuńMadzia leż,leż,my tu tak jak wspomniała An3czka,rozrabiamy ile wlezie.Alkoholu nie serwujemy,więc jest grzecznie i "kurturarnie".Olga szaleje z tą swoją kawą,zresztą sama wiesz..Rozmawiamy i sluchamy music.Buziaczki Kochana!
UsuńTy odpoczywaj>> a my moce dosyłamy całodobowo********
UsuńWitajcie Dziewczyny.
OdpowiedzUsuńW Holandii właśnie po raz kolejny dziś przestało padać, więc lecę do centrum na kawę z przyjaciółką i damskie zakupy. Mamy wspaniałe holenderskie lato- pada tylko 5 razy dziennie:) Lipcowe 30 stopniowe temperatury i brak deszczu to podobno anomalia była:)
Miłego dnia dla wszystkich. Niech moc będzie z nami:)
Dzięki, Tobie również miłego:)
UsuńMonia,miłego popołudnia w takim razie,niech zakupy i pogaduchy poprawią nastrój.
UsuńMonia MOC z nami! :))
UsuńUdanych łowów i plot ;)
MOC z nami! :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńhttp://blogkarioki.blogspot.com/2014/08/1773-troje-drzwi.html
OdpowiedzUsuńZostawiam Was do jutra z tym wpisem, przeczytajcie, proszę, link do bloga jest również z prawej strony. Karioka - dziękuję :*
Więc, lecę :*
UsuńCzytałam>>.Myślę że słowa są zbędne ....Po prostu jestem codziennie,tylko tyle mogę zrobić>>>
UsuńPrzeczytałam...
Usuńi ja przeczytałam........
UsuńKsenuś, widzisz do czego mnie doprowadzasz - łamię swoje zasady nieumieszczania komentarzy na blogach? :*
UsuńTY wiesz wszystko :*:*
Też przeczytałam....
OdpowiedzUsuńDziękuję...
OdpowiedzUsuńmądrze napisane :)
OdpowiedzUsuń