Wracam do domu 12.03.2011r. wypełniona szczęściem, bo oto zakończyłam leczenie radykalne (chemioterapia, operacja, chemioterapia, radioterapia, początek hormonoterapii).
Pamiętam swój powrót do rzeczywistości.
Były kwiaty, wino i śpiew.
Odpoczywam, włosy rosną, zaczynam ogarniać od nowa życie.
Bo nagle coś zniknęło.
Harmonogram się zmienił.
Wyjazdy się skończyły.
Znajomi pukają się w czoło, co ty gadasz, najgorsze za tobą, weź się ogarnij, jesteś zdrowa, może nawet do pracy pójdziesz.
Wracają znajomi. O, jak ładnie ci w tych włosach (nienawidzę jeża, ale głupawo się uśmiecham), a czemu jesteś zmęczona, przecież już tyle czasu minęło, po co robisz badania co chwilę, jeszcze coś znajdziesz.
Jest impreza, wszyscy się bawią, ja nie mogę.
Boli mnie to, boli mnie tamto, wracam do domu się położyć.
I już wiem, że nie dam rady dotrzymać kroku za zdrowymi.
Czuję się, jakbym przebiegła maraton, ciągle zmęczona, ciągle sfrustrowana, ciągle samotna w tłumie.
Pyk.
Są przerzuty.
Zapada cisza.
Staję się towarem mało atrakcyjnym towarzysko.
Słyszę szepty z tyłu: do kości, tak, pojechała do szpitala na jakieś lampy, podobno kręgosłup...
Znowu wracam do punktu wyjścia.
Znajomi, którzy bawili się ze mną przy grillu - zamknęli drzwi.
Po co im koleżanka z rakiem, niepijąca, nierozumiejąca ich potrzeb.
Stop. To oni - zdrowi - nie rozumieją moich prostych życiowych potrzeb.
Znajomi tacy to, a tacy, nasi wspólni, moi, pytają MM - jak Madzia?
Rodzina dzwoni do Teściowej: jak Madzia?
Srak!
Nie lubię już słuchać, że ktoś NIE WIE, jak rozmawiać z chorym!
Czy jestem inna, niż zdrowi? Nie wiem, mam rogi na głowie, zarażam, jak kichnę, nawet przez telefon?
Dlaczego traktuje się rakowców jak trędowatych? Czego się boją zdrowi? Czego ja chcę?
Chcę, żebyście wiedzieli, że warto być, pytać, pisać - co mogę dla Ciebie zrobić? Mogę Ci jakoś pomóc?
Oferuj tą pomoc, bo wiedz, że chory sam nie poprosi, bo nie chce nikogo obciążać swoją chorobą.
Bądź szczery. Nie okłamuj mnie, że będzie dobrze, bo tego nie wiesz. Mów, nawet to, że nie wiesz, co powiedzieć, ja też mogę mieć z tym problem, prawda?
Rozmowa nie musi się "kręcić" wokół sraka.
Nie wyręczaj mnie we wszystkim.
Nie pouczaj.
Nie naciskaj na siłę potrzeby spotkania, nie zmuszaj mnie, ani tym bardziej siebie.
Nie lituj się, większość tego nie lubi i nie mów: nie widać, że jesteś chora/y. Sprawiasz, że chorzy myślą, że ktoś tu nie dowierza chorobie.
Nie udawaj, że jest wszystko w porządku. (źródło: KLIK)
*
Przez 4 lata mojej choroby kilka osób same do tych wniosków doszły.
Mam w tzw. "realu" garstkę ludzi, na których mogę całkowicie polegać. I tylko na nich.
Reszta gwiżdże w cieniu i obserwuje, czy padłam, czy powstałam. Przykre.
Nie chcę takich znajomych.
Spuszczam wodę. Czy stąd słychać?
Mam wirtualne MOCe, smsy, @, telefony, zwykle niestety nieodebrane - dodaje mi to wszystko sił.
Bez tego bloga nie poznałabym smaku pomocy i zrozumienia.
Jak to możliwe, że obcy więcej da z siebie, niż "najbliżsi" z otoczenia?
Czuję, autentycznie czuję Wasze ciepłe o mnie myśli!
DZIĘKUJĘ za każdą literę dla mnie.
WIERZĘ, że dobro powraca.
UFAM, że mnie (z)rozumiecie.
<3
![]() |
fb - DobraFotografia |