Większość z Was czytała blog Chustki, nieprawdaż?
W końcu połowa wejść do mnie - to z bloga Asi.
Dostałam @ od pewnej Dziewczyny, która przypomniała mi Jej słowa o tym, że w otoczeniu bliskich, którzy nieba by uchylili, gdyby tylko mogli, człowiek chory głęboko odczuwa własną samotność w bólu i chorobie.
Nawet na początku swojego chorowania nie byłabym w stanie tego zrozumieć.
Teraz rozumiem to dosadnie i bardzo mocno.
Żaden zdrowy człowiek, choćby nie wiem, jak się starał, nigdy nie pojmie, jak to jest znosić ból, cierpienie fizyczne i psychiczne, lęk i obawy o przyszłość. Nigdy.
Czasem mam wrażenie, ze ktoś mnie zamknął w szklanej windzie.
Dosyć, że często zjeżdża w dół, to jeszcze nikt mnie nie słyszy i nie widzi.
Ciągle słyszę : żyj, żyj, żyj.
Żyję pod presją życia.
Wmawiane mam, że jestem wojowniczką. Nie jestem.
Coraz częściej jestem smutnym i zmęczonym życiem kawałkiem ciała leżącego na kanapie i wciągającego kolejne dawki morfiny, leków przeciwbólowych lub leków na sen.
Jestem cholernie zmęczona chorowaniem, ale większość nie chce zrozumieć, że mam do tego prawo.
Mam walczyć.
Z czym?
Mój cień ze srakiem?
Coraz mniej ze mnie matki i żony.
Nawet w przerwie od tankowania chemii czuję się źle.
To znaczy, że mój organizm się zestarzał i mam jakieś 80 lat :D.
Bardzo bym chciała zrobić to i owo, obejrzeć, poznać, posmakować, ale nie mam zwyczajnie sił.
Nie wychodzi mi już udawanie, że spoko, jest ok, że mogę, załatwię, pojadę, zrobię.
Okropne. Ciężko mi to przyjąć do wiadomości.
Scena sprzed kilku dni:
Leżę na kanapie i kwiczę z bólu.
Wołam Młodą i proszę Ją, żeby mi przyniosła morfinkę w kropelkach.
Dziecko me biegnie do torebki i przynosi, czeka, aż wpuszczę dawkę do nosa i odnosi z powrotem do torebki (noszę ją zawsze przy sobie na wszelki wypadek).
Czy takimi rzeczami MUSI zajmować się dziecko w tym wieku?
Takie zachowa wspomnienia po matce?
Bo ja nie mam siły wstać i iść samej po lek :( ?
Takie Jej zafundowałam wejście w nastoletni żywot...
*
Dopadł mnie znowu półpasiec.
Chemia oddala się niczym jacht marzeń o zdrowiu.
Mając wirusa w sobie jestem już kompletnie do niczego.
Jestem słaba i tyle.
Napisałam posta, gdyż nie było mnie tu kilka dni i już zatęskniłam troszkę.
Myślę, że raz na jakiś czas warto Was poinformować o moim stanie zdrowia.
Życzę Wam dobrych dni z bliskimi, poszukajcie wiosny i dajcie mi znać, czy to już?
Tuli-panki nieśmiało wysuwają u nas łebki, ale ciągle za chłodno im.
Dziękuję za @.
Dziękuję, że Jesteście, nawet, gdy mnie nie ma.
Dziękuję.
Ksena
:* :* :*