(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

wtorek, 31 grudnia 2013

362. Ostatni wpis...



... w tym roku :)

Ciężki rok. Ale nie żałuję ani jednej chwili.

Wiele się nauczyłam, zrozumiałam, dotknęłam, przeżyłam, poznałam, zobaczyłam, przeczytałam, obejrzałam, napisałam, spróbowałam...

Każda chwila była czymś naszpikowana. Nie zawsze słodkim i dobrym, ale to wzmacnia.

Życzę Wam wiele nafaszerowanych Miłością i przytulaniem chwil.
           Zrozumienia. Innych i Siebie.
           Dążenia do realizacji marzeń.
            :)

*

PET za mną.
Wyniki przede mną. To od nich zacznie się kolejny, pełen emocji ;) ROK.





<3







piątek, 20 grudnia 2013

361. Bogata w krew...



...wróciłam.
Wzmocniona na chwilę.

*

Przestałam czytać.
Książki.
Zabrałam do szpitala ze sobą Dorotę Warakomską, ale ni cholery na żadnej linijce skupić się nie szło.
Byłam mimowolnym słuchaczem rozmów 4 pozostałych pań w sali.
One były na początku leczenia ( z jednym wyjątkiem), więc rozmawiały o chemii (brr) i swoich z nią przejściach związanych. (brr)
Na mnie podejrzliwie patrzyły, gdy tylko weszłam do sali.
Jak to tak? Włosy swoje własne, powabna i piękna, uśmiechnięta i wymalowana lala (smokie eyes - na nic więcej nie mam siły).
No niestety - nie wyglądam na chorą, gdy się porządnie przyłożę !
Nie szuram kapciami, wsparta wieszakiem z kroplówką i nie mam szarej twarzy z napisem : och, jak cierpię, mam raka, mam raka, ochhhhh, chlip, bęc.....
Na oddziale chemioterapii widuje się blade kobiety w chustkach na głowach i mężczyzn z łysą głową wiecznie chodzącymi po korytarzu lub na papierosa (faceci są bardziej aktywni ;), a babki więcej rozmawiają w salach).
Kiedy więc wyjaśniłam powody swojego pobytu w szpitalu panie jakby odetchnęły. Chyba z ulgą ;).
Nie byłam aktywną pacjentką, gdyż gdy tylko moje ciało wywąchało łóżko - od razu kazało mi się położyć (po to przecież są łóżka) i zasnąć.
Pielęgniarka o 6 rano mocno potrząsała mną, ponieważ przestraszyła się, że zeszłam.
Tak spałam.

Po Nowym Roku Kopernik łódzki fundnie mi PETa.
Już się cieszę na atrakcje z tym związane.

*

Pewnie już się nie zobaczymy do Świąt, gdyż wbrew pozorom i literom siły mi opadły i wrażenia po przetoczeniu mam jak po chemii, życzę więc Wam tego, czego chcecie. Jedni chcą spokoju, inni imprez do rana, więc co tylko pragniecie - niech Wam się spełni. A zdrowia życzę każdemu, każdemu bez wyjątku. Bawcie się dobrze w gronie rodzinnym i nie siedźcie przy komputerach, ani laptopach, tabletach i komórkach! :)












poniedziałek, 16 grudnia 2013

360. zmierzch przed świtem



Piżama różowa w białe kropki
spakowana. (idiotyczna, ale poprawia mi humor)
Kapcie i kilka drobiazgów też.

Idę poleżeć w miejscu pełnym "magii".
Tak mi się "nudzi" przed świętami...więc
postanowiłam zabawić się w wampira.



Trzymajcie kciuki, szpital przed świętami to chyba jednak nie jest dobry pomysł...

... idę, a nawet jadę na przetoczenie kilku kropel krwi.
:)


*


Będę podglądać! ;)






środa, 11 grudnia 2013

359. unplugged





Pozdrawiam ze Szwecji, w "Millenium" orkan Xawery już nie szaleje, ale dzieją się inne, "gorsze" rzeczy...

*

Swoją drogą ów orkan, który nas przeleciał, był niezłą wymówką, żeby się wyłączyć i zapalić świece.
(Minusem było tylko to, że grzejniki nie chciały grzać bez prądu, w związku z czym, ku rozpaczy rodziny - więcej spałam...)

*

Wypłukałam ostatnio wszelkie instytucje z pieniędzy, które są dla mnie zbierane.
Kilka zastrzyków, kilka tysięcy za jeden.
Phi.
Pieniądze z 1% , które tak pięknie się prezentowały kwotą powyżej 10000 zł - pooooszłyyyy!
Ratunek widzę jeszcze przy Zbiórce dla mnie, pamiętacie?


Komitet organizacyjny zbiórki publicznej na rzecz leczenia Magdaleny Markiewicz
„Pomóż Magdzie”
PKO BP nr 42 1020 1169 0000 8402 0191 2260

(Zezwolenie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji: Decyzja nr 16/2013)


...:(

Chwilowo się uratowałam, ale już na horyzoncie widzę, że Hb znowu zjeżdża w dół, kusi kolejnym przetoczeniem krwi i następnymi zastrzykami.
Czerwone i białe krwinki - taś taś, chodźcie do mnie! Hb - wróć!
Albo może zawołać cip cip?

*

Gdzieś tam z oddali słyszę w radio, tivi itp, że zbliżają się święta.
Szczerze pisząc - marzę o tym, żeby ich w tym roku nie było chyba...
Głupio tak na leżąco przeżywać świąteczny czas z bliskimi ze łzami w oczach.
Głupio mi, że w niczym nie pomogę, wręcz będę niczym wojowniczy żółw tym razem, leżący płasko lub na boku, gdzie się tylko da ;)
Jedyną radość daje mi sprawianie moim ukochanym drobnych prezentów, które są już schowane głęboko w szafie.
Na pytanie - co ja bym chciała dostać od Mikołaja - odwracam wzrok i szepcę pod chlipiącym nosem, że tego, co ja chcę - nikt mi nie da, nie sprzeda, nie ofiaruje, nie załatwi.

Nie potrzebuję nowych ciuchów, bo po co?
Na brak perfum i kosmetyków nie narzekam.
Książek nie mam już gdzie układać.
Biżuterii nie (z)noszę.
Czekoladek unikam jak ognia.(chlip!)
Płyty wysypują się z szafki i spadają na głowę.
Kwiaty doniczkowe usychają w mojej obecności.
Z alkoholi preferuję wodę mineralną ;).
Porażka.
Sama jestem przerażona swoją listą :D

Święty spokój jest dla mnie bezcenny. Rodzina najważniejsza. Wtulanie się i wdychanie ich zapachu - to najcenniejsze i najważniejsze, czego mi potrzeba.
Uwielbiam, gdy "obsiadają" mnie na kanapie, głaszczą po głowie i łapkach, całują jedno przez drugie, robiąc zawody, kto pierwszy mnie obślini :)
Tego zawsze mi będzie brakować.
Tego ciągle mi mało.
Tego Wam życzę, nie tylko z okazji Świąt...

*

Wracam na kanapę. Czeka na mnie trzeci tom "Millenium", herbata, koc z poduszką.
A potem czekanie na powrót Moich Swoich :)
Macham do Was łapką, przesyłam całusy i ... będę Was podglądać!
Ściskam!

<3




sobota, 30 listopada 2013

358. nie płacz? płacz!


Kiedyś... byłam różą...z kolcami.
Miażdżyłam obcasem trolli, podrywaczy w pracy, doprawiając cynicznym tekstem i złośliwym uśmiechem.
Nie pozwałam sobie na płacz, no może kilka razy ze złości płakałam MM w ramię, popijając drinka i słuchając LaoChe.

Potem pojawił się on. srak. Płacz był obowiązkowy, gdyż groziła mi szybka i bolesna śmierć..
W trakcie leczenia rzadko zdarzało się mi płakać.
Po "wyleczeniu" i uznaniu mnie za "zdrową" TRIUMFOWAŁAM.
Pokazałam do sraka faka.

Skakałam po asfalcie w swoich słynnych różowych sandałkach na obcasie (ciągle je mam w szafie kupamięci :D)
Wchodziłam na drzewa, jeździłam na rowerze, dużo spacerowałam, przymierzałam się do jakiejś pracy. I nagle. Pyk. Ktoś zgasił pierdolone światło.

Syndrom wyparcia pomógł, malowanie w domu się odbyło, (pamiętacie?), mechanicznie się przygotowywałam do wyjścia do szpitala.
Jeszcze nabuzowana nadzieją.

Z każdym następnym naświetlaniem owe buzowanie parowało ze mnie.
Leki, plastry, zawiesiny, zastrzyki, transfuzja, kroplówki, badania i BÓL - to mój chleb powszedni.
Wyparowało ze mnie wszystko. Ale nic to. Mogę spokojnie ogarniać sprawy, o których ostatnio Wam pisałam. To uspokaja. Jestem pogodzona i spokojna.
Jeszcze dokładniej słyszę muzykę.
Wyraźniej widzę oczy bliskich, ich zmęczenie i cierpliwość z uśmiechem na ustach; ich obecność mnie koi.
Odczuwam istnienie dobrych ludzi, miłość, świeże powietrze, kiedy leżę na kanapie...

Koi mnie płacz.
Nie nad sobą, nie.
Nad Tymi, którzy zostaną beze mnie.
Nie chcę słyszeć, że nie wolno mi płakać.
To mnie uspokaja i oczyszcza. A i oczy przeczyszcza :)

Kochani, zauważcie, na jakich etapach życia jesteście i czy przypadkiem nie zbiera się Wam na płacz? Ze szczęścia, wzruszenia, z radości, z powodu pozytywnych egzaminów dzieci? Z dobrych informacji, z awansu, a może zmiany pracy? O złości pisać nie będę...;)
Bez końca można wymieniać.
Płacz jest zawsze odreagowaniem i uwalnia zbędne ciśnienie z ciała.

Jeszcze nie przegrałam, ciągle walczę, czym i jak tylko się da.
Pozwólcie walczyć mi po swojemu.

Ściskam niedzielną porą, pachnącą rosołem i spokojem :)




(Uwielbiam! Polecam nową płytę Kayah. Piękna!)

<3



niedziela, 17 listopada 2013

357. lekko ironicznie w obliczu...



Staram się. Naprawdę się staram.
Trzymać głowę na odpowiedniej wysokości.
Połykać łzy i nie pokazywać ich nikomu.
Uśmiechać się i żartować. Malować się i pachnieć.

Nie myśleć o tym, co nieuniknione, a o czym jednak trzeba rozmawiać.
Niektórzy myślą, że jeśli się o czymś nie rozmawia, to tego nie ma?
Błąd.
Że tabu ciągle istnieje i nie należy rozmawiać o tym z dziećmi?
Nie!
Że jeśli o tym mówię, to znaczy, że za chwilę UMRĘ?
Nie sądzę...

*

Rozmawiamy. Jest uśmiech, są łzy, muzyka w tle.
Uświadamiam Rodzinę i siebie tak naprawdę, jak niewiele wiemy.
I że bać się nie trzeba. Nawet rozmawiać. O śmierci.

*

Nie przyjmuję już pouczeń, "dobrych rad", zaklinania rzeczywistości, klepania po ramieniu z tekstem: będzie dobrze, myśl pozytywnie (o czym?), głowa do góry, nie śpij, nie leż, przyjedź do mnie, ja przyjadę do ciebie, odbieraj telefony!; czemu nie odpisujesz?; buraka pij!; tego nie jedz, tamtego nie pij... itp treści.
Wsłuchuję się w swój organizm.

Co przyjmuję bardzo chętnie? Uczucie w słowach, ciepłe myśli, cierpliwość (zwłaszcza w odp. na maila lub smsa), dobre słowo pisane i mówione :), przytulenie wirtualne też :).

*

Moja "lista żądań" już się kończy :), dziękuję Wam za maile, smsy, nieodebrane połączenia, wpłaty i wszelką pomoc, to wszystko jest bardzo ważne.
Postaram się częściej pojawiać się i opowiadać, co u mnie słychać.
Niestety, za często nie mam po prostu sił, a i czas chcę poświęcić w całości Rodzinie.
Ściskam Was mocno i macham łapką! <3

Wasza Kuleczka!

sobota, 9 listopada 2013

356. niebajka




Gdyby życie choć trochę przypominało bajkę, to wiadomości, które otrzymujemy zawsze byłyby dobre. Zawsze dwie. Jedna dobra. Druga jeszcze lepsza. A nie tak jak teraz. Dwie. Jedna zła. Druga... gorsza.
Pierwsza - po wizycie w Warszawie i kolejnej konsultacji połączonej z transfuzją, okazało się, że konieczna jest zmiana leków. A raczej dołożenie dwóch innych.  To daje nadzieję na spowolnienie sraka. Zmiana leczenia na jeszcze bardziej kosztowne. W tej chwili moja kuracja to już nie prawie dwa tysiące miesięcznie, a cztery i pół. Nie lubię o tym pisać. Ale muszę. Proszę - potrzebuję Waszej pomocy - aby dalej walczyć. I tym razem proszę o wpłaty na:


Komitet organizacyjny zbiórki publicznej na rzecz leczenia Magdaleny Markiewicz
„Pomóż Magdzie”
PKO BP nr 42 1020 1169 0000 8402 0191 2260

(Zezwolenie Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji: Decyzja nr 16/2013)


Jeśli w życiu zdarzają się elementy bajkowe to tylko w ludziach, których spotykamy. Bez nich  to wszystko byłoby nie do zniesienia.


Jeśli macie jakieś pytania piszcie na maila do mnie, ale jeszcze lepiej do Panistarszej.
Ja zwijam się w kulkę i myślę o Was, Waszych bajkach i dobrych duszach. 

Całuję...<3

 

czwartek, 24 października 2013

355. sfrustrowana Wojownicza



O tym, że jesień wiosennie nas rozpieszcza - pisać nie muszę.

Ale o tym, że zazdrość (brzydkie uczucie a fuj!) mnie zżera to muszę, muszę, po prostu muszę to wykrzyczeć!

- nie mogę iść do lasu (pozbierać z Młodą liści na przyrodę, rozejrzeć się dyskretnie za jakimś zagubionym grzybkiem, pooddychać świeżym, leśnym aromatem), bo będę musiała to odleżeć, tak mnie będzie kręgosłup bolał!

- nie mogę podbiec, skoczyć, podskoczyć (bo mogę się przewrócić, albo nie daj Boże coś złamać np. małego palca u nogi!)

- nie mogę nic podnieść, przenieść ( bo mogę sobie COŚ złamać w kręgosłupie)

- nie mogę iść na tańce, chodzić w butach na obcasach, bo tak to już w ogóle bym się połamała!!!

itede, itepe.... lista końca nie ma, bla bla bla.

*

Jestem zmęczona i zazdroszczę wszystkim tym, którzy mogą tyleeeeeee...co ja kiedyś, w poprzednim życiu..
Zazdroszczę, zazdroszczę i jestem sfrustrowana.
Przyznaję się do tego. Mogę. To też jakieś uczucie...

Mój ból przenika moje ciało i wylewa się poza moją świadomość życia.
Ze zgrzytającymi zębami z bólu próbuję raz po raz podnieść się z kanapy i na siłę uczestniczyć w minimalnej ilości jako tako normalnego "życia". Pomagają leki z morfiną. Ale najpierw muszę je odespać. A potem mogę bawić się w Wojowniczą.

*

Czuję się, jakbym zaczynała jakąś cholerną, kolejną rundę w bitwie o życie.
Przeraża mnie uczucie tego, co może być dalej i co bym zrobiła, gdybym nie poznała odpowiednich, dobrych ludzi, którzy wiedzą, jak można walczyć z bólem i godnie żyć.

Nie pozwalajcie sobie, ani bliskim na żaden ból, który odbiera chęć do życia!

Tym krótkim apelem oddalam się od komputera, bo nie daj Bóg...jeszcze mi się szyjny połamie :/
Dziękuję, że Jesteście ♥



środa, 16 października 2013

354. kurz



Taaak..
Nie ma co ukrywać, blogaś pokrył się kurzem i gdyby nie liczne ścieżki wydeptane przez odwiedzających (niektóre ślady rozpoznaję ;)) to bym się całkiem zawiesiła chyba.
Nie poradzę nic na to, że kanapa wygrywa w starciu z komputerem :)
Namagnesowana chyba jest. Ta kanapa.

*

Dziękuję Teatrowi Projekt Warszawa i Fundacji Chustka za zorganizowanie super imprezy.
Dziękuję każdej osobie, która się zaangażowała w ten projekt, a których nie znam.
Tak samo, jak nie znam osób, które wpłacają na moją skarbonkę - dziękuję Wam serdecznie i macham do Was :) i za obecność na imprezie też dziękuję!
Naprawdę - lżej się choruje, wiedząc, że się nie jest samemu w tym marszu w jedną stronę (ha ha , taki ponury żart, aczkolwiek prawdziwy)

*

Niby każdy dzień taki sam, ale inny zarazem... dziwne, ale radosne.
Bo nie jestem sama z tym gównem.
Całuję Was i wracam pod kocyk.
Mam mnóstwo książek do przeczytania!
Ściskam ♥




czwartek, 3 października 2013

353. Dzień Chustki dla mnie...


Mam ogromną przyjemność zaprosić Was, drodzy Czytacze na Dzień Chustki dla Magdy (mnie) :



13 października 2013 r.  na Dzień Chustki  - dla Magdy.


Miejsce: Projekt Teatr Warszawa, ul. Wał Międzyszyński 384, Warszawa

Będzie spektakl dla dzieci "Akademia Pana Kleksa", koncert Artystów z Projekt Teatr Warszawa, specjalny pokaz filmu "Joanna" z Wajda Studio i spotkanie z Gościem (niespodzianka).
Będą obrazy i grafiki ofiarowane przez znanych polskich artystów.
Bilety-cegiełki można kupić w kasie Teatru w tygodniu  lub w dniu wydarzenia. (kasa czynna od poniedziałku do piątku w godz.12.00-17.00)

Również wszelkie informacje na Facebooku . 

Tak się walczy ze śfinką!!! <3

*

Dziękuję za tą imprezę - Projekt Teatr Warszawa - wielkie dzięki!
Fundacja Chustka - dziękuję!
Wszystkim osobom, które się angażują w pomoc dla mnie - wielkie podziękowania!
Bez Was - byłoby mi ciężej!...

*

Na placu boju, chili w domu - walczymy ze słabościami wspierając się nawzajem razem z MM.
Odpoczywamy, rozmawiamy, oglądamy filmy, czytamy, bierzemy leki, parzymy herbatki, śpimy (w zasadzie to ja bardziej), jesteśmy po prostu dla siebie.
Nikt nam nie zakłóca naszego chorowania w spokoju.
Nie ma nas dla nikogo :)

*

Jak zwykle dziękuję-my też Wam za to, że Jesteście ...
Machamy łapkami do Was i serdecznie ściskamy, bez obściskiwania i obśliniania.
<3


piątek, 27 września 2013

352. pętla



Wybaczcie, życie mnie ostatnio przerosło.
To taki stan, kiedy z każdej strony coś nie układa się pomyślnie i w rezultacie traci się orientację w rejonie problemów.
Taka pętla.
W całym zawirowaniu swojego niebytu fizycznego doszło kilka innych kłopotów, które powoli udaje mi się wyprostować.
Nie udaje mi się tylko swoich kości naprawić.
TK wykazuje wędrujące ścierwa w okolicy biodra, co tłumaczy ból z prawej strony.
Na szczęście flaki ominęło.
Tylko wątroba się powiększyła, domyślam się od czego. (tamoxifen)
Poza tym radośnie przebyłam złamanie żebra, co kwalifikowałam jako nerwoból :)

Przede mną TK klatki i rezonans kręgosłupa.
Cudnie!

Dochodzę do siebie po biegunkach, biorę leki na ozdrowienie, piję buraka, zhenlu; jestem zdyscyplinowaną anemiczką podnoszącą wartości hemoglobiny, WBC i RBC, jak również płytek krwi.
Oprócz tego pomagam w lekcjach Młodej, jeżdżę samochodem, robię zakupy i odwiedzam MM w szpitalu.
(nie martwić się, to nic groźnego, aczkolwiek upierdliwe)
W wolnej chwili śpię i odpoczywam, w związku czym moja absencja w necie jest chyba zauważalna.

Dziękuję Wam, że Jesteście.
Dziękuję za maile, smsy.
Dziękuję za wpłaty (tak tak, są takowe!).

Ściskam



niedziela, 15 września 2013

351.





(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

 *

Albo :

"Maszeruj albo giń"...


*



...



 

poniedziałek, 9 września 2013

350. dom



Moje ulubione ostatnio, magiczne słowo DOM.
Dom jest twierdzą.
Stworzony na podstawie swojego wyobrażenia, pełen ciepła i spokoju.
O takim marzyłam i taki mam.
Słowa: Jedziemy do domu. dają mi poczucie bezpieczeństwa.
Uczucie ulgi, gdy mogę zrzucić maskę, a to uśmiechu, a to makijażu, a to spokoju, a to ubrań, wszystko, co kanciate i niewygodne na zewnątrz - dom koi naturalnością.
Wygładza, uspokaja, podaje kapcie i kocyk.
W sypialni usypia ciszą, blaskiem nocnej lampki.
Rankiem budzik łagodnie śpiewa głosem Selah Sue, w porannej gonitwie zapach kuchni otula i ubiera na spotkanie z powietrzem.
Wieczorem łazienka pachnie smakowitymi prysznicami, miodowo - męskim ;)
Dom.
Pełen moich ludzi na dobre i na złe.

*

Mam do wykonania pilnie badania.
Morfologia, krew utajona, tomografia.
Nie lubię.
Tak jak teraz - wydaje się dobrze. 
Oby wydaje się nie skończyło się a jednak...

*

Dopiero pierwszy tydzień roku szkolnego, a my z Młodą jesteśmy hm...zmęczone.
Młoda powoli się wdraża w nowy system nauczania, pomagam Jej, jak mogę, ale sama musi ogarnąć pewne rzeczy.

*

Prowadzimy walkę z kretem.
Czy ktoś z Was zna jakieś metody pozbycia się go?
Próbowaliśmy już wielu rzeczy, na razie bawimy się w kotka i myszkę.
Pomocy!

*





wtorek, 3 września 2013

349. 1095 dni razem



Minęło jak chwila.
1095 zaskakujących dni ze srakiem.
1095 nocy wypełnionych myślami.
Zleciało.
3 lata.

Byłam tak naiwna, że to, co rośnie z dnia na dzień w piersi - to coś do wyrzucenia i zapomnienia.
Kiedy lekarz z powagą i kamienną twarzą oznajmił, że to nowotwór...pobiegłam szybko po MM, bo wątek straciłam. Dolatywały do mnie jakieś części rozmowy, jakieś obce słowa: chemioterapia, mastektomia, szpital, lekarz taki i owaki. 
Odrętwiałam.
Wróciłam do domu i 3 dni płakałam.
Potem przestałam. Wzięłam się za robotę. Cel - szybka eliminacja obcego tworu.
Resztę już znacie.

Dlatego każdy początek roku szkolnego jest dla mnie trudny.
Wraca tamten dzień, a Młoda wtedy poszła do pierwszej klasy....
Dziś zaczęła edukację w klasie czwartej :)

*

Zabrałam swoje jelita do lekarza.
Ha!
Przyczepiła się do mnie jakaś niezidentyfikowana bakteria.
Biorę garściami dziwne leki, antybiotyk, ohydne zawiesiny i po prostu rzygam na odległość tym wszystkim.
Zaproponowałam wczoraj MM, żeby się ze mną rozwiódł, bo jaki sens trzymać w domu zdechlaczkę na kanapie lub tudzież na kiblu.
Odmówił.
Powiedział, że kocha i nie może.
No dobra - ucieszyłam się i runęłam na łóżko grzać kości.

Znacie jakieś zaklęcia na pozbycie się trolla z moich flaków?






sobota, 31 sierpnia 2013

348. lepiej późno, niż wcale...


... się "pochwalić", jeśli jest czym :






Powinno jeszcze być w kioskach, jeśli chcecie zakupić i przeczytać. (Twoje Imperium nr 35)
Jakiekolwiek pytania i wątpliwości bardzo proszę kierować do mnie na maila : ksena@op.pl

*

Ledwo się zorientowałam, że dziś już ostatni dzień sierpnia, sobota, rok 2013.
Żyję w swoim kokonie z koca i tracę orientację w terenie ;)
Założę się, że przespałam z pół tygodnia, korzystając z tego, że Młodej chwilowo nie ma w domu.
(już misiętęskniiii)

*

Bo z rakiem to już tak jest gówniano.
Nigdy nie wiadomo, kiedy mnie popchnie i przewróci.
A że ja przewrócić się nie dam - kończy się na przepychankach.
Szarpie się ze mną, knuje intrygi ze spalonymi jelitami po naświetlaniach (np cała masa biegunek), na co uwagę zwraca mi mój doktorek od bólu:
- Pani Madziu, czy pani czasem ostatnio nie ubyło?
- Owszem, Panie Dr. Trochę mnie ubyło. Ale jak ma nie ubyć, skoro, co zjem, to potem wysiedzę w łazience?
Będę dokarmiana odżywkami, jeśli się nie poprawię.
A że się nie poprawię, więc ahoj przygodo z przypakowaniem masy - przybywaj!
Siły - też mi tu wracać!
Rok szkolny się zaczyna!

;>


czwartek, 22 sierpnia 2013

347. jeżyk


Jestem małą repliką jeża.
Zwinięta wpół, niecierpliwa zbyt.
Przechodzę kryzys (s)raka, który chce zrobić ze mnie (w)raka.
Minie.
Wszystko mija.

*

P.S. Polecam tę kampanię.




poniedziałek, 19 sierpnia 2013

346. trzeci zastrzyk xgevy



Trochę nie nadążam z porządkowaniem dat z wydarzeniami.
Zastrzyk dostałam w piątek.
Przespałam pół weekendu.
Ale myślę, że to też wynik leków, które ostatnio włączono mi w leczenie bólu.
Gdyby wszystko zebrać do tzw. kupy, (łącznie z pogodą) to by się zgadzało.
Jestem taka trochę ospała i zakręcona.
No i za dużo przebywam w świecie fantazji, czyli książek o tej tematyce.
Ostatni tom Harrego Pottera skończyłam wczoraj wieczorem. Ha!
W miesiąc "połknęłam" 7 tomów, ale warto było.
Teraz marzy się mnie taka różdżka... bo...

*

Posiadam, jak się domyślić łatwo można, grupę inwalidzką - stopień znaczny.
Ze wszelkich uprawnień dla inwalidy pierwszej wody najbardziej interesowała mnie karta parkingowa.
(trochę się jeździ tu i ówdzie)
Aczkolwiek korzystam z "koperty" gdy muszę.
Ale co to znaczy dla człowieka zdrowego? Nic!
Ostatnio musiałam na pocztę się dostać, normalna sprawa, a pod pocztą ciasno jak ... no nieważne.
Łącznie z kopertą, na której stanął reprezentant wojska polskiego (pisane z małej litery, gdyż wnerw).
Zazgrzytałam zębami, znalazłam miejsce jakieś 400 metrów dalej (dla mnie to dużo na piechotę!) i z podniesionym ciśnieniem udałam się prosto do dłubiącego w nosie pana kierowcy, który czekał prawdopodobnie na kolegę.
Zapytałam, czy jest niepełnosprawny?
Zaskoczony odparł, że nie!
Zapytałam, czego stoi na miejscu przeznaczonym dla mnie?
Zaskoczony popatrzył na mnie jak na wariatkę.
No tak, nie wyglądam na chorą, nie chodzę o kuli, z kroplówką, nie jeżdżę na wózku, ale do cholery jasnej - dlaczego zajmuje miejsce przeznaczone dla niepełnosprawnych? 
Dostało mu się, nie powiem.
Ale na drugi raz może pomyśli, zanim bezmyślnie zaparkuje bez uprawnień.
Nie wszyscy niepełnosprawni mają na czole wypisaną chorobę. A to miejsce jest nagminnie przez leniwych i bezmyślnych kierowców zastawiane.
Kiedy byłam zdrowa - nigdy, przenigdy nie zajęłam koperty komuś, komu ten kawałek miejsca  ułatwia życie.

Trzeba być naprawdę zdrowym, żeby chorować, ot tyle, koniec żalów i pretensji.

*

Odkąd pamiętam, zawsze REAGUJĘ.
Na cokolwiek.
Brak reakcji - to obojętność i nieme przyzwolenie na to, czego się nie toleruje.

Namawiam i Was do reagowania w waszym życiu.
Nikt tak o mnie nie zadba, jak ja sama o siebie :>

Zostawiam Was z moim odkryciem:



Ścisk ♥



sobota, 17 sierpnia 2013

345. jedenaście lat...



... mija od ślubu z MM.






Mimo, iż czasem mleko wykipi ;)...
i tak jesteśmy na zawsze razem.
Jeszcze zębów wystarczy do zgrzytania i zagryzania ;)
MM - nie wyobrażam sobie życia bez Cię!
Dziękuję za cierpliwość i ocean miłości.
Kocham :-*

*

A Was ściskam obowiązkowo i z przyjemnością :)


wtorek, 13 sierpnia 2013

344. i tu Was zaskoczę...



... będę pisać we wtorek, nie w środę ;)

Raz na jakieś 2-3 tygodnie w wakacje, bo w roku szkolnym wiecej i mocniej, przychodzi TEN dzień.
TEN dzień to taki dzień, w którym ogarnia mnie okrutna słabość i leżę w łóżku śpiąc, tudzież czytając i drzemiąc.
Nie mam siły chodzić, rozmawiać, surfować w necie, myśleć o jedzeniu, wyglądam jak zombie i chodzę w dresie.
Bardzo nie lubię TEGo dnia, bo jest on przykry dla mnie.
Bezwładność okropnie mnie denerwuje i ze strachem wtedy patrzę w przyszłość.

TEN dzień był wczoraj.

Dzisiaj mam "kaca".
Wyglądam jak zombie, chodzę w dresie i jestem nieumalowana.
Mniej więcej tak :

(z fb)

*

Idę leczyć swojego prywatnego, jedynego w swoim rodzaju "kaca".
A na to najlepsza jest praca :)
(zaległości z wczoraj piętrzą się po kątach)
Ściskam Was ♥



środa, 7 sierpnia 2013

343. od środy do środy, czyli...



... kompletnie czas między palcami ucieka, niczym piasek.
Doszłam do siebie po powrocie znad morza, co nie oznacza, że jestem zorganizowana.
Obiecane zdjęcia są w toku.
Nieważne czego. Po prostu są w toku.

Odbyłam interesującą konsultację neurochirurgiczną.
Pod koniec roku odbędzie się koncertowy zabieg wertebroplastyki na mojej, coraz mniejszej osobie.
Będę się łatać, ile się da :D
Żeby się nie rozsypać przedwcześnie..
Rozmowa z p. Dr była długa i konkretna.
Nie daje mi gwarancji, że będę biegać, ale będę wzmocniona w najgorszym miejscu kręgosłupa, które boli najwięcej i gdzie najwięcej mam zmian nowotworowych - odcinek lędźwiowy.

I chyba już się dostatecznie ugrzałam upałami :)

(znalezione na fb)



Ściskam nieustająco  ♥


środa, 31 lipca 2013

342. wróciłam...



...z wakacji.
Idąc brzegiem morza zaglądałam w ludzkie twarze.
Szukałam swoich czytaczy :)
Robiąc zdjęcia zwracałam uwagę na ludzi w kadrze.
Leżąc na leżaku i uprawiając plażing and leżing, myślałam o Was.
Zasypiając otulona morskim powietrzem ani razu za to nie myślałam o (s)raku.
W końcu mam wakacje.
Nie musiałam brać garści anty-bóli, było mi ciepło i przyjemnie.
Ale...
Szczyt sezonu oznacza zawsze jedno - tłumy.
Zgadzacie się?
Wiecie, że momentami miałam ochotę znaleźć się na swojej kanapie i mieć święty spokój?
Myślałam, że skoro my zachowujemy się cicho i spokojnie, to reszta też :D
Nic bardziej mylnego...ale pogoda te trudy jakoś wynagrodziła, było słonecznie i upalnie.

Morze nie zaskoczyło mnie.
Było zimne.
Nie zapraszało do kąpieli mnie - zmarzlaka - ale uległam i wraz z MM i Młodą się zanurzyliśmy.
Było ... zimno, ale skutecznie nas ochłodziło. :D

Teraz oszołomiona morskim powietrzem i dosyć długą podróżą - dochodzę do siebie w domowym zaciszu.
Obiecuję Wam zdjęcia, jak tylko się ogarnę :)
Ściskam Was mocno i macham opaloną łapką :)

<3



...

wtorek, 23 lipca 2013

341. uważać nauczyć się muszę...



Dopiero co napisałam, że jeśli tylko będę uważać, to "wszystko" będzie dobrze.
Niestety, życie jest nowelą.
Chciałam tylko podać MM chusteczki do samochodu i drzwi od strony pasażera trzasnęły we mnie.
Spać na prawym biodrze jest ciężko, gdyż trochę boli.
Głupota też boli :<
Każde, najmniejsze uderzenie może skończyć się tragicznie.
Teraz już to wiem, bo trochę chyba nie dowierzałam...:[

*

Cycek dobrany.
Nie wiem, czy tylko mnie się wydaje, że TO widać?
Widać różnicę?
Fioł na tym punkcie mnie męczy.

*

Nie wiem, czy wiecie, ale skończyłam czytać "Grę o Tron".
Jestem z tego powodu niepocieszona.
Czuję niedosyt.
Z desperacji zaczęłam oglądać Spartakusa.
I czytać Harrego Pottera :>
A w międzyczasie Grzędowicza "Pan Lodowego Ogrodu".
Fabuły się mię mieszają i przychodzą w snach pod postacią Grey'a.

Ale ogarniam. Spokojnie :>

Ktoś ma tę przypadłość i czyta kilka rzeczy jednocześnie?

*

Zostawiam Was z moim najnowszym odkryciem muzycznym:



czwartek, 18 lipca 2013

340. drugi zastrzyk exgevy...


... za mną.
Czuję, że działa!
Widzę oczami wyobraźni, jak (s)rak zawija manele i się ewakuuje.
Ariwederczi!
Nie do zobaczenia!


:>


środa, 17 lipca 2013

339. coś nowego raz na 3 noce



Dawno już odkryłam pewien mechanizm.
Niczym w zegarku - tik-tak.
Nakładam świeżego plastra i cyk - nie mogę spać.
(plastry zmienia się co 72 godz.)
Jest to nowość dla mnie, żebym ja spać nie mogła!
Kręcę się w łóżku, drzemię, miewam wizje, jestem zła, bo potem przecież będę odsypiać.
Nachodzi mnie gonitwa myśli.
Jedna przez drugą, bach, bach, niczym ostrze miecza.
Obrazki zmieniają się niczym w kalejdoskopie.
Widzę siebie sprzed roku, uparcie twierdzącą, że wzrost markerów o niczym nie świadczy.
Widzę czułe spojrzenie Profesora, który nie wie, jak dobrać słowa dla nas.
Czuję przeklęty zapach szpitala, który za chwilę mnie ugości, niczym dobry hotel.
Słyszę tupot swoich nóg o podłogę ze złości.
Że znowu źle.
Że dołączam do tych chorych, tu leczonych, o proszę bardzo, pokój nr 222.
Że bardzo nam przykro, ale...
Że musisz wiedzieć, że...

Minął rok.
Nadal chodzę.
Może nieco wolniej, ale jednak sama.
Nauczyłam się ścigać z bólem.
Muszę uważać, żeby się nie potknąć, a "wszystko" będzie dobrze.

Wracam powoli do swojego świata.
Tu i teraz.
Dziękuję, że Jesteście!



czwartek, 11 lipca 2013

338. dbają...



... o mnie!

NFZ wysłał mi zgodę na wymianę cycka.
Po 2 dniach od złożenia wniosku!!!
Lecę przymierzać!

MM kupił mi fantastyczny leżak :)
O taki:


Mogę go rozłożyć i spać na dworze.
Taki tron :)

Normalnie żyć, nie umierać!

*

Młoda wróciła. Kochamy się ze zdwojoną mocą. Jak najpełniej, obłędnie, bez skazy i sprzeczek.




sobota, 6 lipca 2013

337. ti vi



Każą leżeć i odpoczywać.
Żeby nie zasnąć po raz kolejny tego i owego dnia,
żeby nie czytać za szybko "Tańca ze smokami",
żeby poczuć władzę nad pilotem -
włączam tv.
Niby cyfryzacja, niby tyle kanałów -
ale żaden nie gra!
Wchodzę przez enkę i lecę!

Przeżywam totalną masakrę w ciągu kilku, ledwo wytrzymanych godzin.

"Rozmowy w toku" powalają mnie na kolana poziomem inteligencji zaproszonych i chyba nieźle opłaconych rozmówców :). Tematy poruszane to m.in : zwierzenia kobiet, które lubią solarium i samoopalacze, testerki wierności - nowy zawód,  pocałunek w związku gejów to już zdrada, czy jeszcze nie?, opowieści kobiet, które prosto z imprezy idą do pracy i z niej szybko wylatują. Of.

"Miłosny trójkąt" zainteresował mnie tytułem, ale dosyć szybko mnie zanudził.
Z "nudnej ciekawości" obejrzałam jeden odcinek. Amerykańskie show, w którym występują pary 2 plus 1, czyli kogoś za dużo w związku. "Bohater" programu z pomocą prowadzącej ma wybrać wreszcie swoją ukochaną/ukochanego. W grę wchodzą pytania na poziomie "czy mnie kochasz", "ile razy dziennie chcesz uprawiać seks" uwaga - wszystkie pytania zadawane przy wykrywaczu kłamstw :D.
Dokonując wyboru, "bohater/ka" słucha podsumowania prowadzącej w krzywym zwierciadle i zamyka drzwi przed jednym z przegranych...

"Operacja Stylówa" objawiła się jako błyskawiczna metamorfoza panienek w panie za pomocą oka wizjonera. Panienki nadużywające samoopalacza, makijażu i utleniaczy do włosów zamieniają się w eleganckie, ugrzecznione panie, które z reguły po kilku miesiącach i tak wracają do poprzedniego wyglądu. Program trwa pół godziny i zawiera 2-3 stylizacje, oparte w dużej mierze na "sondach ulicznych" i pytaniach typu: czy chciałbyś tą panienkę pocałować, czy poślubić? A może unikać?

Uciekłam z krzykiem.
Wnioski mnie zabiły.
Telewizja nie ma nic wspólnego z dawną TV, która czegoś mogła nauczyć, a rozrywkowe programy bywały na jakimś poziomie. (najchętniej postawiłabym go odwrotnie, ale przez wzgląd na Pingwinki z Madagaskaru ...)
Dziś nie ma poziomów, nie ma zasad, jest tylko chęć zaistnienia za parę drobnych. Bez żadnych talentów.
Przecież samo talent show + półgodzinne reklamy wystarczy na każdym kanale...

*

Macham bukietem suszonej lawendy (Elw - wieeelkie dzięki!!!),
spijam pachnącą czekoladą kawę na werandzie i
wolę iść spać, niż karmić oczy trutką na myszy.





Niemożliwe, ale jednak :) zahaczyłam Jamesa po drodze i utknął we włosach na rękach :D





wtorek, 2 lipca 2013

336. pusto



Jest mi przeraźliwie źle i ogromnie smutno.
Młoda wyjechała na wakacje, w kątach odbija się cisza i samotność wyłazi zza łóżka.
Szukam jej wszędzie, ale ona szczęśliwa ucieka w moich snach.
Ech.
Została na pociechę piosenka z jej ulubionej "bajki":




Znacie to dziwne uczucie, prawda? Powiedzcie, że nie jestem sama, ze swoimi wariacjami?
(Nic mnie cieszy, nawet na spanie dłużej z rana nie mam ochoty.)

*

Ha, właściwie to nie jestem sama. Jest ze mną pan (s)rak. On mnie chyba nigdy nie zostawi samej...
Choć mam wrażenie, że po pierwszej dawce xgevy jakoś tak mniej go się zrobiło we mnie.
Oby!

Całuję ze swej "samotni", zalana oceanem łez ;)



środa, 26 czerwca 2013

335. od obserwacji do dzieła



Macie w oknach rolety?
Zasłony?
Żaluzje?
Firanki ręcznie zdobione, tiulowe, muślinowe?
Zapięte/odpięte/z frędzlami?
Zasłaniacie okna na noc?
Mieszkacie na parterze czy na piętrze?
Śpicie przy otwartych czy zamkniętych oknach?
Co ciekawego macie za oknem?
Wyglądacie czasem przez okno, żeby podejrzeć, czy sąsiad wraca trzeźwy do domu? :D

Mam 4 okna. We wszystkich rolety. W dwóch firanki.
Zawsze zasłaniam okna, jak tylko robi się ciemno,
gdyż mieszkam na parterze.
Śpię przy zamkniętym oknie zimą, ale zawsze wietrzę w dzień całe mieszkanie.
Za oknem mam ulicę z jednej strony, a z drugiej podwórko latem zielone, zimą szare.
Gdy zasłonię rolety to już nikogo nie podejrzę. (m.in pijanego sąsiada :D)

Uwielbiam swoje zasłonięte okna. Tajemnice skrywane za zasłoną rolety, ciepło domu, do którego nie ma dostępu nikt obcy. Często podglądam swoje okna od zewnątrz, podziwiając cień nowej firanki :D.
Jeżdżąc często w stronę Warszawy/Wieliszewa jako pasażer obserwuję okna.
Przystrojone, ale i zaniedbane.
Zasłonięte, ale i szeroko otwarte, brudne.
Do tego dochodzi obserwacja ogródków, trawników, tarasów.
Coraz więcej jest tych zadbanych, przemyślanych, urządzonych niedrogo, ale z całym bogactwem flory.

U mnie pojawił się taki krajobraz przed domem.
MM zabawił się w ogrodnika i specjalnie dla mnie posadził kilka cudownych krzaczków i kwiatków.
Cieszy oko :)
Jak tylko przestanie padać, zabawię się w fotografa i uwiecznię dzieło MM na kartach blogasia.
A tymczasem...
czas na taniec ze smokami na kanapie :>
Życzę Wam również dobrej zabawy w Waszych ogródkach, bo po statystykach patrząc, to większość spędza czas na świeżym powietrzu. :)
I bardzo dobrze ! ♥



sobota, 22 czerwca 2013

334. pierwszy zastrzyk xgevy...


... mam za sobą.

Uznaję za wielki plus to, iż nie zdycham po nim, bynajmniej na razie.
Cieszy mnie to, podobnie jak upał, który mnie rozebrał do krótkich spodenek.
(A spodenki z tyłka lecą!
Podciągam je niczym młodsza siostra w ciuchach po starszej.)


Wznoszę toast zimną wodą mineralną z dodatkiem wapnia i życzę Wam chłodu, jeśli Wam za gorąco.
Jestem w stanie to zrozumieć.
Mnie jest dobrze.
Wyprzedziłam dziś ból - takie krótkie to słowo, a tak długo potrafi obrzydzać dzień/noc.


Czas na "Taniec ze Smokami" :)






środa, 19 czerwca 2013

333. zęby



Czasami zdarza mi się pójść do dentysty.
Nie lubię.
Ale kto lubi? :>

Sprawa pilna, bo wiadomo, czekałam na ostatnią chwilę.
Wgramoliłam się z trudem na drugie piętro.
(leżenie nie służy, wiem).
Weszłam do gabinetu, przywitałam się z panią Doktor.
Szmery bajery, chodzi po gabinecie, włącza różne przyrządy, a w mojej głowie jedna tylko myśl:
- umyj ręce!
Nie widziałyśmy się dawno, więc rozmawiamy.
- umyj ręce!
Titu titu, pogoda, choroby, plany.
- umyj ręce! 
Tak się przyczepiła ta jedna myśl, że kompletnie zgłupiałam.
Patrzyłam na nią okiem sępa, myśląc w kółko:
- umyj ręce!

Okazało się, że myła, gdy weszła do gabinetu. (Tego momentu nie zarejestrowałam.) Pachniały mydłem.
Wygłupiłabym się, gdybym ją spytała?
Wiecie, co czułam, gdy się do mnie zbliżała?
Czujecie tą głupią niepewność?
A gdyby jednak nie umyła rąk?


*

Zupełnie nie przeszkadzają mi upały. Czuję radosne ciepło, które rozchodzi się przyjemnie po ciele, powodując czasem senność. Z zasadzie nie czasem, ale codziennie :)
Krótka drzemka w ciągu dnia po prostu musi być.

Dobry Anioł - Panistarsza przysłała mi Exgeve.
Będę jutro wstrzyknięta nowym lekiem.
Czuję powiew nadziei, czuję jej zapach, dotyk niczym jedwab.
Wyobrażam sobie, jak cała armia wkracza z tarczami i włóczniami (za dużo Gry o Tron?) i z krzykiem ubija (s)raka.
A on syczy, kuli ogon i znika.
Uwalniając mnie od brzemia życia z nim.

Ale by było lekko...



sobota, 15 czerwca 2013

332. ciepło-zimno



Teoretycznie jest ciepło. Słońce świeci, temp. wzrasta, ptaszki śpiewają itede.
Praktycznie to mnie jest zimno.
Wiszą mi zdumione spojrzenia porozbieranych z gorąca ludzi.




Ciepła mi dodają dobrzy ludzie.
Są niczym ciepły koc na ramionach, gdy śpię.
I jak gorąca herbata z miodem (!), podawana z troską przez "obcych" ludzi.

(S)rak ma się dobrze.
Skupił się na wyjadaniu odcinka lędźwiowego.
My skupiamy się na zmianie leku.
Przerywamy chwilowo występy z zometą na rzecz exgewy.
Oczywiście - jest to lek jaki? - nie-re-fun-do-wa-ny!

Mogłabym tu zapodać inne epiteto - przymiotniki.
Zachowam je jednak dla siebie.
I idę pod kocyk, bo zimno i złe myśli mnie ogarniają ;>






niedziela, 9 czerwca 2013

331. dzień kiszonej kapusty





Uwielbiam te kawałek.

Przechodzą mnie dreszcze i proszę o jeszcze :>

Repeat. Repeat. Och!


*

Dziś jest dla mnie dzień kiszonej kapusty!

Silny popęd do niej tłumaczę tak :



Najbogatszym chyba źródłem witamin z grupy B, witamin C i K oraz potasu, wapnia, żelaza i błonnika jest kiszona kapusta. To prawdziwa bomba witaminowa. Sok z kiszonej kapusty dostarcza organizmowi nie tylko cennych witamin, przez co wspomaga naszą odporność, ale także łagodzi kaszel, wzmaga apetyt i pobudza soki trawienne.

W soku z kiszonej kapusty znajdziemy znaczną ilość witaminy B12 - potrzebnej do zachowania świeżości umysłu, dobrego nastroju, odporności na stres, dobrego funkcjonowania mózgu i nerwów, wchłaniania żelaza, budowy czerwonych ciałek krwi, do wzrostu komórek i budowy tkanki kostnej. Jest też bogatym źródłem pridoksyny (witaminy B6), bez której nie może odbywać się przemiana białek. W kwaszonej kapuście znajdziemy też niacynę (witaminę PP), ważną do pozyskiwania energii komórek, ogólnej przemiany materii, zapewnienia dobrego nastroju oraz dużą ilość kwasu pantotenowego (witamina B6). To także solidna dawka witaminy C (układ odpornościowy i produkcja hormonów), potasu (działanie moczopędne i odkwaszające), żelaza (procesy krwiotwórcze), magnezu (siła mięśni i serca) i cynku (tkanka łączna, wydolność umysłowa).

Picie bogatego w witaminy soku z kiszonej kapusty poprawia odporność organizmu oraz oddziaływuje leczniczo na wątrobę, śledzionę, pęcherzyk żółciowy, żylaki odbytu, reumatyzm, gościec i arteriosklerozę. Zawarte w kapuście duże ilości witamin z grupy B mają właściwości dotleniające, łagodzą także działanie alkoholu

Dietetycy podkreślają, że kuracja sokiem z kiszonej kapusty doskonale oczyszcza organizm. W tym celu należy pić pół szklanki soku trzy razy dziennie. Rano dobrze jest wypić sok na czczo, a wieczorem pół godziny po kolacji. Co ważne - 100 mililitrów soku to tylko 12 kalorii. 

 źródło : www.zdrowie.senior.pl


Życzę sex&fire na wszystkie wieczory, zamiast tulipana i ekranu monitora... ♥

Wznoście toast kiszoną kapustą,
niech wypełni Wasze pustki.
Żebyście potem nie potrzebowali
chustki.

(to nie o TĄ Chustkę mi chodzi, żeby było jasne)






 

środa, 5 czerwca 2013

330. zimnomi



Od patrzenia na termometr za oknem jest mi chłodno i zimno nawet.
Wybawieniem jest koc i gorąca herbata.
I to, że nic nie muszę.
Wolność to się nazywa.
Szkoda tylko, że w pakiecie jest (s)rak.

Zupełnie zatraciłam się w "Grze o tron".
Wciągnęłam MM.
Zaczęliśmy oglądać serial - już z nami drugi sezon, na szczęście i tak jestem do "przodu" z książką, bo smakuję czwarty tom. Głęboko, bez tchu, dniami i nocami.
Oszalałam, wiem. :>

Na wynik rezonansu czekam.
Badanie było kosmiczne po prostu.
Kto z Was przeżył to badanko?
Moje trwało długo, całe dwie godziny, w końcu to trzy odcinki kręgosłupa były.
Gdy wygramoliłam się z maszyny zgięta w pół,
pani technik mnie pochwaliła.
Że wytrzymałam, mimo takiej ciężkiej przypadłości.
Jeszcze się Jej taki pacjent nie trafił jak ja.
Tak.
Ja jestem przypadek szczególny ze znacznym stopniem niepełnosprawności ;).
Czyli jestem niepełnosprytna.

Wracam do swojej kolorowej, fantastycznej nie-rzeczywistości Georga R.R.Martina.
Dla Was zostawiam to :






wtorek, 28 maja 2013

329. klon


Jestem sklonowana w kawałkach.

Najważniejszy kawałek mojego jestestwa w leczeniu sraka mieszka w Warszawie pod dwoma pseudonimami.
Głowa nazywa się Panistarsza :*.
Ręce nazywają się Tempo Giusto :*.
Nogi przybierają po kolei różne nicki, imiona, nazwiska, cała masa dobrych nóg i serc chodzi w mojej sprawie i załatwia moje sprawy (zdanie nie pozbawione wbrew pozorom sensu).
Ręce, które podają, załatwiają od ręki, podtrzymują, trzymają, wybierają odpowiedni numer również się mieszają pod różnymi postaciami, jednak mają swoją jedną szefową. Przeplatają się w nich osoby, których nie znam osobiście, a które tak bardzo potrafią współodczuwać, współczuć i do tego pomagać - mam tu na myśli np Babcię B. - mamę Chustki, która przecież straciła córkę. A i mnie przygarnęła do siebie, choć w życiu na oczy się nie widziałyśmy, jedynie słyszałyśmy poprzez Asię.
Owe ręce i nogi są bardzo ważne i komunikują się z Głową, która ob-myśla, konsultuje się ze mną i realizuje wszystko, co potrzeba.
Bez Głowy nic bym nie miała.
No bo kto widział jeźdźca bez głowy?

Kocham Cię - moje sklonowane ciało. Całe. Bez Twojej pomocy utknęłabym w tej swojej małej wsi, razem ze srakiem.

Do tego cała armia wielkich, zręcznych paluszków, które piszą, malują, wysyłają, dbają o mnie:

Dziękuję za kwiaty w @
za witraże Anioła
za "Grę o tron"
za Scrabble
za kolczyki
za kartki
za listy
Was!

Jaki nędzny byłby świat bez Was! ♥

Dzięki Wam nie musiałam brać udziału w dyskusji pod poprzednim postem, która zrodziła się po rzeczywiście okropnie kontrowersyjnych słowach - "zawieszam się". Mój ulubiony komentarz to ten o użyciu patelni. Nic nie musiałam pisać, bo napisaliście WSZYSTKO. Dziękuję.
A anonimowym krzykaczom zadam pytanie : jaką krzywdę wam zrobiłam swoimi słowami?
Nie musicie mnie odpowiadać, sami sobie odpowiedzcie. A u góry ekranu, po prawej stronie jest krzyżyk. Wystarczy go nacisnąć w razie potrzeby.

W fantastycznej książce, jak wiecie - "Gra o tron" - którą aktualnie przerabiam, sagę tę dostałam od Agnieszki, mojej starszej siostry :* (ta, co ma na głowie własne kłopoty ze zdrowiem i do tego całą Fundację Chustka)  - świat jest o wiele prostszy wbrew pozorom. Używało się kiedyś mieczy, które dzisiaj zastąpiły słowa. Używajcie ich ostrożnie, bo kiedyś ostrze może się obrócić przeciwko wam.

Słów na dzisiaj wystarczy.

To wszystko i tak marność. 

I tak będę z Tobą, choć mogę być sobą!






PeEs. Mój "Ulubiony"  (znalezione na fb) :










piątek, 24 maja 2013

328. szósty wlew zomety...



... za mną.
Pielęgniarki musiały mnie kawą reanimować, ponieważ od wczoraj śpię non stop i wcale nie mam zamiaru przestać!
Zrobiłam przerwę w spaniu tylko na wlew.
I na napisanie Wam, drodzy Czytacze, iż
się zawiesiłam!

Będę sobie milczeć.
Będę sobie spać.
Będę sobie leżeć.

Uznałam, iż że ę i ą - powtarzanie w notkach słów nt mojego samopoczucia jest nudne i generalnie - wszystko chyba napisała już Chustka.
Jeżeli nie mam sił na pisanie blogasia i nie ma mnie w necie - to po co to ciągnąć?
Nie sądzę, że interesuje Was to, że mnie codziennie coś boli i że chce mi się spać?
Do dupy.
Zawieszam pisanie, aż się może kiedyś odetkam! O!

W środę 29.05 jadę na badanie rezonansem całego kręgosłupa.
Po naprawdę przyzwoitej morfologii wnoszę, że chyba nie jest tak źle.
Mam szanse na normalne wakacje i ciągłe podnoszenie wartości WBC i Hb.


Tyle.
Pozdrawiam Was serdecznie i czule!
Dziękuję za maile, smsy i ciepłe myśli.
Dziękuję za karmienie śfinki mojej :)
Za to, że Jesteście, nawet, gdy nie ma mnie.

Idę spać!
Ścisk ♥








poniedziałek, 20 maja 2013

327. lekko



Młoda pojechała z klasą na wycieczkę do stolycy - Warszawy .
Punkt honorowy wycieczki to Centrum Nauki Kopernik.
Punkt mniej ważny, ale istotny - McDon - również "zaliczony".

Super.

Tylko czemu cały dzień chodziłam z kąta w kąt?
Wyrywałam włosy z głowy,
kiedy w wyobraźni autobus miał wypadek?
Miałam takie wizje, że naprawdę... wstyd się przyznać.
Kiedy wracali do domu, wisiałam na telefonie z wychowawczynią.
Alem durna...ale musiałam , musiałam wiedzieć, że są cali, w jednym kawałku
i czy akurat robią siku - też mnie interesowało.
(Potem mnie zainteresowało, co mi dolega...)
Młoda z całej wyprawy przywiozła do domu globus.
Nie przejadła całej kasy, tylko zainwestowała :)
Morowo!

A jutro Młoda pisze egzamin trzecioklasisty.
Powyrywam sobie włosy z głowy? Przecież wiem, że umie, da sobie radę, będzie ok.

Strach o Młodą zostanie na zawsze.
A kiedy Ją zostawię za szybko, kto wszystkiego przypilnuje tak jak ja?
Ech, życie.

*

Jako prawdziwa kobieta topię swoje smutki i bóle w lodach.
Obłędnie się nimi zapycham na wszelkie możliwe sposoby.
Dla mnie liczy się tylko podwójna porcja. :)
Cudowna lekkość bytu na talerzyku.
Tu Wam też zapodaję muzyczną lekkość i idę coś podjeść :)






środa, 15 maja 2013

326. informacyjnie



Poruszyliście mnie swoimi komentarzami i mailami nt swoich matek.
Bardzo smutne jest to, jak wiele toksycznych relacji wypala nas od środka.
Tych najważniejszych przecież relacji matka - córka!
Dziękuję Wam też za słowa pokrzepienia!

*

Wczoraj media trąbiły o profilaktyce raka piersi.
Ujmujące.
Wystarczy, że w Ameryce jedna z wielu przecież aktorek, która usunęła piersi profilaktycznie, ogłosiła swoją decyzję światu,
a u nas od razu wszyscy przecierają oczy w mediach i mówią o raku!
I to jak!
Dziennikarka "rozmawia" z dr Giermkiem. Przerywa Mu wywód o BRCA1 i zadaje pytanie, który nowotwór w Polsce jest najpopularniejszy?
Kto zgadnie?

*

Na koniec Chustka widziana oczami p.Foremniak. (klik!)
Polecam!
A za chwilę, o 9 w "Dzień Dobry TVN" będzie materiał o Asi , o książce "Chustka" i filmie "Joanna".
Też polecam!
Idę sobie wyrwać nogę z prawego biodra, może przestanie wtedy boleć?



sobota, 11 maja 2013

325. o, matko!




Zostałam jak rażona piorunem w centralny dzień tygodnia, wracając z zastrzyku.
Pomyślałam, że muszę to zrobić.
Pojechałam spojrzeć w oczy kobiecie, która mnie urodziła - do mojej matki.

Była zaskoczona.

Była przerażona.

Pojechałam ją uświadomić.
Na jakim etapie życia jestem i jak to się może skończyć.
Uznałam, że powinna wiedzieć, ostatecznie to nie grypa.

Był taki ułamek sekundy, że rozmawiałyśmy dosłownie o jakichś drobiazgach.
Lekko, niezobowiązująco.
Poczułam się .. jak u matki z wizytą, rozumiecie?
...
Gdyby tak udało się wymazać z pamięci dawne wydarzenia...

Mamo!
Nie, nie będę przyjeżdżać na niedzielne obiadki, dzwonić, przyjeżdżać...nie !
Będę tylko myśleć o tym, jak dobrze by było, gdyby tak było.
Będę marzyć, że jest między nami gładko i przyjemnie.
Tyle lat żyję marzeniami spoglądając z zazdrością na inne córki - matki.
Że nie będę w stanie już nic naprawiać.

Nie żałuję, że pojechałam do Ciebie.
Przez chwilę nie byłam sierotą.

*

A tymczasem...
za dużo chodząc - za dużo odpoczywam.
Muszę zwolnić tempo poznawania na nowo wiosny :)
Leżę do znudzenia i pozdrawiam Was z ożywieniem i książką w ręce!
Dziś na tapecie "Gra o tron".
Zanurzam się w świecie fantastycznej fantazji!
<3


sobota, 4 maja 2013

324. Dla A.




(piosenka ode mnie dla Młodej, na odwrót :P)


Witaj mała dziewczynko,
Obudź się i spójrz,
I cierpliwie dorastaj,
Bo to jest to czego naprawdę potrzebujesz,
I wiele razy płakałam,
Lecz Ty pomogłaś mi przetrwać złe chwile,
I wiem, że to zabrzmi banalnie,
Ale nie umiem bez Ciebie żyć
...


Ktoś tu miał ostatnio urodziny.
Nie, pewnie, że nie ja, ileż można :)
Moje dziecko przekroczyło psychologiczną barierę dwuliczbowej cyferki na torcie.
10 lat.

Na przestrzeni blogasiowej, a więc i chorobowej, świętuję już trzeci raz :)
Wiedziałam, że dożyję. (tu krzywy uśmiech)
Ale nie wiedziałam JAK.
(W pierwszym odruchu chciałam napisać - nieważne.
Ale nie - jednak ważne.)
Jak.
Nie chcę być mamą nieobecną ciałem, bo w szpitalu,
ani nie chcę być mamą nieobecną duchem, bo zmęczona chorobą śpię.
Po krótkim namyśle chyba muszę to wypośrodkować.

*

Młoda moja Najukochańsza!
Wiedz o tym, że Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
Jestem dumna, że Jesteś tak mądrą i rezolutną Dziewczynką.
(Zawsze będziesz dla mnie małą Dziewczynką).
Wiesz, że mama choruje, wiesz, że to straszna choroba, ale wiesz też,
że mama z(robi) wszystko, abyś jak najdłużej cieszyła się normalnym życiem.
Zrobię wszystko, żeby dla Ciebie wstać z kanapy i być z Tobą.
Dla Ciebie przejdę najgorsze piekło.
Zacisnę zęby i nie będę płakać.
Obiecaj mi tylko, że będziesz umiała odróżnić dobro od zła, odpowiadając na pytanie być czy mieć.
A ja zawsze będę się Tobą opiekować.
Kocham Cię ♥
Mama




piątek, 3 maja 2013

323. i po majówce!




Majówki u nas nie będzie.
Gdyż
się
zepsułam.
Dosyć gówniano.

Jakże nużące jest słabe, ciągłe leżenie z nadzieją, że to pomoże.
Gówno.
Osłabia.
A pogoda...dobija. Żebym chociaż urżnąć się mogła..
Ale nie.
Bo gówno mnie znajdzie.

Czy Wam chociaż udaje się ta majowa, przepyszna olimpiada wolnych dni?

Całuję, tu klikam, tam klikam i znikam!






sobota, 27 kwietnia 2013

322. piąty wlew zomety









Poznajecie?
Oto ten lubczyk, który robił za rabarbar :D
Nie nadążam za cykaniem zdjęć, tak wiosna szaleje, ale to dobrze.

Odseparowałam się od internetu.
Wchłaniam nowe zapachy powietrza.
Zaciągam się nim od rana, zapominając o sraku.
Morfologia też zapomina. Się.
Białe krwinki - podążajcie za vit.B6! (mao-2 tys)

*

Czwarty wlew zomety umknął blogasiowi w natłoku opisów szpitalnego koszmarku.
Wczoraj odbyłam piąty wlew.
Obyło się bez sensacji.
Ktoś w poczekalni burczał co prawda, że wchodzę bez kolejki do zabiegowego, ale
wybaczcie -
już się przyzwyczaiłam.
Nie jestem w stanie każdemu się tłumaczyć, że tak, że srak, że bez kolejki, że mogę.
Nawet nie chcę się tłumaczyć.
Niektórzy to rozumieją, patrzą na mnie i choć nie widzą, żebym się czołgała ciężko chora, to jednak wiedzą, że po coś tam przyszłam, nie dlatego, że nie mam co robić w domu.
(wiem, bo słyszałam rozmowy pod gabinetem - przykre)

Co robię z przykrymi dla oka/ucha dyskusjami?
Zamykam je w worku i wyrzucam na śmieci.
Ludzie dzielą się na tych, co wiedzą lepiej, czyli gówno wiedzą, jak i na tych, co rozumieją, co, jak i do kogo mówią.

*

Niebo się zachmurzyło nade mną, ale przez uchylone okno wpada świeże, nasączone deszczem powietrze.
Zasłaniam się książką, po czym zapadam w sen.
Taki dla zdrowotności.
Udanego łykendu, moi drodzy! 





<3




wtorek, 23 kwietnia 2013

321. majówki nie będzie! :(



(Jak tak dalej pójdzie, to będę codziennie płodzić posty :O


Do rzeczy.)

Kochani!
Jest mi niezmiernie przykro, ale w związku z problemami natury logistyczno - organizacyjnej koncert charytatywny planowany na 3 maja w Sopocie nie odbędzie się. Mam jednak nadzieję, że niebawem uda nam się zorganizować kolejny koncert, o którym natychmiast będę informować.
Wszystkim organizującym koncert, całej Fundacji Chustka jest bardzo przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Mnie jest również przykro, gdyż termin i rodzaj muzyki idealnie się zgrały z miejscem koncertu.
Za wszelkie niedogodności z tego powodu BARDZO WAS PRZEPRASZAM!

*

Czy wiecie, że dziś jest Światowy Dzień Książki?


...







poniedziałek, 22 kwietnia 2013

320. kwiatkowo



Nie mogłabym prowadzić fotobloga, nie mam do tego cierpliwości chyba.
Na szczęście mogę liczyć na czytaczy - Olga - zaraz obaczym różnicę w naszych kwiatkach i ich ujęciach :)

To moje kwiatki :











A to od Olgi. Wiosna u nas się zdecydowanie opóźnia :





Uwielbiam obserwować kwiaty - jak powoli rosną, rozwijają się, cieszą oko, choć nie raz, nie dwa zapomnę je podlać lub wyrwać chwasty ;), to zawsze moje oko karmią. Dziś zasadziłam jednoroczne okalające naszą werandę - nasturcję i groszek pachnący. Do tego garść maciejki. A za chwilę moje ulubione, choć przestarzałe dla niektórych pelargonie. Oczywiście później ten groszek lub co inne wplątuje się w winogrona, ale widok ogólnie cudny :D

A na koniec pytanie co to się wynurza? :D



Moja podpowiedź - tosięje!

Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam!
Ściskam kwiatkowo !


niedziela, 21 kwietnia 2013

319. majówka w Sopocie



Mam znowu fantastyczną przyjemność zaprosić Was na koncert :))






Jeżeli wybieracie się na majowy weekend nad morze - to serdecznie zapraszam na koncert charytatywny dla mnie, organizowany przez Fundację Chustka i grono najlepszych fachowców pod słońcem, którzy mają wielkie i dobre serca, że chce im się, ot tak po prostu. Madziu, Marta - fenkju wery macz! :*

Pieniądze są niezwykle potrzebne ( a kiedy nie są) , gdyż Doktorek rozważa wdrożenie w ubijanie sraka kolejnego leku dla mnie, niestety - jak zwykle - nierefundowanego. Koszty miesięcznego leczenia wzrosną więc podwójnie.

Bardzo Was proszę o otwarte serca dla mnie. <3 Moja skarbonka brzęczy mi nad uchem, że głodna.
Wiem, że nie jestem jedyna potrzebująca pieniądze na leczenie.
Ale dzięki Wam i Waszej hojności już tak wiele udało się osiągnąć! 

Z góry Wam dziękuję! ♥

(Podałam link do skarbonki, gdyż na ten koncert nie ma opcji biletów - cegiełek)

*

Poza tym dni przeplatają na zmianę punkt a), b) i d).
Są takie dni, kiedy w ogóle do komputera nie podchodzę.
Mam znowu zaległości w mailach, blogasiach, fejbuku...
Jak się obudzę ze snu o przesileniu wiosennym - dam znać :)
Tymczasem ściskam ♥





poniedziałek, 15 kwietnia 2013

318. W tle śpiewu ptaków...



... udaję, że jestem zdrowa.
Świetne uczucie swoją drogą :)
Cena jest warta tego stanu - dozuję nieprawdopodobne ilości środków przeciwbólowych.
Okazuje się, że tramadol doraźnie idealnie współpracuje z plastrem matrifen.
Oczywiście wszystko jest pod kontrolą człowieka w białym kitlu.
Na własną rękę to można sobie zrobić okład na czoło z kapusty :).

*

Każdy wiosenny, letni, słoneczny dzień w naszym domu odbywa się na powietrzu.
Podążam wolnymi krokami za swoimi domownikami, ale nie jestem w stanie ich dogonić.
Nic to.
Odbywam powolne rozsmakowywanie się w świeżym powietrzu, jeszcze trochę oziębianym z ziemi resztkami zimy. Jeszcze chwila i "wskoczę" w balerinki. Na razie ostrożnie stawiam kroki obuta ciepło i otulona szalikiem. Ale czapeczkę już ściągam ukradkiem, gdyż czapeczka nie pasuje do słońca ;).
Lekko zmieszana patrzę na moich najbliższych, którzy robią to, co z reguły ja też robiłam - trochę grabiłam, sprzątałam, odkurzałam auto, ba, nawet czasem sama myłam samochód.
Teraz mogę tylko popatrzeć.
Nie wolno mi robić dużo rzeczy, co dla osoby tak żywiołowej i pełnej temperamentu jest trudne czasem do zniesienia.
Staram się to ciągle zaakceptować, naprawdę.
Pewnie dlatego jestem szczęśliwa nawet wtedy, gdy idę wyrzucić śmieci - czuję się taka potrzebna :D

*

Po wyczerpujących spacerach po wiosennym padole bardzo szybko zasypiam.
Śnią mi się sytuacje z życia "normalnego", śnię, że jestem zdrową, pracującą kobietą.
Śnię o tym, że jestem podziwiana za sukcesy w życiu (dom, 3-4 dzieci, praca, itp), a nie ciągle poddana współczuciu i nie daj Boże - litości.
Za co można podziwiać osobę ze srakiem?
Chyba jedynie za wytrwałość. Czuję się wytrwała w dążeniu do normalności. Nie chce zbyt wiele.
Tylko tej cholernej normalności.

Pozdrawiam Was słonecznie ! ♥


piątek, 12 kwietnia 2013

317. szit



Z całego ohydnego w necie tygodnia najlepsza wiadomość to taka, że czuję się lepiej, patrz punkt a) wreszcie!

Czuję wszystkimi zmysłami, że jest wiosna i że bardzo, bardzo chce mi się żyć!
A otóż meritum:

Kiedy czytam, że większość z Was, drogie czytaczki, testują jakieś diety, żeby schuść -
ja zaciskam zęby, gryzę palce i tupię nogami.
Ja chce przytyć!
Głupie, co?
Niestety!
Spadam z wagi szybciej, niż czak noris wychodzi z banku.
Lecę na łeb,  na szyję, nie mam się w co ubrać.
Wiem, że jeszcze rok temu płakałam, że jestem gruba i brzydka.
Odmieniło mi się.
Schudłam 20 kg przez rok. Srak mnie zjadł :/
Poradźcie, co oprócz ensure, nutridrinków i innych wynalazków spożywać :O
Łudzę się, że idzie ku lepszemu, ostatnio mam apetyt i przybyłam 0,5 kg :D
(Leżę po posiłkach, objadam się na wieczór i tylko 0,5 kg? :()
Radźcie szybko!

*

Dziękuję Wam tradycyjnie za maile, pełne ciepła i wsparcia, jak i zapytań o pewne trudne sprawy, na które nie mogę udzielić trudnych odpowiedzi.
Nie każdy w internecie jest tym, na kogo się kreuje, nie każdy jest tak fantastyczny, jak się sam opisuje, o czym się sami już nieraz przekonaliśmy wszyscy.
Ale bądźcie czujni.
Weryfikujcie po literkach, kto mówi prawdę.
Nauczcie się tego.
Podobno prawda zawsze się obroni.
Tak jak mowa jest srebrem, a milczenie ...









poniedziałek, 8 kwietnia 2013

316. teraz ja!



Drodzy Czytacze !
Przerabiam dziś od rana punkt b), wierzcie mi, jest kurewsko daleko od okey!
Jednakże od kilku dni przerabiam aferę, która powstała w blogosferze dot. eksmisji sublokatora, którego, jak się okazało nie ma i nie było.

W związku z tym informuję, że nie mam nic wspólnego z panią od eksmisji, jedyne co nas łączy, to niestety nazwisko - zbieżność nazwisk jest porażająco i nieprzyjemnie przypadkowa.
Informuję, że Ksena - to ja, Markiewicz Magdalena.
Nie występuję pod dwiema postaciami i nie mam zamiaru.
Nigdy, przenigdy nie wpadłabym na pomysł udawania choroby.
(Już prędzej udawałabym, że jestem zdrowa.)

Ksena jest tylko jedna - ja. Czy mam jeszcze coś udowodnić, czy mogę w spokoju położyć się i czekać cierpliwie na niewątpliwie lepsze jutro?
Pozdrawiam i dziękuję za uwagę.
Idę wałkować punkt a) , gdyż mój nieudawany rak zaczyna mnie wkurwiać.
Całuję.
Wasza , niewątpliwie Wasza i jedyna
Ksena <3


niedziela, 7 kwietnia 2013

315. wiejący nudą post



W prozie tzw. codziennych szarych dni 
odpoczywam zupełnie oderwana od rzeczywistości.
To, co dla niektórych szare -
dla mnie jest extra kolorowe.
Seria barw w kolorze wiosny
dotyka
i nęci obietnicą.

*

Zbieranie sił jest nużącą robotą.
Codziennie zanim wstanę z łóżka oceniam swój stan.
I jeszcze zanim postawię nogę na podłodze -
już wiem, że ...
a) będzie dziś okey
b) będzie dziś bardzo daleko od okey
c) będzie tak, że za chwilę jednak znowu lepiej iść spać
d) może być tak, że jednak coś zmieni się na okey

Ciągle dominuje punkt b i c. Z niewielką przewagą d, co oznacza, że wraz z rozwojem dnia mam szansę na jakiekolwiek w miarę dobre samopoczucie nie powodujące nadmiernej senności i zmęczenia. Uf. Dzień z punktu a zdarzył się jak na razie pół raza :/
Nic to, przecież ten stan nie będzie trwał wiecznie.

"Nadzieję" wiążę z poniedziałkiem, kiedy to Młoda uda się wreszcie do szkoły po długiej przerwie świątecznej, spowodowaną zepsuciem się.
Skończy się mój okres ochronny i przynajmniej raz dziennie będę zmuszona do wyjścia z domu. (szlag!)
Skończy się bezkarne spanie, kiedy mi się chce!
Skończy się mam nadzieję zima ?
Bo już nudą wieje za oknem!

Tymczasem...zalegam na kanapie w towarzystwie Młodej, poduszek, herbaty i pod ręką - zawsze krzątającego się w pobliżu MM :>
<3







czwartek, 4 kwietnia 2013

314. off



Z jednej strony się ucieszyłam, że jestem w "swoim" szpitalu.
Takim, gdzie prawie wszyscy Cię znają i witają z uśmiechem lub machając łapką, tudzież klepiąc po ramieniu z tajemnym szeptem : będziedobrze!
Znajome twarze, lekarze, pielęgniarki, rozkład dnia.
Tylko towarzystwo zawsze wymienne.
A i ze mną zawsze niezmiennie, od 2,5 roku ciągle ten sam
srak.
Nieprzewidywalny, niebezpieczny i inteligentny (trzeba doceniać IQ wroga).
(Mam nadzieję...nieodpornego na leczenie)

Spod półprzymkniętych oczu widzę swoje zwisające z łóżka ręce.
Prostuje palce, liczę, tak dla porządku, jest pięć.
Nadstawiam ucha, słyszę dźwięk telefonu na korytarzu i szybkie kroki w stronę mojego pokoju.
Tak. Pani Magda na naświetlania.
Jest 6 rano.
Nic to, na wczasach przecież nie jestem.
Zbiegam prędko szczęśliwa, że będę mieć dziś z głowy.
O tak. Jeszcze nie wiem, że wybitnie dziś będzie z głowy.
Wracam do siebie i wprowadzam plan w życie.
Umyję włosy.
Przerywam w trakcie, gdyż coś mnie zemdliło.
Zdarza się.. (dobrze, że nic jeszcze nie jadłam).
Potem zometka. Uf, poleżę w spokoju, może się zdrzemnę?
Nie.
Znów rzyg.
Trudno było dostać się do łazienki ze stojakiem z kroplówką, bałam się , że nie zdążę, ze strachu się spociłam. Niepotrzebnie. Zdążyłam. Elegancko. Umyłam twarz jedną ręką, prychając na swoje odbicie w lustrze. Nie po raz ostatni tego dnia.
Osłabłam.
Zrozumiałam, dlaczego ciężko chorzy ludzie w szpitalu leżą bladzi w łóżku.
Zaliczyłam się przez chwilę do nich.
Z twarzy nie przypominałam nikogo.

Kroplówki na wzmocnienie, przerażony lekarz, może przerwa w naświetlaniach?
Jedzenie nietknięte, woda jedynym ratunkiem, telefony nieodebrane, nie mogę się ogarnąć.
O mało nie zrezygnowałam.
Jednak nie mogłam. Uznałam, że przeżyję, tylko zęby zacisnę bardziej.
Ignorując dochodzące do tego bóle kręgosłupa , w oparach słabości - zeszłam ostatniego dnia po ostatnią wtedy dawkę promieni. Bo właśnie wtedy jechałam do domu. I tylko to było ważne. "Odrobić lekcje" , nie dać się i wstać próbując nie zgrzytać zębami.
Moja wędrówka po tej ścieżce nie mogła iść na darmo.
Nie po to mnie tak sponiewierało przez te kilka durnych dni.
Dni, które tak znajomo wyglądały, "beztrosko" przypominając czasy chemioterapii.
Dni, w czasie których najmniejszy wysiłek pójścia do toalety był moim największym wyczynem.
Dni, które tak prędko chcę wymazać z pamięci i nigdy do nich nie wracać.

Choć słaba, powiem ci sraku z pogardliwym uśmiechem -
nie myśl, że ta runda jest twoja!
Straciłam siły, ale nie straciłam jeszcze ducha.
Bój się i po prostu
s*******j!

*

Dziękuję moim Aniołom Stróżom - Kindze, Joasi za opiekę, Agnieszce i Piotrowi za wsparcie, Agnieszce i  Robertowi Kudelskim za pokrzepiającą wizytę wraz z Esterą. Wasza Moc jest ze mną <3 dziękuję!

I Wam, mili czytacze dziękuję za każdego maila, smsa, ciepłą myśl.
Niezwykle to ważne dla mnie.
Bez Was byłoby trudniej.


niedziela, 31 marca 2013

313. życzenia









Życzę Wam
spokoju świętego,
koszyczka pełnego,
radości bez końca,
nawet gdy dom pełen gości.
(to wersja dla zmęczonych)

A poza tym, błagam!
Przytulajcie się!
Świętujcie w ramionach
Tych, których kochacie ♥


Dziękuję za wszystkie życzenia od Was ♥
Wasze ciepłe słowa dają mi moc, gdyż
jestem "nieprawdopodobnie zmęczonym życiem człowiekiem..."

i

...nie mam chwilowo siły na pisanie :*

Dla Was ode mnie:


                                                                         foto fb - prosto z Bieszczad


 




środa, 20 marca 2013

312. uciekam



Jestem cudownie zaskoczona :) dziękuję za rozpowszechnianie, udostępnianie, przesyłanie, kopiowanie, wpłacanie, dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
Dzięki Wam zwiększają się moje szanse na ucieczkę przed (s)rakiem.
Ba, może i nawet pokonanie go.
Dziękuję!

Uciekam przed bólem, staram się każdego dnia wyprzedzić pierwsze objawy bolenia, które odbiera chęć do życia. Zorientowałam się, jakie to ważne dla mojej walki. Wyprzedzić ból i nie dać mu się położyć.
To takie ... proste, aż głupie.
Wpadłam na to niedawno, że prościej jest zapobiegać.
Wsłuchuję się w swój zmaltretowany organizm i dzięki temu, wiem, na ile mogę sobie pozwolić.
Nie walczę już na sucho zaciskając zęby. Nie ma to sensu.
Jedynie ze snem nie walczę. To też nie ma sensu. Kiedy muszę się położyć i zasnąć choćby na kwadrans - robię to, gdyż potem czuję trochę więcej energii.
Energia jest mi potrzebna, gdyż w piątek wyjeżdżam do Wieliszewa na naświetlania.
Garściami połykam wzmacniacze, zmuszam się do buraka wymieszanego z czym się da (dzięki Dziewczyny za rady mailem!!), odpoczywam i nabieram sił do kolejnej rundy.

MM wspiera mnie w każdy możliwy sposób. Ostatnio zakupił dla mnie cudowną płytę KSU :


Polecam gorąco, jest niesamowicie kojąca jak na taką punk-rockową grupę :)

Tymczasem ściskam Was , drodzy Czytacze.
Uciekam przed przeznaczeniem , smażąc i paląc raka :>

<3


sobota, 16 marca 2013

311. nienaprawiona



Zmuszam się, by napisać Wam, że
jestem.
Nie mogę się zmusić do ogarnięcia swojego ciała.
Mimo iż garściami biorę wzmacniacze,
jednak do soku z buraków nie jestem w stanie się
zmusić.
Nie zastanawiam się nad tym, co robię.
Umyte włosy spryskuję odświeżaczem powietrza,
zamiast lakierem,
nie dbam o zbity śnieg nad kołami samochodu,
co doprowadza do rozrywania karoserii i rozpaczy MM.
Nie wiem, po co Młoda ma iść na Dni Otwarte do szkoły,
przecież uczy się tam ! (aaaa, przedstawienie na zachętę!).
Nie uruchamiam pralki, czekając na ostatni moment,
kiedy mi już bielizny zabraknie i będę zdziwiona.
Nie chce mi się jeść, co doprowadza do spadku wagi.
Nie rozumiem po co mam wstać, skoro za chwilę i tak chce mi się spać?
Skrzynka mailowa pęka w szwach, maile czekają na odp - wybaczcie, ale...

Zawiesiłam się...

Odwieszę się niedługo, gdyż zmierzam - decyzją medyków - na kolejne naświetlania.
Tym razem rolę główną odegra kręgosłup piersiowy.
Powitajmy go brawami :>
Dam Wam znać, że wyjeżdżam, będziecie mogli mnie rozpieszczać słowami :>
Jestem zbyt niezorganizowana, żeby fakt kolejnej rundy ogarnąć. Niechcemisie ogarnął mnie totalnie.
Ktoś tu z tą wiosną oszukuje...

Tymczasem zapraszam na cudowną relację z koncertu we Wrocławiu :



Dziękuję Wszystkim za ten koncert!!!
<3