▼
piątek, 6 lutego 2015
457. to już dziesiąta chemia...
Zatankowałam chemię do końca.
Zablokowałam rano wejście do gabinetu doktorka pani X, bowiem pchała się tam dlatego, iż jej córka pracuje jako pielęgniarka na sąsiednim oddziale. Nawet w trakcie mojej wizyty u doktorka, weszła oddziałowa zameldować, że pani X czeka na przyjęcie :). Dr okulary zjechały, wyraził zdziwienie i rzekł, iż nie siedzi na zewnątrz i niech czeka na kolejkę. Myślałam, że pęknę. Powiedziałam do oddziałowej (bardzo fajna kobieta), że jej nie wpuszczę, bo za mną pani siedzi od dwóch godzin, a dama X przyszła sobie dopiero co i musi extra wejść? I jak rzekłam tak zrobiłam. Dama się pchała, przytrzymałam drzwi i pani za mną weszła do gabinetu. Dama X furczała i tak wślizgnęła się po niej.
Poszłam do wc spuścić ją z wodą.
Ostatnio przeżywała 3 godziny, bo chemia nie jechała do niej, ani do mnie. Wkurzało mnie jej zawodzenie, że ona do domu chce, co tak długo, pielęgniarki molestowała, żeby sprawdziły, dlaczego nie ma dla niej chemii i jak tak można w ogóle!
Eh.
Mój Pan doktorek rzucił pod nosem, że jakoś lepiej wyglądam.
Podniosłam resztki brew i powiedziałam:
- bo ja się psze pana doktora dziś umalowałam...
- ahaaaa...:)
*
A teraz moi Kochani Czytacze - idę zdychać po chemii w świętym spokoju.
Na szczęście moi Swoi czuwają, wspierają, pomagają, głaszczą, przytulają.
Będę po cichutku wchodzić na pocztę i czytać Wasze @ - pełne wsparcia, ukojenia ciepłym słowem i stawaniem po stronie prawdy bez mitów.
Dziękuję Wam za totalne, nieograniczone i bezinteresowne trzymanie za łapkę.
Proszę o cierpliwość. Komentarze wyłączone dalej w celu utrzymania czystości i zbierania dowodów, że złooo istnieje.
Ściskam Was <3
Ksenna albo Kleopatra?