wtorek, 17 maja 2011

Koniec Świata

Dzisiaj na jednym z "poważnych" portali wyczytałam , że za 4 dni będzie koniec świata. Amerykański kaznodzieja, który ma już 89 lat , zapowiedział, że przyjdzie apokalipsa - trzęsienie ziemii i przeżyje ok 2 procent ludzi. Strach się bać normalnie.To tak trochę niepoważnie-ustawiać daty,przeliczać, odejmować, dzielić, numerologować, jasno widzieć, wróżyć, nadinterpretować (trudne słowo). Dla tysiąca ludzi codziennie przychodzi koniec świata-jedni chorują, drudzy umierają, trzeci zabijają. Dla mnie mój koniec świata był. I mam nadzieję,że już nie wróci.
Mam zupełnie nowy świat, w którym nie robię zapasów ( m.in jedzenia heh), nie wariuję , gdy wyłączą prąd, nie płaczę z zazdrości, że ktoś jest zdrowy , lub ewentualnie ma lepszy samochód, niż my. Nie planuję długoterminowo, nie chcę. (jeszcze przyjdzie koniec świata albo co)
Ale marzyć ... lubię i chcę. I nawet muszę :)
Wyobraźnia to taka fantastyczna sprawa...a marzenia się przecież spełniają?

4 komentarze:

  1. dobre podejscie

    OdpowiedzUsuń
  2. Samo życie ... nauczyło. Szkoda,że dopiero, gdy zachorowałam.. pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że marzenia się spełniają! Tylko trzeba mocno w nie wierzyć! Jak czegoś naprawdę chcemy, to uda się nam to dostać od losu. A ten przepowiadany koniec świata? No cóż, jeśli ten kaznodzieja jest tak tego pewien, to mógłby swój majątek rozdać potrzebującym, przecież nie będzie mu potrzebny, prawda? ;)))Zgadzam się z Tobą także w tym, że "koniec świata staje się już", a ludzie tego nie dostrzegają i nie rozumieją, że "innego końca świata nie będzie". Pozdrawiam, Aleex.

    OdpowiedzUsuń
  4. no i ja tak też myślę.Wszyscy się boja roku 2012 bo niby ma być koniec świata.A koniec świata jest dla każdego-codziennie ktoś niestety umiera.
    Life is life.
    I zawsze warto marzyć!
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń