Po wielu próbach może uda mi się zacząć;) po zatruciu swojego styranego życiem organizmu nawet układ strony w blogu robi problem...
Mój początek 2 życia zaczął się 01 września. Piękna , symboliczna data ... Młoda zaczęła edukację w pierwszej klasie, a ja zaczęłam edukację Życia. Lepiej późno, niż wcale - ale zapominam o tym, kiedy dostaję dawkę życiodajnej trucizny. Ale ok-1 września dowiedziałam się, że mam raka piersi. W dużym stadium rozwoju. Że najpierw chemioterapia. Potem operacja. Miałam problem ze zrozumieniem, co do mnie mówią. M był ze mną na szczęście. I zapamiętał co nieco..
Ja? 28-letnia spełniona, szalona, nieposkromiona i niepokorna? U progu tzw "kariery"? Miałam iść do nowej pracy, miałam...tysiące innych planów na życie. .....
Dzisiaj jestem spokojniejsza.
Ale to nie znaczy, że mądrzejsza.
Dzisiaj cieszę się, jak wstaję rano o własnych siłach z łóżka.
Wtedy chciałam umrzeć.
Dzisiaj wiem, że każdy dzień jest jak cud, że dziecko mam do wychowania, a jeszcze jedno mi się marzy! Że M mnie kocha, nawet jak krzyczę bez sensu na niego, że jest przy mnie, że był przy mnie w najgorszych momentach, zwłaszcza, gdy nie przypominałam tej sexownej brunetki, z którą ożenił się 8 lat temu...
Ale po kolei opowiem Wam historyjkę Kseny.
Zdjęcia też wstawię. Jak się nauczę :)
W poniedziałek chemia. Muszę zdążyć. ;)