(...) Nigdy nie odpuszczamy - mówił Nocny Wędrowiec. Do końca. Dopóki żyjesz, walczysz. Dopóki możesz myśleć, walczysz. To umysł jest bronią. Reszta to narzędzia. Nie mają znaczenia. Można je zrobić, zdobyć, albo zastąpić" ( "Pan Lodowego Ogrodu" J.Grzędowicz)

O mnie

Moje zdjęcie
Łódzkie
Xena - wojowniczka, która po długiej drodze zabijaki, pirata i herszta, opowiada się po stronie dobra. Rozpoczyna walkę ze wszystkim co poprzednio było jej codziennością. Staje się postacią pozytywną. /Tak jej się przynajmniej wydaje :)/ T2N2M0 G3 to moje symbole rozpoznawcze w świecie medycyny. Od lipca 2012 prowadzę dodatkową walkę z przerzutami do kości (tak, żeby mi się nie nudziło). Od lipca 2014 bujam się z przerzutami do wątroby... Napisz do mnie: ksena@op.pl

Online

Statystyki

poniedziałek, 16 marca 2015

Nabożeństwo żałobne w intencji Madzi odprawione zostanie w czwartek 19 marca 2015 r. w Kaplicy Cmentarnej w Łasku o godz. 12.00, po nabożeństwie prochy Madzi zostaną złożone na Cmentarzu w Łasku.

sobota, 14 marca 2015


W dniu dzisiejszym Madzia odeszła.



 Dziękuje Wam Drodzy za modlitwę i wsparcie.

O terminie pogrzebu poinformuję w następnym poście.

MM


Przychodzą od Was wspaniałe słowa.
Dziękuje w imieniu Madziulki, Swoim, Mojej Rodziny oraz Wszystkich Przyjaciół którzy są z Nami.
To wspaniały hołd dla  Wojowniczej.

MM


środa, 4 marca 2015

462. pod presją sraka



Większość z Was czytała blog Chustki, nieprawdaż?
W końcu połowa wejść do mnie - to z bloga Asi.
Dostałam @ od pewnej Dziewczyny, która przypomniała mi Jej słowa o tym, że w otoczeniu bliskich, którzy nieba by uchylili, gdyby tylko mogli, człowiek chory głęboko odczuwa własną samotność w bólu i chorobie.
Nawet na początku swojego chorowania nie byłabym w stanie tego zrozumieć.

Teraz rozumiem to dosadnie i bardzo mocno.
Żaden zdrowy człowiek, choćby nie wiem, jak się starał, nigdy nie pojmie, jak to jest znosić ból, cierpienie fizyczne i psychiczne, lęk i obawy o przyszłość. Nigdy.
Czasem mam wrażenie, ze ktoś mnie zamknął w szklanej windzie.
Dosyć, że często zjeżdża w dół, to jeszcze nikt mnie nie słyszy i nie widzi.
Ciągle słyszę : żyj, żyj, żyj.
Żyję pod presją życia. 
Wmawiane mam, że jestem wojowniczką. Nie jestem.
Coraz częściej jestem smutnym i zmęczonym życiem kawałkiem ciała leżącego na kanapie i wciągającego kolejne dawki morfiny, leków przeciwbólowych lub leków na sen.

Jestem cholernie zmęczona chorowaniem, ale większość nie chce zrozumieć, że mam do tego prawo.
Mam walczyć.
Z czym?
Mój cień ze srakiem?
Coraz mniej ze mnie matki i żony.
Nawet w przerwie od tankowania chemii czuję się źle.
To znaczy, że mój organizm się zestarzał i mam jakieś 80 lat :D.

Bardzo bym chciała zrobić to i owo, obejrzeć, poznać, posmakować, ale nie mam zwyczajnie sił.
Nie wychodzi mi już udawanie, że spoko, jest ok, że mogę, załatwię, pojadę, zrobię.
Okropne. Ciężko mi to przyjąć do wiadomości.

Scena sprzed kilku dni:
Leżę na kanapie i kwiczę z bólu.
Wołam Młodą i proszę Ją, żeby mi przyniosła morfinkę w kropelkach.
Dziecko me biegnie do torebki i przynosi, czeka, aż wpuszczę dawkę do nosa i odnosi z powrotem do torebki (noszę ją zawsze przy sobie na wszelki wypadek). 
Czy takimi rzeczami MUSI zajmować się dziecko w tym wieku?
Takie zachowa wspomnienia po matce?
Bo ja nie mam siły wstać i iść samej po lek :( ?
Takie Jej zafundowałam wejście w nastoletni żywot...

*

Dopadł mnie znowu półpasiec.
Chemia oddala się niczym jacht marzeń o zdrowiu.
Mając wirusa w sobie jestem już kompletnie do niczego.
Jestem słaba i tyle.

Napisałam posta, gdyż nie było mnie tu kilka dni i już zatęskniłam troszkę.
Myślę, że raz na jakiś czas warto Was poinformować o moim stanie zdrowia.

Życzę Wam dobrych dni z bliskimi, poszukajcie wiosny i dajcie mi znać, czy to już?
Tuli-panki nieśmiało wysuwają u nas łebki, ale ciągle za chłodno im.

Dziękuję za @.
Dziękuję, że Jesteście, nawet, gdy mnie nie ma.
Dziękuję.
Ksena




:* :* :*